Dziękuję Dziewczyny za obecność i kciuki
Przyznam się szczerze, że ja już sama zgłupiałam z tymi karmami. Najpierw tłuczono mi do głowy, że karma sucha dla kotów ma mieć mało białka - wtedy jest zdrowa! Teraz, że ma mieć dużo białka i mało węglowodanów - to jest zdrowe! to jak w końcu ma być?
Im dalej w las tym więcej... sprzecznych informacji.
Też mam obawy, że tyle białka zaszkodzi Tosi i Kubusiowi (zakładając, że Marysia potrzebuje karmy dla diabetyków faktycznie).
Z drugiej strony wielokrotnie czytałam, że białko TAK, ale zwierzęce, a nie jak w niektórych karmach, że białko pochodzi z roślin dla kotów .
Minęła doba odkąd mamy tą suchą Thrive. Efekt jest taki, że Kubuś pochłania ją jak szalony. Nie mogę zostawić żadnej ilości w zasięgu jego wzroku, bo wszystko zje. Zje a potem mu się odbija z przejedzenia. Od wczoraj zjadł chyba 200 gr a na dobę powinien 50. Swoją drogą to 50 wydaje mi się okropnie mało. Mam nadzieję, że 50 gr plus trzy puszki jeszcze a nie że dobowa dawka jedzenia dla kota to tylko 50 gr
Dziś musiałam już zabrać mu miskę sprzed nosa, bo ileż można. I teraz jak ja mam to rozwiązać żeby Marysia miała dostęp do tej karmy, Tosia też a Kubuś zjadł tyle ile powinien i nic więcej?
Ale zauważyłam też, że koty więcej piją po tej suchej karmie. I Tosi ona smakuje.
Proszę poradźcie coś, bo trzy koty to już tyle, że można zwariować.
Wczoraj zrobiłam takie danie. Z racji tego, że została mi ta wołowina. Marysia i Kubuś jedli, ale nie dali rady wszystkiego zjeść do wieczora i kawałki (
nigdy już nie kupie w kawałku tego mięsa, przełykałam łzy krojąc to) się zeschły, a nie chciałam wyrzucać z szacunku do tej krowy, więc pokroiłam to drobniej i zalałam wrzątkiem, odsączyłam i wymieszałam w winstonem z jakąś rozpuszczoną galaretką. (Tak, mieliśmy winstona, bo już nie wiedziałam co zrobić, żeby Marysia jadła, a jak mi sąsiadka dała jakiś czas temu z jajkiem to wiedziałam, że koty to bardzo polubiły), więc wymieszałam to razem, trochę pogniotłam widelcem żeby przeszło sosem i rozłożyłam do misek. Był istny szał! Kubuś zjadł całą swoją porcje, Marysia też jadła z wielkim apetytem, choć nie dojadła a Tosia jadła i jadła najdłużej i jeszcze musiałam jej dołożyć i przez to pierwszy raz zjadła wołowinę. A rano już nic nie było po tym daniu w talerzykach. Tym sposobem całe mięso zostało zjedzone i to nawet przez Tosię.
Ale tak, kupię teraz Dolinę Noteci i zobaczymy, może podziała tak samo jak winston. Sama saszetka DN się nie opłaca, jest potwornie droga a w środku nie ma niczego praktycznie, ale jest dużo sosu. Może uda się tak przemycać mięso do kocich brzuchów, żebym nie musiała wyrzucać jak coś zostanie.
ps. jestem w połowie "Przebudzenia" Stephena Kinga
edit.
http://www.interia.tv/wideo-plaszczki-z ... t149720607 mnie ostatnio boli każdy śmieć, który wyrzucam do kosza. Zaczynam uważnie przyglądać się wszystkiemu co używam i myśleć, gdzie to w dalszej drodze idzie. To jest po prostu straszne co ludzie robią z tą planetą