Ze wsi. Zadzwoniła dziewczyna, która psom w okolicy pomaga, że jest kotka do pilnej sterylki i chory maluch. Pojechałyśmy. Rozpanoszyłyśmy się na terenie. Właściciel wiedział, że będziemy. Wyszedł, usiadł i skomentował, że tamte zdechły, to ten też zdechnie. Miał na myśli dwójkę rodzeństwa tej małej. Odeszły ze skrajnego zaniedbania, niedożywienia i kk. Małą capnęłam. Okazało się, że jej matka dzień wcześniej gdzieś się ponownie okociła.
Mała szybko zareagowała na leczenie. Jest ujmująca. To takie zalęknione, łagodne dziecko.
Tak było
Tak jest
Mała garnie się do pozostałych kotów. Od pierwszego kontaktu nie wykazywała żadnego lęku. To Takie małe dziecko, które potrzebuje się przytulić. I tak często śpi - przytulona do innych kotów. Do ludzi z lekkim lękiem początkowo. Teraz już dużo śmielej. Przy kotach leży przytulona i nie porusza się jakby bała się, że to ciepłe duże futro odejdzie i znów zostanie sama.