Przeważnie dolewam ciepłej wody - bardziej mi tu chodzi o nawodnienie kota, bo pod moją nieobecność zostawiam im chrupki, a tyle się o kotach nerkowych naczytałam, ze wziawszy pod uwagę, ze jednak suche mają w menu, wolę im chlupnąć.
Żarcie często ciepłe, uwierz, jest różnorodne, żongluję też miskami, w sensie nie stawiam zawsze w tym samym miejscu- czasem na parapecie, na szafce etc.
I co?
I wczoraj miały "cheat day", czyli zaserwowałam im karmę wątpliwej jakości na kolację, czyli winstona za 89 groszy, przyjęty z entuzjazmem.Dzisiaj już chciałam powrócić na właściwe tory i urządziły strajk głodowy. Micha pełna, więc im suchego nie dawałam, wyszłam z domu, wróciłam - koty głodne, micha dalej nietknięta. Wyjątkowo upierdliwe są, miaukotliwe- bo głodne, ale tamtego jeść nie będą, właśnie TŻ się od nich w kuchni ogania.
Serio jestem z dogadzajacych, mam szafkę wypchaną dobrej jakości puszkami różnych smaków i 3 firm, , filetówkami(teraz cosma, róże rodzaje), nawet ze 2 winstony na bula(i to by zeżarły o każdej porze dnia i nocy), mieszanki z surowego mięsa mam porobione i zamrożone (Stefcio od jakiegoś czasu jada tylko świeże
jak były mrożone to drugi kot ma na wyłączność, ona nie tknie) .
Wniosek mam taki, że
im bardziej ja dogadzam, tym bardziej one podnoszą poprzeczkę a mnie szlag trafia.
Miarka się przebrała.
Nic to, ewentualnie ktoś stąd TOZ na mnie naśle, że koty głodzę
Głodzone koty są obłożone zimową warstwą wdzięku, która je miękko otula i dynda wałkiem pod brzuchem i mają od rana pełną miskę jedzenia, które niby jest fest odżywcze i ma niebiańska proporcję wapnia do fosforu czy czegoś tam, ale nie uzyskało aprobaty.
Znaczy się, 2 tygodnie temu pałaszowały, ale dziś, po winstonku im nie podchodzi, a fuj. Wiec głodne kotki, biedne!
Ktoś tu nawet kiedyś założył wątek z prośbą o nierozpieszczanie kotów, bo bywa że kot dom musi zmienić i jest problem... i chyba był nawet opisywany kot, który nie jadł nic, aż się okazało, że zwykł jadać tylko wątróbkę(?) Nie potrafię odnaleźć teraz wątku.
Dbanie dbaniem, rozpieszczanie owszem- ale bez przesadyzmu.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.