Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze: Qrwa twoja mać. Qrwa ...
Złość, rozpacz, rozgoryczenie, zaskoczenie... płynęło z tej soczystej qrwy.
Ruszyłyśmy z kopyta ku głosowi. A wydobywał się on... z bałwankowej łazienki. Ryczący głos był głosem Babci płynącym zza drzwi. Matka prawie je z zawiasów wyrwała.
Nie wiem jak to napisać by delikatnie było. Ale chyba napiszę wprost. Babcine, konkretne jej poślady wylądowały na umalowanej na biało desce klozetowej. Twórca zapomniał o swym zakazie pierwszy i pozostawił trwały odcisk swego dupiszcza. I odwrotnie. Farba przylgnęła do skóry tworząc łuk triumfalny. Dzieło malarza. Dobrze, że w domu był rozpuszczalnik Moja rodzicielka pracowicie ścierała z tylnych linii papilarnych ślady farby.
Kiedyś oglądałam film o rozwinięciu się chirurgii. Filmowcy doszli do wniosku, że gdyby wojen nie było nie osiągnięto by takich wyników w tej dziedzinie. Lubię myśleć, że czyjś kawałek ciała odciśnięty w czymś tam może dał pomysł do ... odbijania paluszków przestępców. Kryminologia dzięki temu się rozwinęła.Bo ktoś patrząc na ślady ozdobione zauważył, że każdy jest nie powtarzalny.
Nie, nie piszę tej historii by Babcię ośmieszyć. Kto mnie zna, śledzi wątek... ten wie żem biegła w dziedzinie lapsusów i durnych zachowań. Jestem niedrobną wnuczką swej Babci, córką swej Matki. Mam te same geny. Ile osób kłania się bankomatom? I ciągle myli auta? Takich historii było wiele. Skądś to mam. Geny!
Dobrze, że jest co wspominać. Dobrze, że jest z czego się śmiać.
To jest nasze dziedzictwo. Chciane, nie chciane. To nie jest ważne. Ważne, że jest.
kajtek56 pisze:A co się stało z deską? ...
waanka pisze:Boska Babcia
ASK@ pisze:kajtek56 pisze:A co się stało z deską? ...
To nie były czasy gdzie wsio w sklepie było. Wszystko się zdobywało.
Malownicze kreski i cienie , czyli dupnyje odbicie fantasty, zostały zamalowane. Po wcześniejszym zdjęciu deski.waanka pisze:Boska Babcia
Czyli BB. Rozgryzłaś system
Zawsze, ale to zawsze uważałam ,że BB to Boska Babcia. BB to nie Brigitte Bardot .
Tyle ,że jej się spodobało i się zaistniała tym skrótem w świecie. Gdyby Babcię puścili przed kamery to cały świat byłby u jej stóp!
ASK@ pisze:Wczorajszy wieczór. Spokój. Niby spokój. Jam wyłożona na wyrku i obłożona kotami. Inne bawią się na dywanie. W kuchni Janusz garami wali. Wiadomo, podjada. Oficjalnie nic nie żre ale słychać jak się mota miedzy lodówką i narzędziami dzięki którym kanapkę może zrobić. Kanapka to jest delikatne wyrażenie. O ilości "kanapki" wnioskuję po ilości okruchów jakie są na blacie. Bo o ich sprzątnięciu się zapomina. Rankiem leżą wypoczęte i rozwalone po całości
No więc wieczór trwa. Ja leżę obłożona kotami. Inne bawią się na podłodze. Inne na posłankach czy drapaku polegują. Telewizorek gra. TZ-t w kuchni bawi się nadal w kucharka. Pracuje nad opcją jak "mało dowodów zbrodni obżarstwa zostawić". Koty niby śpią ale strzygą uszami przy każdym mocniejszym dźwięku jakie są słyszane. Jednak tyłków nie ruszają. Już wiedzą ,że nie warto. Przynajmniej jak ja jestem. Nie pozwalam dawać im wędliny bo potem wymiotują nie pogryzionymi kawałkami. Jak mnie nie ma też nie dostają bo po śladach wiem co się dzieje. I głowy lecą.
Janusz kończy. Szykuje się do wyjścia. Jeszcze wody odlał Angelkowi by do Convy była. Mnie by do tabletek było. W dwa osobne kubeczki, żeby nie było. Przyswoił wiedzę ,że to rano potrzebne jest a nie czajnik cały ukropu.
Wieczór. Koty leżą. Uszka bystro im się ruszają. Czujne bestie są mocno. Janusz odsuwa szufladę. Już wiem ,że będzie ostrzył nóż ,którym nery kroję. By rano rączek nie umęczyć moich. By nie słuchać mego gderania ,że od tylu lat ciebie o to proszę a ty jak zwykle nie słuchasz.... Słychać szus noża o ostrzałkę. Jeszcze pierwszy nie przebrzmiał jak futra na nogi się zerwały. Pewne poruszenie nastało. Wszystko spojrzało ze zdziwieniem na mnie. Leżę A kto nery da Wszak narzędzie się ostrzą Nery o tej porze
Tylko Gajka nie zajarzyła pory i wybuksowała do kuchni. Szybkość światła, ślizg kontrolowany na zakręcie, hamowanie kuprem, kierunkowanie się ogonem, obicie się o ścianę i wylądowała w drzwiach pomieszczenia. Jeszcze tylko hamowanie z piskiem i dziewczę się wmurowało. Dosłownie zamarła gapiąc się na Janusza. Głowina odwróciła się w moim kierunku z wyrazem zaskoczenia. Coraz większego. Zerkała raz na Janusza stojącego z narzędziami a raz na mnie byczącą się pod kołderką. Wreszcie zajarzyła ,że nic z ner nie będzie. Uwierzcie, widać było na jej pysku zrozumienie swej pomyłki. Strzepała godnie futro, podniosła dumnie głowę i z uniesionym pyskiem godnie oddaliła się w planowanym kierunku. Gonił ją nasz śmiech bo nie było możliwości się nie śmiać. Gajunia wiedziała ,że to z niej. Przeprosiłam ją ale nie przestałam się śmiać. Ciągle mam przed oczami jej mordkę. Najpierw tak radosną bo dodatkowe żarcie będzie. A potem zawstydzone i obrażone, że żarty z niej sobie robimy.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 146 gości