Właśnie pomyślałam o roślinach, na badaniach się nie znam. Tyle, że nasz około 5 miesięczny kociak, właśnie zaczął puszczać takie pawie, mąż od razu do weta bo "znowu" coś. Okazało się, że gowniarz zaczął wpieprzać kwiatki, ponieważ ja się nie mogę obecnie zająć czymkolwiek w domu, to mąż wszystko robi, a jak wiadomo faceci nie zawsze są spostrzegawczy
Dopiero fakt, że naszedł zbrodniarza na gorącym uczynku, rozjaśnił sytuacje. Otóż mały siedział na parapecie wpierdzielał rośline i prawie natychmiast rzygał wodą z pianą, tyle że cwaniak nie robił tego pod siebie na parapet a wystawiał łebek i puszczał na podłogę, nigdy też nie było w wymiocinach fragmentów roślin...
Dodam, że wszystkie wyniki miał w normie, był już po leczeniu i nic a nic nie wyjaśniało wymiotów. Dziś wszystkie (prawie) rośliny z domu zostały eksmitowane i wymioty ustąpiły, choć trwały jeszcze przez około tydzień.