Jaka grzeczna kicia - zachwycali się wszyscy w poczekalni u weterynarza. Maleńka, bura koteczka z białym krawacikiem i skarpetkami leżała spokojnie na kolanach, patrząc na ludzi wielkimi, złotymi oczami, z pyszczkiem wtulonym w rękę opiekuna. Okazało się, że poprzedniego dnia wieczorem pan usłyszał cichutkie miauczenie. Kiedy się obejrzał, zobaczył wychudzone kocię, ciągnące za sobą tylne łapki i błagające o ratunek. Znaleziona została na zamkniętym, osiatkowanym osiedlu, więc prawdopodobnie uszkodziła nóżkę, gdy ktoś przerzucił ją przez siatkę..
Bo jest to ewidentnie domowa kotka, czyściutka mimo kilkudniowej zapewne tułaczki, Zabrana do domu, rzuciła się na jedzenie, a potem skorzystała z prowizorycznej kuwety i ułożyła się do snu.
Następnego dnia trafiła do weterynarza. Po 3 prześwietleniach diagnoza brzmiała: " Niestabilność stawu kolanowego , możliwe naderwanie lub zerwanie
wiązadeł krzyżowych stawu kolanowego ". Rokowanie: "Duża szansa samoistnego powrotu do zdrowia". Jej wiek oceniono na ok.6 miesięcy, a stan zdrowia - jako bardzo dobry, poza zwichniętą łapką. Została odpchlona i odrobaczona. Już tego samego dnia zaczęła - mimo chorej nóżki - biegać, bawić się i wspinać. Mam filmik z jej zabaw, ale nie wiem, jak go wstawić.
Ale tu sielanka się kończy. Pan, który ją uratował, nie może kotki zatrzymać. Co gorsze, za kilka dni wyjeżdża na długo. Na rozwieszone w okolicy ogłoszenia nikt nie zareagował, także znajomi nie podejmują się opieki nad malutką Czajką - bo tak nazwał ją tymczasowy opiekun. W tej sytuacji wkrótce zostanie odwieziona do schroniska, gdzie dołączy do ponad 280 kotów, czekających od miesięcy na dom.
Chyba, że ktoś zlituje się nad tym kocim dzieckiem - grzecznym, radosnym i kochającym ludzi.