Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto maja 10, 2005 5:04

Moje koty, to tez koty, ktore same weszly do domu. Nie mielismy w planie zadnych zwierzaczkow, gdyz czesto jezdzimy i przy naszym trybie zycia byloby to czystym kretynstwem. Dlatego najfajniej bylo, jak odwiedzal nas kot sasiadow, bo on nie byl samotny, gdy oni byli w pracy, a my majac kota nie mielismy zadnej odpowiedzialnosci. To tez byl przygarniety kot z zewnatrz, ktory sie im wprosil do domu.... Potem w zimie do naszej komorki wprowadzily sie 2 koty, ktore w ogole nie chcialy miec domu z ludzmi. Wpadaly do nas, owszem, ogrzac sie przy piecyku i zjesc cos specjalnego, bo jedzenie wstawialismy im do komorki- to bylo wygodne, bo w komorce byl steropianowy domek wyscielany poduszkami, drzwi od komorki podpilowalismy, zeby kotki mogly swobodnie sie poruszac i one sobie bardzo fajnie wspolistnialy obok nas. Niesamowite bylo obserwowanie ich, duzy, stary kot i kociak(Akatorek), ktory byl jakby wnuczkiem tamtego. Ten stary go wychowywal i bronil. Oba byly dzikie i z rezerwa, ale stary(Kurek) bardzo kochal mojego meza. Dlatego wpadaly w odwiedziny. Nie da sie opisac jak fajnie maly Akatorek sie wszystkiemu dziwil. Z otwarta buzka patrzyl, jak nalewa sie wode do termosu, a oczki mial takie wtedy ze zdziwienia, jak pies z bajki Andersena. Sox, ktory wprosil sie nam do domu, dobijal sie do drzwi tak uporczywie, ze podejrzewalam go, ze niebawem wpadnie z mlotkiem (drzwi byly zaszklone) i wymusil na nas to, ze zostal. Chociaz, kiedy wyjezdzalismy, to Sox spal w komorce i sasiedzi tam nosili mu jedzenie. Nie moglismy zostawic go w domu na czas nieobecnosci, bo obok mieszkali wlasciciele domu, z ktorymi podpisalismy kontrakt, ze nie bedziemy hodowac zadnych zwierzat. Wiec i my i sasiedzi trzymalismy koty w tajemnicy. Dlatego Sox nie mial w domu nawet kuwety, byl, jadl, spal, a jakby go nie bylo. Wlasnie podczas naszej nieobecnosci pojawila sie Kuma, malutkie kociatko, ktore wyjadalo resztki po Soxie. Nie bylo nas wtedy miesiac, bo bylismy w Polsce. Sasiedzi zadzwonili nam, ze Sox ma kolege. Gdy wrocilismy do domu, najpierw przez okienko wskoczyl Sox, a zaraz za nim cos absurdalnie malego, ktore przerazilo sie naszym widokiem i zwialo, ale poniewaz jedzenie na zewnatrz sie skonczylo, to male odwiedzalo nas coraz czesciej, az wsadzilo mi lepek w rece i ....... zostalo. Teraz to wlasnie jest Kuma, slad po Soxie, kotek urodzony dziko, ktory swobodnie wchodzi i wychodzi i nie wyobrazam sobie, ze mialabym ja zamknac i przestac wypuszczac. Tak, ze nie moge sie podzielic wiedza, jak nauczyc kota wychodzenia z domu. Moje kotki mialy to od poczatku we krwi. Jeszcze jedno- tu nie ma luzno biegajacych psow, pies moze byc tylko na smyczy albo wcale, wiec koty tu maja ogromne poczucie bezpieczenstwa. Samochody tez jezdza uwaznie. Ostatnio widzialam jak na niebezpiecznym zakrecie staly trabiac samochody a mala tricolorka dumala na srodku ulicy, czy chce pojsc w lewo, czy w prawo, w koncu zdecydowala i ja sie tez dzieki niej zalapalam i przebieglam. Co do potrzeby obcowania z przyroda, o czym pisala Inka i Nika, to dodam tylko, ze gdy musielismy raz przetrzymac Soxa w domu przez 5 dni bo byl pogryziony przez innego kota, to gdy juz go po zagojeniu sie ran wypuscilismy nigdy nie zapomne, z jakim nabozenstwem na paszczy Sox wachal kazda trawke z osobna, bylo w tym tyle ekstazy, ze dotarlo do mnie, jakie to jest wazne. Zaden z moich kotow nigdy nie wymiotowal klakami, w ogole nie znalam tego problemu, dopiero na forum dowiedzialam sie o jakichs odklaczajacych pastach, ktorych nie uzywam, bo wyraznie nie sa potrzebne. Na zime kotki bardzo sie powiekszaja objetosciowo. Kuma dostaje geste, bardzo czarne futro, za to w lecie ma futerko czarno-brazowe. W sloncu jest czerwona! Szczury i myszy znosi nam do domu regularnie, w wiekszosci udaje nam sie ratowac im zycie i wypuszczac do ogrodu. Sox wiedzial, ze my tego nie lubimy (mordowania) i nie chcial ryzykowac, ze mu zabierzemy, wiec mordowal i zzeral na zewnatrz. Ale Sox, to byl bardzo madry stwor, taki koci Einstein, Kuma niestety nie jest zbyt kumata..........
a oto sox: http://upload.miau.pl/1/12581.jpg
http://upload.miau.pl/1/13500.jpg

Kuma: http://upload.miau.pl/1/13499.jpg
Kurek z Akatorkiem:
http://upload.miau.pl/1/13501.jpg

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Wto maja 10, 2005 5:57

Piękna opowieść. Ten opis kota wąchającego z namaszczeniem każdą trawkę - jakbym moje widziała.
A co się teraz dzieje z Kurkiem, Akatorkiem i Soxem?

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 6:13

Pisalam juz o tym w tym watku, ale jakos zginelo w ferworze klotni. Kurek umarl na koci katar, przed smiercia przyszedl sie pozegnac, ale nie chcial zostac, chcial wyjsc. Akatorek, ktory tez byl tym zakazony, bo mieszkal i wciaz przebywal z Kurkiem, po smierci Kurka przyszedl do nas, ale po 2 miesiacach tez zaczelo byc z nim zle, przestal jesc, przeskakiwal przez miseczke i szedl dalej rozpaczajac. Zawiezlismy go do weterynarza, zrobil mu kroplowke, ale Akatorek tez odszedl, nic sie nie dalo zrobic. Sox umarl na nerki 7 maja 2002roku, jego grob jest pod naszym oknem, zyje tylko Kuma, ktora wlasnie wepchala mi sie na kolana i mruczy jak traktor. Chcialam jednak podkreslic- zaden z naszych kotow nie zginal tragicznie. Wszystkie odeszly smiercia naturalna.

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Wto maja 10, 2005 9:23

Do listy zamieszczonej w pierwszym poście proponuję dopisać dwa punkty. W miarę możliwości na początku.

Nie ma miejsc bezpiecznych. Nawet najbardziej kochającemu opiekunowi może zdarzyć się przejechać (potrącić) swego kota samochodem na własnym podwórku.

Kot, który przeżył wypadek samochodowy, nie wyciągnie z tego żadnych wniosków i nie stanie się przez to ostrożniejszy lub bezpieczniejszy. Nadal będzie tak samo narażony, jak przed pierwszym wypadkiem.

Wojtek

 
Posty: 28063
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Wto maja 10, 2005 10:03

ARKA pisze: A na zaby poluja koty? U mnie pelno zab skacze ale nie widzialam upolowanej.


Arko, Mrunia poluje, ale nie robi im krzywdy, o zjedzeniu nie ma mowy, chyba nie nadają się do konsumpcji. Mam w ogrodzie staw, więc żabek u mnie nie brakuje. Mrunia przynosi, a ja wynoszę biedne stworzenia. Jeśli uda mi się taką akcję uwiecznić aparatem, to wstawię fotkę.

Dzisiaj pogoda dopisuje, chociaż jest dość chłodno. Mrunia zaczęła odbijać sobie wczorajsze siedzenie w domu:
http://upload.miau.pl/1/13532.jpg - wychodzę na dwór
http://upload.miau.pl/1/13533.jpg - powrót przez skalniak
http://upload.miau.pl/1/13535.jpg - jestem jedną łapą w domu
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto maja 10, 2005 10:06

Fakt, nie ma miejsc bezpiecznych. Np. Migdał kilka razy spadł z 2- metrowego drapaka i też nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Newton przewrócił na siebie metalową drabinę i deskę do prasowania, a Balbina z rozpędu potrafi walnąć łbem w kaloryfer... O ile pamiętam Rysiek Pstrygi przechodzi właśnie rehabilitację w związku z poważnym połamaniem - bo wpadł w niego pies. Bynajmnej nie poza domem. :P
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto maja 10, 2005 10:17

Wojtek pisze:Do listy zamieszczonej w pierwszym poście proponuję dopisać dwa punkty. W miarę możliwości na początku.

Nie ma miejsc bezpiecznych. Nawet najbardziej kochającemu opiekunowi może zdarzyć się przejechać (potrącić) swego kota samochodem na własnym podwórku.

Kot, który przeżył wypadek samochodowy, nie wyciągnie z tego żadnych wniosków i nie stanie się przez to ostrożniejszy lub bezpieczniejszy. Nadal będzie tak samo narażony, jak przed pierwszym wypadkiem.


8O Wojtku-jesli juz tak grzebiesz w przeszlosci to napisze dokladnie. NIE KAZDY ma garaz tak usytuowany ze musi wjezdzac do garazu z terenu posesji.
Tak to moja bezmyslnosc-stalo sie to rok po, jak zaczelam mieszkac w takim wlasnie domu. W poprzednim domu poprostu nie bylo takiej opcji!!
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Wto maja 10, 2005 10:21

Miluś ma taki zwyczaj, ze kiedy przyjeżdzam - biegnie witać.
Dlatego podjeżdzając do domu wypatruję szarej strzały. Potem zatrzymuję samochód, gaszę silnik i otwieram drzwi. Miluś wskakuje do samochodu, a ja zapalam i przestawiam auto gdzie trzeba.
Myslę, ze w tym wypadku bezpiecznym miejscem jest wnętrze samochodu?

Ale tego, że koty nie wyciagają wniosków, nie zaszkodzi chyba dopisać.
Bo nie wyciągają, niestety.

Dopisałam w pierwszym punkcie.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 10:32

tomoe pisze:Fakt, nie ma miejsc bezpiecznych. Np. Migdał kilka razy spadł z 2- metrowego drapaka i też nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Newton przewrócił na siebie metalową drabinę i deskę do prasowania, a Balbina z rozpędu potrafi walnąć łbem w kaloryfer... O ile pamiętam Rysiek Pstrygi przechodzi właśnie rehabilitację w związku z poważnym połamaniem - bo wpadł w niego pies. Bynajmnej nie poza domem. :P


Ktos inny pisal, ze kot wszedl do obudowy kompa(opiekunka byla w drugim pokoju) i efektem bylo 8 szwow u kota :( :(

Oczywiscie,ze trzeba starac sie usuwac zagrozenia ewentualne ale nie jest sie wstanie wszystkiego przewidziec- dla bezpieczenstwa zwierzat jak i ludzi. Moja sw.pamieci mama np. wpadla do grobu. Byla na taty grobie cos czyscila musial stanac na grob obok bo prawie przejsc tam nie ma miedzy grobami i zawalila sie plyta tego grobu i wpadla. Cud, ze ktos uslyszal wolanie i pomogl-bylo juz szaro, pozna jesien i srodek tygodnia.

Sama pozniej opowiadala to jako tragi-komedie. Jak sama mowila- bala sie wolajac o pomoc, ze nawet jesli ktos uslyszy, to bedzie sie bal podejsc, ze to moze duch z grobu wola 8)
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Wto maja 10, 2005 10:36

brynia22 pisze:http://upload.miau.pl/1/13532.jpg - wychodzę na dwór
http://upload.miau.pl/1/13533.jpg - powrót przez skalniak
http://upload.miau.pl/1/13535.jpg - jestem jedną łapą w domu


Bardzo wolno się ładują, czy one są duże?
Dotychczas najbardziej podobała mi się prezentowana przez Ciebie wcześniej "gimnastyka poranna" - przepiękna.
Ja dziś odebrałam nowe zdjęcia z ucieczki Maksia (bawili się z Milusiem na jego terenach łowieckich) i z wyprawy do Trachów (Trach?).
Jak dostanę od Zakoconej autoryzację, to chętnie pokażę wieczorem ;)

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 10:41

nongie, zdjęcia mają rozmiary takie jak poprzednie. Ja u siebie nie mogę ich otworzyć i niektórych z wątku również.
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto maja 10, 2005 10:47

Mysle ze do tych porad koniecznie nalezy tez dopisac o kastracji- ktora tez zmniejsza walki o samice czy tez zaplodnienie itd a konsekwencjami nie tylko sa nie chciane kocieta ale rowniez ZWIEKSZA ryzyko FIV
http://www.vetserwis.pl/fiv.html
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Wto maja 10, 2005 10:55

Wojtek pisze:Do listy zamieszczonej w pierwszym poście proponuję dopisać dwa punkty. W miarę możliwości na początku.

Nie ma miejsc bezpiecznych. Nawet najbardziej kochającemu opiekunowi może zdarzyć się przejechać (potrącić) swego kota samochodem na własnym podwórku.

Kot, który przeżył wypadek samochodowy, nie wyciągnie z tego żadnych wniosków i nie stanie się przez to ostrożniejszy lub bezpieczniejszy. Nadal będzie tak samo narażony, jak przed pierwszym wypadkiem.


Ryzyko wypadkow jest juz podkreslone w pkt.1.

Masz racje, Wojtku, niebezpieczenstwa trzeba nazywac po imieniu. Przydaloby sie jeszcze gdzies zamiescic punkt dotyczacy ryzyka wypadkow kotow niewychodzacych, np. zawieszenie w oknie z fatalnymi skutkami przez koty, ktore w desperacji probuja wydostac sie z domu w jakikolwiek sposob; ucieczka z domu kota niewychodzacego, czesto konczaca sie dlugotrwalym ukryciem, bo kot jest tak przerazony nieznanym otoczeniem i sytuacja, ze nie potrafi wrocic do domu; plus wspolne dla wszystkich kotow ryzyko zlamania, oparzenia, zatrucia, oraz uszkodzen, ktore niechcacy moze spowodowac nawet najbardziej kochajacy opiekun.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto maja 10, 2005 11:03

Inka pisze:Przydaloby sie jeszcze gdzies zamiescic punkt dotyczacy ryzyka wypadkow kotow niewychodzacych, np. zawieszenie w oknie z fatalnymi skutkami przez koty, ktore w desperacji probuja wydostac sie z domu w jakikolwiek sposob; ucieczka z domu kota niewychodzacego, czesto konczaca sie dlugotrwalym ukryciem, bo kot jest tak przerazony nieznanym otoczeniem i sytuacja, ze nie potrafi wrocic do domu; plus wspolne dla wszystkich kotow ryzyko zlamania, oparzenia, zatrucia, oraz uszkodzen, ktore niechcacy moze spowodowac nawet najbardziej kochajacy opiekun.


Może w wątku o niewychodzących?
Bo tutaj to my nie o tym...

Lepiej nie kuśmy licha, bo znów zapłoną stosy.
Dopiero co udało się zgasić...

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 11:08

W temacie zaklaczenia:
Toto wychodzi czesciej i jemu jeszcze nie zdarzylo sie zaklaczyc.
Sisiulka, jak juz wczesniej pisalam, wychodzi, jesli zdazy sie zastanowic na czas :wink: , i jej zdarza sie beltnac, ale dostaje wtedy ekstra dawke maltpasty i przytkanie szybko przechodzi.

Na naszym parkingu biegaja koty, bawia sie dzieci, dookola leza porozrzucane zabawki. Kiedy ktos zjezdza na parking, robi to w tempie spacerowym, mocno sie rozglada, czeka, az dzieci i koty laskawie ustapia przejscia :wink: , a czesto zatrzymuje i wychodzi z auta, zeby przelozyc rowerki, pilki, itp. i moc wjechac na swoje miejsce.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, ewar, kocidzwoneczek, misiulka i 44 gości