Aż zazdroszczę Tobie tego uczucia, kiedy przyjdzie po raz pierwszy! - ja przy moim się poryczałam i nadal hołubię takie chwile, bo jest lekko dzikusek.
Cudownie! Będziesz miał jeszcze radochę ogromną
Mój do ręki nie podchodzi, czasem boi się nawet mojej, mimo spokojnych i delikatnych ruchów; ewentualnie co kilka dni wtarabani się na kolana do mnie i pomruczy chwilkę.
Po prawie roku tylko mnie się nie boi, resztę domowników szerokim łukiem okrąża
i zwiewa na półki pod sufit
Dodam, że adoptowany był jako 3,4-miesięczne kocię i miał czas się nauczyć i przyzwyczaić.
Coż, u mnie taki typ, no i gwałtowność moich dzieci też nie zachęca do wylewności
Przepraszam za OT u Ciebie