Krwiolecznictwo u kotów w naszym kraju nadal nie jest w rozkwicie
Gdy w desperacji szukałam krwi dla naszej Czarnej to obdzwoniłam co się dało z nadzieją że gdzieś mają jakąś zachomikowaną krew bo np. właśnie sprowadzili a nie udało się jej podać.
Zadzwoniłam też na SGGW.
I co usłyszałam?
"Pani, ja już nie pamiętam kiedy my ostatnio kotu krew podawaliśmy".
A to przecież nie jest tak że nie ma kotów potrzebujących transfuzji.
Po prostu się ich nie zleca.
Mam nadzieję że uda się znaleźć potrzebującego biorcę na tą krew.
Bez sensu żeby się zmarnowała