Dzień dobry
Pani Joanna poza niemałym stadkiem kotów w domu (
viewtopic.php?f=1&t=178388 - koty w dobrych domach, mają je świetnie) przez wiele lat dokarmiała też koty na mojej ulicy. 5 lat temu przeprowadziliśmy akcję sterylizacji, po której ostatecznie na ulicy zostało 5 kotów. Obecnie mają 8 lat (3 kotki, siostry) (6 lat jedna kotka) i starszy kocur, który dołączył do stada kilka lat temu. Koty świetnie sobie radziły, mimo, że prawie całe życie spędziły pod samochodami. Niestety jakieś 1,5 roku temu stado się podzieliło, młodsza kota przegnała starsze, i te zaczęły okupować parapety okien piwnicznych jednego z budynków.
Na początku ubiegłorocznej zimy sądziłam, że siedzą na tych parapetach, bo jest im jeszcze ciepło, a jak się zrobi naprawdę zimno - skupią się w stadzie. Nic z tego. W połowie grudnia została postawiona mała budka, z której natychmiast zaczęły korzystać. Okazało się też, że wspólnota jest bardzo nieprzychylna - budka 2 razy lądowała w śmietniku.
Aktualnie zarząd się absolutnie nie zgadza na postawienie budki nawet na zimę ("będziemy wyrzucać, rąbać, a koty niech zdychają"), a koty nie mają zamiaru się nigdzie ruszyć. Obecnie budkę wystawiam wieczorem, rano chowam do piwnicy..
Zapadła decyzja, żeby te 3 stare kocice, które już najwyraźniej w świecie kotów wolnożyjących sobie nie radzą, zabrać stamtąd i poszukać im domów. Jedną złapałam w czwartek, jest w klinice. Wyniki krwi ma w normie, testy negatywne, nie ma świerzba, jest też po sanacji 4 zębów. Wstępnie mamy już też DT z szansą na stały.
Pod budynkiem zostały jeszcze dwie kotki. Pozwalają się dotykać przez ludzi, których znają, nie wykazują żadnej agresji, ale na pewno są to kotki wymagające dużej cierpliwości przy oswajaniu, spokojnego i przede wszystkim dobrze zabezpieczonego domu.
Dlatego też (mimo, że nie będzie to dla nich najlepsze) szukam też DT, żeby po prostu móc je dalej łapać (to akurat na otwartym terenie nie jest takie proste) i zapewnić schronienie przed mrozem.
Kotki są przyzwyczajone do karmienia przez starsze osoby, mają 8 lat, być może dobrze sprawdziłyby się jako 1 zwierzę w domu takich właśnie osób. Na ulicy nie zostało już im wiele lat życia, a jeśli pójdę na noże w sprawie budki (nie mając innego wyjścia) boje się ,że po prostu zostaną otrute. Takie sytuacje w Śródmieściu nie były rzadkością - podobno znajdowano nad Wisłą budki razem z otrutymi kotami..
Zastanówcie się proszę, może ktoś mógłby jakoś pomóc.
Pozdrawiam
S.