Witam wszystkich forumowiczów
Mam nadzieję, że nikogo nie zmyli moje świeże konto, postanowiłam zacząć przygodę z forum pod tematem z weterynarzami, gdyż ostatnio wraz z chorym kotkiem bardzo często odwiedzaliśmy lecznice. Chętnie podzielę się prywatnymi obserwacjami
Moja przygoda z lecznicami zaczęła się jeszcze za czasów studenckich w Poznaniu gdzie chodziłam stale do jednej i tej samej lecznicy, jednak powiem szczerze, że nie pamiętam nawet nazwy a ten temat dotyczy Łódzkiego więc skupie się na ocenie odwiedzonych przeze mnie tutejszych
SIERADZ
W Sieradzu styczność miałam z dwoma gabinetami. Pierwszy z nich (który zdecydowanie polecam) to wspomniany gdzieś wcześniej Zwierzyniec na Jana Pawła II niedaleko Galerii Sieradzkiej. Byliśmy tam z dofinansowania z urzędu na sterylizację z kotką która już od jakiegoś czasu przechodziła rujkę. Dr Jagoda była bardzo miłą i osobą, miała też życzliwe podejście do naszej kici
. Również się obawiałam jak będzie wyglądał zabieg wykonany z dofinansowania ale kicie odebraliśmy już wybudzoną i w kubraczku, Dr Jagoda zaleciła również stawienie się na kontroli w kolejnych dniach i wszystko wygoiło się ładnie i bez komplikacji. Jako iż była to moja pierwsza kicia miałam mnóstwo pozabiegowych obaw o kici samopoczucie ale pani doktor wszystko wyjaśniła i uspokoiła
Nie polecam natomiast lecznicy naprzeciwko sieradzkiego Lidla, koło Polo, prowadzonej przez dr Marka Bartolika i dr Wojciecha Szymczaka. Jeździłam tam kilkukrotnie, najczęściej z mamą i kotkiem, który wcześniej mieszkał ze mną w Poznaniu, a po przeprowadzce do domu przywiązał się i pokochał z wzajemnością moją mamę i został już później pod jej opieką (ja przeprowadziłam się z chłopakiem do sąsiedniego miasta). Pierwszy raz, nie znając jeszcze sieradzkich gabinetów, trafiliśmy tam z kotkiem z drobnostką (dobranie dawki i zakup preparatu na odpchlenie). Nie wiem niestety dokładnie, który pan doktor obsłużył nas wtedy, w każdym razie o tamtej pory trafiałyśmy głównie na niego jeżdżąc z kotkiem do tego gabinetu, a że doktor był miły w każdym kocim problemie jeździłyśmy już prosto do tegoż gabinetu. Czym jednak bardzo zraził nas do siebie było jego podejście po tym, jak nasz kot jakiś czas temu dosłownie z dnia na dzień przeraźliwie schudł, stracił apetyt i wyglądał jak kulka nieszczęścia. Dowiedziałam się o tym od mamy, która obserwując kota widziała jego rosnące złe samopoczucie. Przyjechałam wtedy i starym zwyczajem trafiłyśmy z kotem do gabinetów wyżej wspomnianych Panów. Po pierwszym rzucie oka na zwierzę doktor stwierdził, że kot jest przeraźliwie blady i zaczął pokazywać mi, że rzekomo ma w buzi i uchu jakieś stany zapalne ( których tak naprawdę jak się okazało później wcale nie było
). Kazał powiedzieć czy kot miał jakieś problemy ze zdrowiem a ja jako jedyny jego problem z dawnych czasów z wypróżnianiem się wspomniałam, że kot zawsze miał problemy kupkowe (zatwardzenia). Doktor natomiast, zamiast wziąć pod uwagę anemiczność kota i zrobić badania krwi uczepił się moich słów o wypróżnianiu i osłabionemu, ledwie mogącemu podnieść główkę do góry strzelił... lewatywę. -_- I kazał obserwować zwierzę. Moja mama prawa jazdy nie ma i gdyby coś się działo mnie miałaby jak z kotkiem jechać do weterynarza więc kota wzięliśmy do siebie na obserwację na noc do Zduńskiej Woli i dobrze się stało, bo dopiero tam widząc, że kotu się nie polepsza znaleźliśmy gabinet, który do tej pory walczy o to, żeby doszedł do siebie. Pomijam już rozmowę telefoniczną z tym panem która miała miejsce następnego ranka w trakcie której sam zasugerował , żeby z kotkiem iść do jakiejś innej lecznicy bo zwierze wygląda LICHO...
ZDUŃSKA WOLA
"Gaja i Przyjaciele" Przychodnia dla Zwierząt przy ul. Szadkowskiej 23 – Gdybyśmy tam nie trafili nie wiem jaki były los tego naszego biednego kotka.
Pierwszy rzut oka na zwierzę i lekarze stwierdzili, że trzeba zbadać krew. Wyszła potężna anemia, od razu podjęto działania, przetaczanie krwi od naszej drugiej kotki ( zaangażowany był w to cały personel gabinetu), podanie leków itp. Dalej jesteśmy w trakcie leczenia zwierzęcia i po kolei wykluczamy choroby aby stwierdzić co mu dolega. Na pewno zdam raport po zakończeniu leczenia ale póki co nasze odczucia są jak najbardziej pozytywne, obsługa bardzo życzliwa, z empatią podchodzi do zwierząt a co najważniejsze- widać, że kotek czuje się lepiej
Mam nadzieje, że ktoś przebrnie przez tą ścianę tekstu i moje doświadczenia okażą się w jakiś sposób pomocne