Estraven pisze:Warszawa Praga PołudniePrzychodnia dla Zwierzat, Warszawa, Poligonowa 1
Ogólnie nie polecam. Niestety nie znam nazwisk poszczególnych weterynarzy.
Kilka miesięcy temu byliśmy z kotką Daisy po badaniu moczu (nie dostaliśmy żadnego wydruku z wynikiem badania, lekarz zalecił wykonanie USG). I tak jak samo USG przebiegło bezproblemowo, a przynajmniej tak to wtedy oceniłam bo po raz pierwszy którykolwiek mój kot miał takie badanie... Tak na wykryte struwity nie dostaliśmy właściwie żadnych zaleceń, poza tym żeby kupić karmę urinary - nie weterynaryjną, jakąkolwiek, nie byli nam w stanie podać marki, wszystko jedno jaką - przynajmniej nie próbowali nas nakłonić do RC.
Powiedziałam że kotki karmię suchą bezzbożową dobrej jakości i wysokomięsnymi puszkami, kazali odstawić suche bezzbożowe i mniej mięsa bo że niby te struwity to przez za dużo białka itd. Jedyne zalecenie poza suchą urinary to powtórzenie badania za kilka miesięcy.
Natomiast pod koniec listopada na tylnej łapce drugiej kotki, Kawy, wykryłam jakąś zmianę. Pierwsza pani weterynarz dała zastrzyk "na obkurczenie", powiedziała że to może coś złośliwego a może ropień, za kilka dni proszę przyjść sprawdzić. Przyszliśmy za kilka dni, kolejna pani wetka - zdaje się jedyna kompetentna - zrobiła wielkie oczy po co ten zastrzyk, guza by nie obkurczył a ropień byłby bolesny i gorączka itd. Wprawdzie pierwsza pani uprzedzała że to może być złośliwe, ale - ta zwłoka i niepotrzebny zastrzyk i koszt 30 zł za zupełnie niepotrzebną wizytę. Niezbędna biopsja (teraz zdaje się to oczywiste). Umówiliśmy się na pobranie krwi następnego dnia i biopsję za dwa dni. Pobranie krwi - może to dlatego że tym razem przyjął nas b. młody weterynarz dość zestresowany, kota mam na szczęście grzecznego, ale jeszcze nie widziałam tak nieumiejętnego pobrania łącznie z dużą ilością krwi lejącą się na stół.
Biopsja - wyniki dostaliśmy bardzo szybko i pani doktor (chyba ta jedyna dość kompetentna) poleciła nam świetnego doktora Dominiaka w Warszawie Wesołej. Natomiast odbiór korki po biopsji...
Starszy pan doktor (ten sam który wykonywał USG i do którego do tej pory mieliśmy zaufanie bo ładnie wtedy z koteczką postępował) zanim jeszcze zdążyłam zajrzeć do kontenera jak wygląda po narkozie kotka, wyrąbał nam prosto z mostu że "szczerze mówiąc wygląda to fatalnie" i że, nadal niemal dosłownie cytuję, nie wiadomo czy coś się da zrobić bo "musiałby wyciąć pół kota" i tak nas postraszył, wszystko to po samej biopsji bez wyniku, na koniec dodał że może nie ma racji i nie jest tak źle, ale po takim komunikacie jak wychodziliśmy z lecznicy TŻ ryknął płaczem, na szczęście wiedziałam że musimy po wynikach konsultować się dalej z jakimś dobrym onkologiem albo i nie jednym, ale ogólnie pan doktor pozostawił nas w stanie szoku i rozbicia - serio, nie tak się podaje takie wieści czy obsługuje klienta, na dodatek ciągle padało "ten kot", "tego kota".
Dodam że jak już znaleźliśmy dobrą lecznicę to po operacji wycięcia mięsaka (łącznie z amputacją łapy) nie chcieliśmy tutaj nawet iść na ani jedną wizytę kontrolną przed zdjęciem szwów, woleliśmy jeździć do "naszej" lecznicy do Wesołej przez kilka dni taksówkami w tę i z powrotem.