Będą potrzebne kciuki.
Z Lucynką jest kiepsko
W nowym domu Lucek znów zaczął pokasływać. Jego ludzie migiem udali się do weta i kot dostał antybiotyk. Pierw były to podejrzenia astmatyczne, już to nas zmartwiło, ale wszystko okazało się być przed nami....
W weeekend Lucyna zaczął się dusić. Nie mógł wstać, leżał z otwartym pyskiem a z pyska ciekł mu płyn.
Duzi Lucka migiem wystartowali na nocny dyżur. Kot z bardzo płytykim oddechem i słabo słyszalnym biciem serca trafił do klatki tlenowej. Tam dostał leki i trochę się ustabilizował,na tyle że po spędzonej tam nocy mogło być wykonane rtg i usg. Weci zdecydowali się na ściągnięcie płynu z klatki piersiowej. Płyn wysłano także na badanie cytologiczne i bakteriologiczne.
Ustabilizowany Lucek wrócił do domu. Spłoszony, przepraszający jak to on,skruszony i słaby.
Badania wstępne wykazują guz o strukturze nowotworowej rozrastający się gdzieś między sercem a płucami. Powodujący wysięk ropny do płuc. Leczenie paliatywne.
Ludzie nie poddają się, mają w planach podjechać jeszcze do onkologa w Warszawie.
Starają się jakoś trzymać i ogarniać koszty,ale będzie potrzebne wsparcie.
Kurczę się więc w czasie i wyskakuję z bazarkiem, będzie na Lucka też utworzona zbiórka na konto zaprzyjaźnionej fundacji.
Nie możemy się poddać....
Nie teraz kiedy Lucek wreszcie osiągnął swoje największe marzenie - o domu, miłości i spokoju.