Zrobię mały off, ale w międzyczasie dorobiłam się chyba kolejnego tymczasa i mam wielki problem. Właściwie nie wiem jak to się stało, poszłam z nim tylko do weterynarza, a teraz śpi mi na dywaniku w przedpokoju..
Psiak jest CUDNY.
Może się trochę z niego nabijam, ale śmieję się, że to jest karykatura belga i powinni mu za to dać rodowód jakiegoś dzikiego pseudoklubu .
Bo to taki trochę owczarek na jamniczych nogach. Myślę, że jakbym samą głowę ogłaszała to znalazłoby się wiele chętnych
Choć z nogami wcale nie jest taki zły, tylko wolno chodzi i ogólnie flegmatyk jest. Wszystko bierze na spokojnie, nie ma jakichś dzikich euforii, nie nakręca się na głupoty, nawet kot ani zabawka go nie porywa... Lubi siąść i gapić się, wsadzić łeb pod rękę i tak siedzieć.
Tupta powoli, ale dzielnie. Na schodach i podwyższeniach trzeba go brać na ręce, bo się patrzy wzrokiem pełnym krzywdy nawet jeśli potrafi sobie sam dać radę.
Jest diabelnie wdzięczny, taki maślak, do każdego się przyklei i stworzy atmosferę rozpaczliwego pożegnania do tego stopnia , że się człowiek czuje winny musząc wrócić do domu bez niego. Płaczą nad nim kobiety na ulicy, bo jest tak smutny i dramatyczny, a kiedy jeszcze zaczynam jego smutną historię to już całkiem wszyscy miękną.
Do dzieci jest cudowny, sprawdziliśmy go na kilku dzieciaczkach w różnym wieku od kilkumiesięcznego brzdąca po 4 latka w zwyż. Jest wdzięczy małym ludziom za dotrzymywanie towarzystwa, łazi za nimi krok w krok i ofiarnie się opiekuje, wybacza szturchnięcia i wszelką dziecięcą drobną niekoordynację.
Ma jakieś 3 lata więc jest młody, choć przez przeżycia życiowe bardzo zgaszony. Pies bez emocji,bez zaborczości, bez dominacji, ani nawet umiejętności zaakcentowania swojego zdania. Jak sie cos złego dzieje to przeczeka.
W domu zero problemu. Nie odczuwa się jego obecności, leży tam gdzie się go położy, a najlepiej kiedy mu się pozwoli leżeć przy sobie. Nie akcentuje swojej obecności w mieszkaniu ani głosowo ani wizualnie ( choć po wszystkich psach jakie miałam już by mi kolejna zeżarta wersalka nie zrobiła różnicy). Jak potrzebuje iść na spacer to nie domaga się tylko zwyczajnie czeka na swoją porę...
Na spacerach chodzi na smyczy niewyczuwalnie. Nie targa po krzakach jakby walczył o życie, nie lata od słupa do słupa jakby mu pęcherz miało rozerwać. Maszeruje dziarsko i przed siebie, na widok psów nie szaleje, wita się lub omija.
Dzięki niemu odkryłam nowy wymiar spaceru - spokojny i stateczny, normalny, bez zapierdzielania przed siebie jak stado wołu.
Da się przy nim nawet prowadzić dziecko lub nieść zakupy , nasz wczorajszy rekord to 3 wypchane po brzegi siaty i parasolka. Tego nawet nie potrafi mój własny pies po milionie szkoleń.
Karzełek odkrył miasto najlepiej jak mógł, dostosował się idealnie, nawet pomimo tego że nigdy tego nie znał.
Nic tylko brać go, bo się nada do każdego.
Od strony weterynaryjnej jest już gotowy, jedynie została kastracja.
Gorąco polecam tego chłopaka, bo się ważą jego losy.