Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
klaudiafj pisze:Ale na co umarła Perełka?
Czytam jakbym czytała o moim Maciusiu - on też umarł na stole operacyjnym w dniu agoni. I jestem wdzięczna losowi, że tak się stało, a nie jak przy Kitusi, że musiałam ją poddać eutanazji, kiedy ona chciała wrócić do domu, mimo cierpienia U Maciusia był nowotwór rozlany po narządach wewnętrznych, zmarł na stole. Przepraszam za prywatę, ale chcę Ci powiedzieć, że zrobiłaś wszystko co mogłaś i co powinnaś była zrobić. Perełka to wie na pewno, że walczyłaś o nią. Przyjdzie czas, że ją przytulisz i sama Ci to powie.
Płaczę razem z Tobą
CatnipAnia pisze:Chyba każdy z nas, kto walczył o pupila, zna to uczucie obwiniania sie i wyrzutów sumienia... ale ja wierze ze one wiedza ze je kochamy i staramy się im pomoc.
Zrobiłaś wszystko co było możliwe, i jeszcze więcej. Podziwiałam Twoja walkę od początku i do dzisiejszego wieczoru miałam nadzieje. Wiem jak Ci ciężko - chyba każdy na tym forum wie.
Perełka wie ze ja kochałaś i starałaś się jej pomóc. Wie na pewno.
Przytulam
kicikici3 pisze:klaudiafj pisze:Ale na co umarła Perełka?
Czytam jakbym czytała o moim Maciusiu - on też umarł na stole operacyjnym w dniu agoni. I jestem wdzięczna losowi, że tak się stało, a nie jak przy Kitusi, że musiałam ją poddać eutanazji, kiedy ona chciała wrócić do domu, mimo cierpienia U Maciusia był nowotwór rozlany po narządach wewnętrznych, zmarł na stole. Przepraszam za prywatę, ale chcę Ci powiedzieć, że zrobiłaś wszystko co mogłaś i co powinnaś była zrobić. Perełka to wie na pewno, że walczyłaś o nią. Przyjdzie czas, że ją przytulisz i sama Ci to powie.
Płaczę razem z Tobą
Perełka nie umarła w trakcie operacji, po prostu wybudzenie jej, mającej takie zmiany i tak cierpiącej ..bez żadnych szans na ratunek ..byłoby barbarzyństwem
Nie było w jej ciele organu , poza pęcherzem , który nie byłby objętymi zmianami. .
Nie braliśmy teraz próbek , bo to już bez znaczenia . Według lekarza ,to rozsiany chłoniak ..To co zobaczyłam w jej brzuszku ... ..mam tylko nadzieję że tramal jej ulżył..ale ona i tak cierpiała ..
klaudiafj pisze:kicikici3 pisze:klaudiafj pisze:Ale na co umarła Perełka?
Czytam jakbym czytała o moim Maciusiu - on też umarł na stole operacyjnym w dniu agoni. I jestem wdzięczna losowi, że tak się stało, a nie jak przy Kitusi, że musiałam ją poddać eutanazji, kiedy ona chciała wrócić do domu, mimo cierpienia U Maciusia był nowotwór rozlany po narządach wewnętrznych, zmarł na stole. Przepraszam za prywatę, ale chcę Ci powiedzieć, że zrobiłaś wszystko co mogłaś i co powinnaś była zrobić. Perełka to wie na pewno, że walczyłaś o nią. Przyjdzie czas, że ją przytulisz i sama Ci to powie.
Płaczę razem z Tobą
Perełka nie umarła w trakcie operacji, po prostu wybudzenie jej, mającej takie zmiany i tak cierpiącej ..bez żadnych szans na ratunek ..byłoby barbarzyństwem
Nie było w jej ciele organu , poza pęcherzem , który nie byłby objętymi zmianami. .
Nie braliśmy teraz próbek , bo to już bez znaczenia . Według lekarza ,to rozsiany chłoniak ..To co zobaczyłam w jej brzuszku ... ..mam tylko nadzieję że tramal jej ulżył..ale ona i tak cierpiała ..
Mówiąc szczerze to ja też nie wiem czy mój Maciuś umarł sam, czy moja weterynarz widząc to co ma w brzuszku (również rozlane zmiany) nie stwierdziła, że on i tak nie przeżyje i go nie wybudziła a uspała. Mogło tak być i nie miałabym o to pretensji. Ja też dawałam MAciusia na operacje nie wiedząc co będzie, ale to też było jak u Ciebie w momencie, kiedy zaczęła się agonia. Ale nie wiedziałam o tym. Wiem to teraz, Wtedy nie wiedziałam co się dzieje.
Dobrze, że dalaś ją operować. Teraz wiesz, że to choroba ją pokonała.
Idź do weta i spytaj - wiedząc co teraz wiecie - czy gdybyś jakimś cudem dowiedziała się o tym co się dzieje tydzień wcześniej, czy dało by się Perełkę uratować. Czy miesiąc wcześniej coś by to dało? Może się okazać, że już miesiąc temu usłyszałabyś wyrok i żyłabyś patrząc jak Perełka umiera. Pomyśl co lepsze? Ja tak żyłam przy Kitusi - 3 miesiące patrzałam jak umiera.KArmilam się każdą nadzieją jak głupia, ale nie mogłam nic zrobić. Przeżyłam dwie różne śmieci kotów.
Ja byłam u wetki po śmierci Maciusia na spokojnie spytać - jak to możliwe, że nie wyłapaliśmy tej choroby, że badania wróciły do normy - jak to wszystko możliwe? Czy dało się coś wcześniej zrobić? Moja wetka powiedziała, że nie raz nowotwór rozwija się błyskawicznie i nie daje objawów do samego końca. nie raz jest to nieuleczalne i nie da się nic zrobić. Ja mogłam walczyć z wiatrakami a i tak nic bym nie ugrała. Było to dla mnie swego rodzaju ulgą..
Możliwe, że i Ty walczyłaś z wiatrakami, ale walczyłaś do samego końca i Perełka też walczyła. Pamiętaj o tym. Razem próbowałyście pokonać chorobę, ale ona była silniejsza.
Wszyscy tutaj podziwialiśmy Ciebie. Ja sama chciałam robić ten bazarek nieszczęsny dla Perełki, żeby tylko wyzdrowiała.
Nie wiem co powiedzieć...
Perełko czy czułaś, że tutaj wszyscy Cię kochamy? Że trzymaliśmy kciuki za Ciebie, że modliliśmy się o Twój powrót do zdrowia?
Mam nadzieję, że moja Kitusia i MAciuś już szaleją z Tobą po chmurkach i gonicie te paskudne myszy. Kiedyś przytulimy Was. Ja o tym marzę
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 190 gości