» Pon sty 22, 2018 21:57
Re: Niekończąca się opowieść ...Szczecin
Hej,
przykro mi, że moja osoba stała się powodem polemiki tutaj na wątku.
Może wyjaśnię. Prawdą jest, że obiecałam Izie pomóc z kotkami - maluchami. Miały przyjechać do mnie. Niestety po drodze wypadło mnóstwo przeciwności. Najpierw zostały złapane relatywnie późno. Potem mówiłam, bo zawsze tak mówię i ktokolwiek ze mną pracuje wie, że takie mam zasady, że koty muszą przyjechać odpchlone i odrobaczone. Mam za dużo zwierząt w domu, żeby je narażać. Na koniec okazało się (ale nie chcę przekłamać, bo to było dawno), że są nie do końca oswojone. Uczciwie zawsze mówię, że nie mam czasu na siedzenie i oswajanie kociąt czy kotów. Dla własnych zwierząt mam mało czasu. Natomiast jakby nie było zadeklarowałam się i nie dotrzymałam słowa (a to że po miesiącu miałam inną sytuację, nie powinno być usprawiedliwieniem).
Proponowałam natomiast i to pamiętam dobrze pomoc finansową dla tych kotów. Tyle mogłam zrobić.
Pamiętam też bardzo dobrze inną sytuację. 4 kociaki gdzieś w pudłach na jakimś placu budowy. Chore i małe, w tym jeden długowłosy. Zaproponowałam od ręki żebyś wyłapała to je wezmę. Mówiłaś, że to niebezpieczne miejsce, że kociaki przemarznięte, że musisz im nosić jedzenie, że dwa wyglądają bardzo słabo. Powiedziałaś, że NIE. Że to nie są koty które się zaadaptują w domu i że masz doświaczenie. Powiedziałaś, że dajesz im chyba leki i że albo zniosą same chorobę albo nie. Te kociaki chodziły mi po głowie. Zadzwoniłam po raz drugi następnego dnia. Zapytałam o nie. Kategorycznie powiedziałaś, że te koty nie nadają się do adopcji i że nie będziesz ich stamtad brała i ze może im coś na miejscu znajdziesz. Z tego co pamiętam kilka dni póżnie, jeden z kociaków zamarzł w budce? Przy budce? A pozostałe chyba zaginęły...To odnośnie tego, że nikt nie chce pomagać.
Jeśli zaś chodzi o moją rezygnację. Nie mam nic przeciw Tobie Izo. Chylę czoła nad tym co robisz dla tych kotów, bo tak naprawdę wiem, że mają tylko Ciebie. Ale Twoja postawa mi się nie podoba. Nie Ty jako człowiek, tylko pewne zachowania. Niektóre przemilczę, ale o niektórych moge powiedziec wprost.
Nie wytrzymuję już po prostu ciągłego narzekania. Ja rozumiem, że jest ciężko. naprawdę. Ale nie tylko Tobie. Jest wiele osób, które działa podobnie. I one jakoś mogą chodzić do pracy i wszystko robią w swoim wolnym czasie. I też są chore. I też mają rodziny i życie. I bardzo często nawet o tym nie mówią.
Tobie jest trudno nawet rozliczyć się z otrzymywanych wpłat i darów. Być transparentną. Nie znam innego wątku, gdzie komuś tak długo by się udawało rozliczać się porządnie a korzystać z pomocy forumowej. I nie chodzi Iza o grudzien. Chodzi o wszystkie miesiące. Prosiłam Cie o to i tłumaczyłam od roku, albo i dłużej.
Jakoś inni potrafią. I też mają zwierzęta. I też bywają chorzy. I też są zmęczeni. Co więcej prowadzą wątki regularnie, bo są świadomi, że tylko tak będą mogli dać znać co się dzieje ze zwierzętami. A ty potrafisz znikać na wiele dni i echo.
Proponowałam pomoc w adopcji dorosłych kotów.Twoich z domu czy tych z zewnątrz. Nie tylko ja. Obrażałaś się. Co ja sobie moge o tym myśleć? Nie jesteśmy coraz młodsi, a coraz starsi. Nie będziesz tak żyła wiecznie Izo. Moim zdaniem jesteśmy winni kotom danie szansy. Nawet jeśli minimalnej. Ale TY wiesz lepiej. Że ktoś te koty wyrzuci, że nigdy nie nauczą się korzystać z kuwety. itd itd. MMoje doświadczenia są inne. {Przykro mi.
I ja wiem, że to co wpłacałam na niewiele wpływało. Kwota niska była, ale od dawna mam uczucie bycia robionym w bambuko. Nawet jeśli to jest nieprawda. I wiele kotów potrzbuje pomocy i wielu karmicieli. I ja wolę dla własnego sumienia tę kwotę na nie dać. Po prostu będę się z tym lepiej czuła a Ty nie będziesz do niczego zmuszana.
Przykro mi.