Dzień dobry,
proszę o radę bo kończą mi się pomysły.
Kot, 12-letni, niewychodzący,kastrowany, szczepiony, odrobaczany, od zawsze walczący z kocim katarem.
W wymazie z nosa- herpes. Leczony lekami podnoszącymi odporność: zylexis, scanomune, lysina, w okresie zaostrzeń antybiotyki.
W październiku ubiegłego roku pojawił się pierwszy incydent ataksji,ustąpił po sterydach, w wyniku rezonansu magnetycznego:mózgowie ok, nieprawidłowa zawartość obu puszek bębenkowych,hiperintensywna treść w czasie T1 oraz T2 zależnym w obu puszkach bębenkowych oraz w niewielkiej ilości w lewej zatoce czołowej. opisywany obraz wskazuje na przewlekły stan zapalny ucha środkowego, obecność gęstego płynu w obu puszkach bębenkowych. Na początku listopada kot miał wykonany zabieg bullotomii, przez 4 tygodnie podawaliśmy klindamycynę, potem cipronex na podstawie posiewu treści puszek.Objawy wróciły ok miesiąc po zabiegu. incydenty utraty równowagi pojawiały się coraz częściej i ustępowały po coraz dłuższym czasie. W tej chwili kot przebywa w jednym pokoju, w którym czuje się najbezpieczniejszy, przechodzi kilka kroków, nie jest w stanie wejść do najpłytszej kuwety. Podajemy niesterydowe leki przeciwzapalne. Czy narażać kota na kolejny zabieg,po którym bardzo cierpiał i kolejne znieczulenie, przy braku efektu po poprzednim? Jeśli ktoś ma doświadczenie z przewlekłym zespołem przedsionkowym, bardzo proszę o radę, co możemy zrobić.