Przede wszystkim to ja przepraszam za milczenie.
Dużo się działo. Pojechałam do Krakowa. Sama. Ale wróciłyśmy już we dwie - ja i GRYPA
Dwa dni całkowicie wycięte z życia. W pracy sajgon, połowa chora, więc robota pod pachę i do domu na kolejne 8 godzin. Trochę przeszło, ale ból głowy nie do wytrzymania.
Do tego po powrocie z Krakowa dowiedziałam się o śmierci Pyzuni, mojego ukochanego, cudem odratowanego tymczasiątka. Miała 1,5 roku, białaczkę i chłoniaka. Cały wieczór z tego powodu nie mogłam się pozbierać.
Telefonów o koty było sporo. Połowa kompletnie bez sensu, typu - kotek mi wpadł pod samochód, następny proszę.... po rozmowie to ja rezygnowałam, choć nigdy nie przekreślam nikogo i uważam, że każdy zasługuje na kolejną szansę. Ale to nie byli ci, którzy uczą się na błędach.
Część osób bardzo sensowna, ale niektórzy chcieli kotka pooglądać, a takiej możliwości nie ma. Pani z Warszawy, ktora adoptowała kota i musiała go oddać, bo nie zgodził się z jej kotką i bała się, że jeśli historia się powtórzy jest zbyt daleko. Większość zniechęcała odległość
Niektórzy chcieli kota już, teraz, natychmiast i nie chcieli czekać na transport. Niektórych zraziła umowa adopcyjna
Zaczęłam wątpić, czy ogłoszenia robione na daleką odległość mają sens.
Dziś zadzwoniła Pani z Siedlec o Pepę. Długo rozmawiałyśmy i nie było do czego się przyczepić, zupełnie. Bardzo brakuje jej koteczki, którą musiała ostatnio pożegnać, a miała tę samą przypadłość. Usypiała ich swoim chrapaniem i bardzo im tego brakuje, a do tego wyglądała zupełnie jak Pepa. Wysłałam wszystkie jej zdjęcia na maila i dostałam odpowiedź, że jest zdecydowana. Ma jeszcze 3 koty. Była gotowa po nią przyjechać, ale trochę za duża odległość i sama się boi, ale do Warszawy podjedzie bez problemu.
Tylko, że pojawiła się nowa przeszkoda. Koleżanka, u ktorej Pepa mieszka to typ, który uważa (jak my wszyscy) że u niej to w zasadzie kotu będzie najlepiej i chyba nie chce jej oddawać . Przebrnęłam przez to jakoś dałam namiary na Panią i mają jutro się skontaktować. Jeśli zdecyduje się ją oddać, to jestem pewna, że to dla Pepy będzie naprawdę fajny dom.
Poszukuje osoby, która popełniłą zakup jak na poniższym zdjęciu i przysłała go do mnie
Jeśli jest wśród Was prosze o ujawnienie się , bo chciałabym podziękować. Paczka przyszła wczoraj, znaczy środa 20,02,
Teraz bardzo smutna wiadomość
Odeszła jedna koteczka . BURCIA
Nie wiem co się mogło stać. Widziałam ją przed wyjazdem do Krakowa. Zachowywała się normalnie, wyglądała normalnie. Jadła przysmaczki, które przyniosłam. Leżała sobie, ale ona zawsze była spokojna, głaskałam ją. Nic nie wskazywało na to, żeby coś się miało stać. W piątek wieczorem pani zadzwoniła, że nie chce jeść, chowa się do szafy, jest bardzo osowiała. Karmiła i poiła ją strzykawką, nie poszła do weta, bo nie miała pieniędzy, a mnie nie było. Jakby zadzwoniła to załatwiłabym jej oczywiście wizytę bez płacenia, ale nic nie wiedziała, że jest bardzo źle. Nie miała żadnych wyraźnych objawów wskazujących na jakąś konkretną chorobę. Jedno, co przychodzi mi go głowy to FIP
Ona była sterylizowana jako pierwsza. Pięknie się zagoiła, żadnych powikłań czy jakichkolwiek symptomów wskazujących, żeby coś miało się stać. To było jeszcze w październiku. Nie miała biegunki, wymiotowała dwa razy pienistą wodą.
Reszta kotów w porządku, nic im się nie dzieje. NIe wiem
Nie mam pojęcia co mogło się stać
Byłą śliczną i fajną koteczką. Gdybym była na miejscu, albo pani zadzwoniła w odpowiednim czasie może udałoby się coś zrobić, albo przynajmniej wiedzieć dlaczego
BURCIA [*]