Wczoraj przepłakałam pół nocy. W sumie nie jest to do końca normalne, zgadzam się. Ale ubodło mnie już to wszystko bardzo. Wszystko co się tutaj wydarzyło potwierdza tylko to co myślę o takich sytuacjach. Moje zdanie jest takie jak Fifulec. Jednak nie zostało zrozumiane to co pisałyśmy we trzy, bo oczy niektórym osobom przysłoniło własne "ja". Nikt nikogo nie chce przekonywać do żadnego zdania. To pozostaje w kwestii wyboru. I dlatego ja unikam imprez wszelakich jedzeniowych oficjalnych z ludźmi, z którymi się mało znam. Bo nie mam ochoty być igłą w czyimś oku. W takich sytuacjach właśnie to mięsożercy atakują wege - zawsze! Teraz zostałam oceniona przez pryzmat tego właśnie przez osoby, które uważałam za przyjaciół. Ale tutaj przecież nie ma przyjaciół, prawda? Tu albo idziesz ze wszystkimi, albo zostajesz wyrzutkiem. Przyjdzie taki moment, że ludzie obracają się plecami do kogoś i zaczyna się palić poczta od posyłanych wiadomości priv. A następnie jest bojkot wątku. Nie raz to widziałam na tym forum.
Zawsze spuszczałam głowę w sprzeczkach - niech wyjdzie na Twoje. Teraz ta rozmowa nie musiała tak wyglądać, ale jakieś wewnętrzne emocje poszczególnych osób nie pozwoliły wybić się ponad to i uznać, że wszyscy powinniśmy działać w obronie zwierząt. I wcale nie samym weganizmem. Jestem daleka od tego, żeby komuś to wmawiać. Baa nawet wiem, że jak ktoś bez wyraźnych wewnętrznych przekonań przejdzie na wegetarianizm to polegnie. Tego się nie robi dla mody, dla zdrowia, dla szpanu. To się robi, bo w pewnym momencie świadomości, organizm sam zaczyna odrzucać produkty zwierzęce.
Kiedyś nie sądziłam, że zostanę weganką i nadal nią nie jestem w 100%tach. Ale pewnego razu postanowiłam nią zostać. I poniosłam porażkę. Przez miesiąc męczyłam się z tym bardzo, bo zwykłe zakupy nagle stały się zakazane, nie umiałam gotować, jakoś tak przyszło to wszystko od nie tej strony. I postanowiłam wrócić do wegetarianizmu, ale weganką się uczyć być. I takie podejście naprawdę procentuje. Jak wegetarianką zostałam z dnia na dzień, tak weganką trochę mi zajmuje, ale znowu widzę, że mój organizm na tym etapie świadomości zaczyna odrzucać kolejne produkty sam naturalnie. Są to sery, mleko, jajka. Jakoś tak coraz bardziej są to dla mnie produkty niejadalne.
To o mnie, gwoli wyjaśnienia.
Ale czy ja napisałam gdziekolwiek komukolwiek coś o tym, że nie powinien jeść tego czy tamtego???
Czy ja w ogóle truje o tym?
Czasem pojawia się przepis. Parę razy ulało mi się na zło tego świata.
A mimo to zastałam tak nisko oceniona.
Niektórzy odwrócili się plecami i odeszli. I wiem, że niejedna osoba.
Ci co wojują z fajerwerkami, mam nadzieję, że bojkotują też wielką orkiestrę. O Owsiaku można powiedzieć, że celowo znęca się nad zwierzętami, bo wie na pewno, że to zwierzęta zabija. A ludzie na to płacą. Dają mu w łapę, żeby tą kasę puścił w powietrze. Mało tego - na planie często są zwierzęta. Ale to Owsiak - wtedy nikt nie płacze nad fajerwerkami i umierającymi zwierzętami.
Przykro mi, że to co zostało tutaj napisane jest niewygodne dla wielu.
Nigdy nie szlam z tłumem.
Mimo to przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni.
Dziękuję Zuzo i Moniko za dobre słowo w tej niedobrej sytuacji.
I pomyśleć, że gdybym nie dała tamtego zdjęcia...
Dziś się obudziłam i zobaczyłam taki obrazek i musiałam wiele razy mrugać, żeby w to uwierzyć:


Moniko mam nadzieję, że Ser_Kociątko się wypowie, ale trochę też powiem - Kubuś inaczej się zachowywał jak był w większej liczbie kotów. Teraz jest zupełnie innym kotem. Nawet moja wetka powiedziała, że odżyje w mniejszej grupie, więc chyba coś w tym jest, że Bagi mogła się bać takiej ilości kotów. Ja też się bałam kolejnego kota, ale widziałam, że jest nam potrzebny. Ale ja się wielu rzeczy boje tylko co z tego wynika? Mija miesiąc za miesiącem a ja z życia nie korzysta, bo się boje, a nic się nie dzieje. Teraz pomyślałam, że nie będę myśleć i szukać "za" i "przeciw". Aśka powiedziała, że ma kota, a ja na to - dawaj

