Bruna pisze:Już w pierwszym wpisie pani napisała, że szuka kotka, bo dzieci chcą. W trakcie korespondencji wyszło, że kota już wcześniej mieli, ale odszedł ze starości. Jak już wcześniej pisałam, na moje oko, jest to zwyczajny, pospolity dom, w którym kot jest, bo jest. Dostanie jedzenie, dzieci, jak będą miały czas i ochotę, to się z nim pobawią i to wszystko. Po wpisach pani, nie wiem, czy planują kastrację kocurka. Na chwilę obecną, pani trochę zdziwiona: po co kastrować, jak będzie tylko w domu? Nie mam pojęcia czy jak kot zachoruje pójdą z nim do weta. Pełno znaków zapytania. Wolałabym, aby chętna osoba zasypała mnie pytania o kotka. Ja muszę ważne kwestie sama poruszać i wyciągać od tej pani odpowiedzi, które są bardzo lakoniczne i utwierdzają w przekonaniu, że pani nie jest zorientowana w podstawowych zagadnieniach. Nie wiem, może my za dużo wymagamy od ludzi, może jak kotek u pani już będzie, to w razie czego zgłębią wiedzę. W każdym bądź razie sprawdziłam kocurka książeczkę i dopiero 27. 11 ma termin drugiego szczepienia, to i tak trzeba poczekać z adopcją, bo bez szczepienia nie dam na pewno. Dziś zapytam się pani, czy odpowiada jej termin za dwa tygodnie i zobaczymy, co napisze.
Ja bym już do tego domu kota nie dała. Jeżeli pani nie widzi potrzeby kastracji, to nie łudź się, że pójdzie z kociakiem kiedykolwiek do weterynarza. Jak zacznie znaczyć w domu, to go najnormalniej w świecie wystawią na ulicę. No bo skąd wśród bezdomnych kotów najwięcej jest takich podlotków w okresie dojrzewania? Ludzie biorą malutkie kociaki, bo to takie śliczne kuleczki a dzieci chcą. A jak ta kuleczka zaczyna dojrzewać to fru na ulicę, bo... podstawowy brak wiedzy, a i tej wiedzy nie chce się nabyć, prościej wyrzucić, weźmie się następnego.
Bruna, nie wymagamy za dużo od ludzi. Chcemy tylko aby nasz uratowany i wychuchany kotek miał godne życie. A nie byle jakie. Byle jakie to on już miał, na starcie. Według mnie szkoda już Twojego czasu na dalszą korespondencję z panią.
Nie wiem skąd jesteś, ale może daj ogłoszenia na jakieś duże miasto. W dużych miastach świadomość ludzi jest większa. I dostęp do weterynarzy (jak ktoś już to napisał), co jest niezwykle ważne. Czytasz pewnie tu na forum o różnych sytuacjach, kiedy kot poważnie zachoruje czy zdarzy się wypadek a na wsi nie ma kompletnie dostępu do weta. A to są cierpienia i tragedie tych zwierzaków, kiedy nie otrzymują pomocy.
I koniecznie od razu mów o wizycie przed adopcyjnej. Ja taką informację zamieszczam już w ogłoszeniu, wstępnie odsiewa to różnych oszołomów. Dawniej tego nie pisałam w ogłoszeniu, to miałam takie zapytania, że przez tydzień nie mogłam dojść do siebie. Teraz jest mniej pytań, ale odpadły typu "poprzedni kot utopił się w studni, a pani kotek jest taki podobny" (oczywiście studnia dalej nie zabezpieczona, pani nie widzi takiej potrzeby, nawet na sugestię że następnym razem może wpaść dziecko.)
Jak zgłosi Ci się jakiś w miarę sensowny dom, to zawsze możesz poprosić kogoś z forum o wykonanie wizyty przed adopcyjnej. Pójdzie ktoś z doświadczeniem, kto będzie wiedział na co zwrócić uwagę i o co pytać i sprawdzi dom. My tak robimy, widziałaś pewnie na forum wątki z prośbą o wykonanie wizyty PA w jakimś innym mieście.
I masz rację, nigdy w pełni nie sprawdzimy przyszłego DS, nawet wizyta PA czasami nie jest w stanie wyłapać wszystkiego, taka jest prawda (ale ktoś w tym domu już był, widział warunki, widział ludzi, rozmawiał z nimi osobiście, a to dużo). Dlatego np. ja mam długo kontakt z takim domem, DS-y wysyłają zdjęcia, piszą o kotkach, o ich poczynaniach i widząc warunki w jakich żyje koteczek, jestem spokojna o swojego adoptusia.
Wiem, że to nie jest wszystko proste dla Ciebie, bo nie masz doświadczenia. Ale my też kiedyś zaczynaliśmy. Pewnie że ciężko jest oddawać swoje uratowane i wychuchane kocię do obcych ludzi których nie znamy. Ale tak trzeba. Bo co zrobisz jak na Twojej drodze stanie kolejna kocia bieda? Zostawisz ją, powiesz że nie masz już miejsca?
Powodzenia
Masz śliczne kociaki, uda znaleźć się im najlepsze domy