Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob sty 13, 2018 17:16 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Dałam jej dodatkową poduszkę pod namiocik i termoforek do środka. Może jak jej będzie cieplutko to się lepiej poczuje?

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie sty 14, 2018 13:49 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Dawno już tak nie zmarzłam :( Ponoć zimno konserwuje :wink:
Sowa czekała na mnie, od razu przybiegła na jedzonko. Było jeszcze ciepłe, dostała serca drobiowe, wieprzowinę i słoninę, ale tym razem słoniny zjadła tylko trochę. Mokrej karmy nie chciała. Dostał więc to Czaki, dołożyłam mu jeszcze psiej karmy. Chyba nikt u niego dzisiaj nie był. Łapa go nadal boli, oszczędza ją, biega na trzech. We wtorek pojadę i jeśli nadal będzie kulał to zrobię awanturę, już mi wszystko jedno.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon sty 15, 2018 18:20 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Nie czytałam dawno wątku i nie wiem, czy coś tu pisze ? ( przepraszam).
Zaginął gdzieś kotek , ten z Taxi Tbg ...
Tarnobrzeskie Stowarzyszenie" Chrońmy Zwierzęta "
3 stycznia o 21:40 ·

Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, wszyscy opiekunowie i taksówkarze martwią się o niego i go poszukują. Może ktoś go widział? Może ktoś go zabrał? Będziemy wdzięczni za każdą informację na jego temat.

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7141
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Wto sty 16, 2018 6:51 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Nie :( :( :( Geronimo :(
Obrazek
Dawno nie byłam w Tarnobrzegu. Geronimo widziałam jesienią i był w dobrej formie. Miał ciepłą budkę , był czyściutki, wyczesany, cieszyłam się, że tak dobrze wygląda.
gatiko, dzięki za info :1luvu:

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto sty 16, 2018 9:00 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Gieronimo :(
Może ktoś go sobie przywłaszczył....

waanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2391
Od: Czw paź 30, 2014 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 16, 2018 11:37 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Nie wiem, naprawdę. Prosiłam tę fundację "Chrońmy zwierzęta", żeby go przetrzymali po pobycie w lecznicy, do której go z siostrą zawiozłyśmy. Nie chcieli, bo taksówkarze się nie zgodzą, bo to ich kot, no i stało się. Czasami mam dosyć, mam wyrzuty sumienia, że nie potrafiłam pomóc kotu w potrzebie.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto sty 16, 2018 12:48 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

gatiko pisze:(...)
Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, (...)


Kilka lat prosił o pomoc.
I wreszcie stało się.
Teraz te "wiele osób" może sobie pogratulować.

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Wto sty 16, 2018 15:55 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

ewar pisze:Nie :( :( :( Geronimo :(
Obrazek
Dawno nie byłam w Tarnobrzegu. Geronimo widziałam jesienią i był w dobrej formie. Miał ciepłą budkę , był czyściutki, wyczesany, cieszyłam się, że tak dobrze wygląda.
gatiko, dzięki za info :1luvu:

Osobiście, widziałam go z daleka, przelotem... latem. A ostatnio, jak szłam tamtędy ( 2 razy jakoś ), to nigdzie go nie widziałam. Zastanawiałam się, co z kotkiem.
Aż tu trafiłam na to, co wysłałam w poprzednim poście. :-/

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7141
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Śro sty 17, 2018 7:01 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

tabo10 pisze:
gatiko pisze:(...)
Od kilku lat w okolicach postoju taksówek przy dworcu PKS w Tarnobrzegu mieszkał śliczny długowłosy kot. Opiekowało się nim wiele osób, miał zapewnione schronienie, smakołyki i opiekę weterynaryjną. Zniknął w wigilię, (...)


Kilka lat prosił o pomoc.
I wreszcie stało się.
Teraz te "wiele osób" może sobie pogratulować.

Kot był zadbany jak na bezdomnego kota. Po tym jak zawiozłyśmy go z Dorotą do lecznicy na wycięcie kołtunów ( poprosiłam też o sprawdzenie ząbków i w ogóle przegląd) to już był chyba regularnie czesany. W miskach zawsze było jedzenie i mleko ( no, cóż). W prowizorycznych domkach było świeże siano, był styropian. Chcę być sprawiedliwa i dlatego to piszę. Rozmawiałyśmy z taksówkarzami i usłyszałam, że Geronimo tak długo tam jest, że jakby go zabrać to "serduszko by mu pękło" :wink: Ja bym zaryzykowała tę kardiologiczną przypadłość. Żałuję, że p.Małgosia nie jest już prezesem Ogrodu św.Franciszka, wyjechała też ponoć, bo gdyby była w Tarnobrzegu to Geronimo miałby dom. Z nią się mogłam jeszcze dogadać.Przywiozła mi kilka tarnobrzeskich kotów, tymczasowałam je i znalazły dobre domki.
Ludzi trudno jest niekiedy przekonać, że koty aż tak bardzo nie cenią sobie wolności jak im się wydaje.
Geronimo nie był jedynym kotem, który przychodził na postój taksówek. Zgłaszałam ten problem, bo widziałam kociaki w pobliskich ogródkach. Tam są takie szeregówki. Na forum szukałam osób z Tarnobrzega, ale tylko gatiko znalazłam.Ona jednak pisała, że tam już nie bywa.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Śro sty 17, 2018 8:00 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Nie sugeruję Twojej osoby ewar,która zaniedbała pomóc temu kotu. Wciąż tymczasujesz,nie jednego kota,a kilka.Ile może zrobić wciąż jedna i ta sama osoba?

Skoro gatiko jest z Tarnobrzega i znała problem,szkoda ,że nie zrobiła nic w sprawie kota. Tłumaczenie,że ktoś "już tam nie bywa" jest tłumaczeniem przedszkolaka.
Zabranie na tymczas do siebie,znalezienie tymczasu u kogoś,choćby ogłaszanie z ulicy-było wiele możliwości.
Było na to kilka lat,jak podajecie. Był ładny,pół długowłosy,znalazłby amatora.Ale nikt nie podjął konstruktywnych działań,każdy oglądał się na drugiego,a kot czekał....

Mam prawo tak pisać,bo przerabiałam dokładnie ten sam problem z Warbudkami-dwoma kocimi seniorami zabranymi spod budki strażniczej.
viewtopic.php?f=1&t=174542
Były bezdomne,mieszkały w paskudnej okolicy firmy budowlanej,w brudzie i pyle betonu kilka lat. Też miały jakąś tam karmę i budkę,też tam nie bywałam często. Nie miałam jednak sumienia w ogóle nie bywać,wiedząc ,że tam są. Wiedziałam,że muszę COŚ zrobić.W końcu nie wytrzymałam.Zabrałam, na siłę,wbrew zdaniu "opiekujących się" i mimo ich zdecydowanemu sprzeciwowi.Miałam o to awanturę od strażników,że to "ich" koty,ale mam to gdzieś. Były ich,ale jak potrzebowały pomocy,to już były niczyje. Do dziś żałuję tylko,że zabrałam koty tak późno,ale zawsze był jakiś inny tymczas w kolejce,pilniejszy,a one jednak miały jakieś lokum.Teraz oba są szczęśliwe w DS. Żałuję,że nie mogły grzać dupek w ciepłych łóżkach wcześniej ,zamiast się poniewierać udając "zaopiekowane" koty.
I są to koty najzwyklejsze z możliwych: buraska i krówek-czyli najmniej chodliwe kolory. I w dodatku wiekowe. Nie były pół długowłose,nie były atrakcyjne.

Trzeba szukać pomocy dla kota,zanim będzie za późno,a nie wirtualnie rozpaczać ,że zaginął.

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Śro sty 17, 2018 15:52 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

A ja mam żal do fundacji, że wypuścili kota. Prosiłam, żeby przetrzymali, że go wezmę, że znajdę mu dom, ale bali się taksówkarzy. Poprosiłabym kogoś zmotoryzowanego o podwiezienie, ale nie w ciemno, bywało bowiem i tak, że byłam w Tarnobrzegu, kilka razy łaziłam na postój, a kota nie było.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Śro sty 17, 2018 20:37 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7141
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Śro sty 17, 2018 20:39 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

gatiko pisze:tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

Nie rozpaczam wirtualnie , tylko zwyczajnie jak się tylko dowiedziałam ( wirtualnie ),co się stalo, wkleiłam wiadomość na wątku ewar, bo pamiętam,że kiedyś o nim wspominała.
Kiedyś też zapytałam o zdrowie jednej kotki, zaatakowałaś mnie i zarzuciłaś kilka rzeczy. Opanuj się na przyszłość.
Nie oceniaj. Najpierw poznaj, a później wnioski wyciągaj.

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7141
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Śro sty 17, 2018 21:37 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

gatiko pisze:
gatiko pisze:tabo10,bardzo Cię proszę, skoro nic o mnie nie wiesz, nie oceniaj.

Nie rozpaczam wirtualnie , tylko zwyczajnie jak się tylko dowiedziałam ( wirtualnie ),co się stalo, wkleiłam wiadomość na wątku ewar, bo pamiętam,że kiedyś o nim wspominała.
Kiedyś też zapytałam o zdrowie jednej kotki, zaatakowałaś mnie i zarzuciłaś kilka rzeczy. Opanuj się na przyszłość.
Nie oceniaj. Najpierw poznaj, a później wnioski wyciągaj.


Ano właśnie dlatego,że znam Twój sposób działania (a raczej jego brak)z poprzedniego wątku,napisałam powyższe.
W tamtym wątku też ograniczałaś się do wirtualnej troski o kotkę. Przypomnę,że wątek trwał 2,5roku (!) i przez ten czas jedyne co zrobiłaś,to prosiłaś o informacje i nowe zdjęcia (jakby osoby działające na miejscu nie miały dostatecznej ilości zajęć,tylko bezcelowe fotografowanie dla Ciebie zestresowanego kota i wysyłanie w nieskończoność apeli o pomoc). Tam było wówczas na starcie 12 kotów i pies do adopcji,po zmarłej. Na cito. Nie pomogłaś żadnemu z tych zwierząt,nie zaproponowałaś nawet zrobienia darmowych ogłoszeń,o całej reszcie nie wspomnę. Cóż,prawda zwykle w oczy kole. Dobrze. Może w przyszłości sama się opanujesz (zamiast mi to zalecać) i zabierzesz do roboty,zanim miniesz zostawiając bez pomocy kolejnego kota.

Tutaj (w tym wątku)schemat Twojego działania ,jak widać,jest identyczny.
Pomaganie nie polega na wirtualnej trosce. A na realnych,konstruktywnych działaniach w realu.
Mimo,że Geronimo mieszkał niedaleko Ciebie i ewar TYLKO Ciebie z Tarnobrzega znalazła na miau,też nic nie zrobiłaś dla tego kota. Tłumacząc jak dziecko "że już tam nie bywasz". Dla mnie taka odpowiedź jest niepojęta 8O
To dla mnie wystarczający dowód,na wyciąganie wniosków. Dobrze,by było ,byś i Ty je wyciągnęła.Nie dla mojej przyjemności,ale dla dobra kotów,które kiedyś spotkasz na swojej drodze.

ewar,na fundacje nie liczyłabym . Dowód z ostatniego miesiąca: kompletnie oswojony kot zabrany przeze mnie znad morza. Z naciętym uchem,czyli kastrowany przez którąś z tamtejszych fundacji i...wywalony z powrotem w nieprzyjazne dla kotów miejsce. Jak trafił do DS,opiekunka nie mogła uwierzyć,że taki łagodny jak cielę kot mieszkał na ulicy. Tuż po przywiezieniu dał się nawet wymyć prysznicem w wannie (zasikał sobie brzuch w podróży),nie syczał,nie prychał,nie wyrywał się,nie miauczał! Potem spokojnie domywał się bez stresu sam na drapaku. Bez problemu korzystał z kuwety i bawił się z wnukami opiekunów. Gdyby nie jego zdjęcia z ulicy,Pani sama przyznała,że nie uwierzyłaby,że go komuś "nie ukradłam". Powiedziała to szczerze i otwarcie,bo obie byłyśmy w szoku jak takiego super miłego,łaskawego kota ktoś po kastracji mógł wywalić w miejsce bytowania???!. No cóż tak działają tamtejsze fundacje. Takich oswojonych kotów było tam kilkanaście!!! W ciągu niespełna 20 dni udało mi się znaleźć dla kilku z nich domy (także dzięki pomocy w ogłoszaniu osób z forum). Jakim cudem miejscowym fundacjom latami się to nie udawało? Dodam,że nie widziałam tam ani pół ogłoszenia o bezdomnych kotach szukających domu, ani papierowych rozwieszanych w okolicy (a przyjeżdża tam sporo turystów,może ktoś by się zlitował),ani na olx z tamtej okolicy. A jak poprosiłam fundacje o pomoc,usłyszałam tylko dramatyczne historie o przekoceniu w każdej z nich i bezradności. Zero działania. Zero pomocy. A prosiłam o nią nie tylko ja,ale i parę osób z forum,zaangażowanych w pomoc tamtejszym kotom po moich apelach.
Szkoda słów na działalność znacznej większości fundacji. Mocno zastanawiam się w tym roku,czy jakakolwiek zasługuje na 1%,bo tylko w okolicy rozliczeń podatkowych potrafią się pięknie aktywować i przerzucać na FB ile która nie zrobiła więcej i lepiej od poprzedniej.

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw sty 18, 2018 6:54 Re: Huciane kotycz.IV.Bartuś w swoim domku.Jadzi nie ma...

Proszę, nie kłóćmy się. Za dużo mam zgryzot, muszę na bieżąco rozwiązywać swoje problemy. Jeżeli chodzi o fundacje, to faktycznie jakoś nigdy nie udało mi się uzyskać sensownej pomocy, o ile w ogóle.
Dzisiaj jadę pod hutę, ale czy uda mi się jakiegoś kota zobaczyć? We wtorek byłam, nawet Czakiego nie widziałam. Nie lubię już tam jeździć :oops:

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 41 gości