morelowa pisze:Skręcona, uderzona, coś pękło?..
Nie da się do weta jakoś? prześwietlić nie trzeba by?
Dało się do weta. JAKOŚ
Próbę podjęłam po swojemu, czyli na mielone i transporter. Ciężko było, zjadał, ale się wycofywał, odchodził, pochrupał chrupek.. Juz miałam zrezygnować, gdy wlazł i zamknęłam drzwiczki. I się zaczęło. Darł mordkę i się szamotał i wyglądało to tak, zę szłam z nim w transporterze, a obok mnie biegł jego brat Miluś i darł japkę. W gabinecie zwiał, dwa razy, pozwalał wszystko, z parapetu,l. z półek, leki, narzędzia no total. Uciekł za szafkę. wetka odsunęła trochę, wylazł, złapałam go lewą ręką, prawą ręcznikiem unieruchomiłam łepek, siedziałam na podłodze i dodatkowo trzymałam go między nogami. Powiedziałam wet, ze albo go zbada na podłodze, albo w ogóle, bo go nie przeniosę.
Udało się. łapa cała, ruchoma, zero złamania, skaleczenia, obrzęku, ropnia, nic, wszystko ok. Łapek tak dyszał, że bałam się, ze zejdzie. Dostałam Onsior (?), to jest przeciwbólowy i przeciwzapalny, ale dedykowany właśnie na problemy mięsniowo-kostne. Być moze ma naciągnięte/zerwane jakieś więzadło czy stłuczoną łapę.
Oczywiście w gabinecie zwiewał bez problemu na wszystkich czterech łapach.
Powiedziałam wet, zę jak coś zniszczył to pokryję wszystkie koszty. Z duszą na ramieniu pomagałam w porządkach - na szczęście nic nie pobił, tylko pozwalał, więc nie ma dodatkowych kosztów.
Koszt wizyty 30zł.