Trzay lata temu przygarnęłam z parku małą, wychudłą czarną koteczkę. Dbałam o nią, zaszczepiłam. Zauważyłam, że miewa dreszcze. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale zdarzało jej się to dosyć często (szczególnie czułam to, gdy leżała mi na kolanach). Któregoś dnia zwymiotowała dwa razy śliną i zaczęła przeraźliwie miałczeć. Potem lała się przez ręce, cały czas "krzycząc" jakby coś ją okropnie bolało
Natychmiast pojechaliśmy do weta, gdzie lekarze usiłowali ją ratować. Byli w szoku i też nie mieli pojęcia, co się z nią dzieje. Zmarła na moich oczach w trakcie reanimacji...
Płakałam jak szalona, to był szok. Musiałam się dowiedzieć, co to było i poprosiłam lekarzy o wyjaśnienie.
Po sekcji okazało się, że miała pękniętą wątrobę i zabił ją wypływ krwi do wnętrza ciała. Nie mam pojęcia dlaczego i jak sobie to zrobiła (często mocno biła się z innymi kotami w domu, może wtedy coś się stało?), ale to przestroga dla innych - nie lekceważcie nigdy dreszczy u swojego kota!!!