nie nadrobiłam wątku, więc jeśli coś powtarzam, to przepraszam
Ewa.KM pisze:Ja mam koncepcję taką. Nie wiem czy słuszną, teraz przez kilka dni rozstawiac jak najwiecej misek z jedzeniem, zeby ja zatrzymac na tym terenie. A potem którejś nocy rozstwić jak najwięcej klatek łapek i wyłapac wszystkie koty wolnozyjace na tym terenie. Bo to ze w ciagu najbliższych dni namierzymy gdzie ona bywa regularnie jest chyba malo prawodobodobne. Złapane koty wykastorwac w pobliskiej lecznicy, czyli trzeba miec talony ale z tego co wiem to Warszawa uz rozstrzynłęa przetarg i z tym nie ma problemu. Jamasica pewnie to ogarnie
Ewa, podtrzymuję, że pomogę z poszukiwaniami (z udostępnieniem numeru, ewentualnie pomocą przy fb, jeśli ktoś zrobi wydarzenie) na tyle, na ile będę mogła, ale nie bez powodu nie deklarowałam się z rozstawianiem klatek. Skąd pomysł, że ogarnę kastracje złapanych przy okazji kotów? W okolicy Orzyckiej, Niegocińskiej i al. Lotników jest ledwie kilka kotów wolno żyjących (wiem, że na pewno 3, wiem z których bloków, ale już wczoraj Tabo widziała jakiegoś bezogona, którego kompletnie nie znam), najbliższe większe stado jest przy Modzelewskiego, ale jest też niestety mnóstwo kotów wychodzących z parterów bloków. W bloku, w którym mieszkały te kotki wychodząca szylkretka, w bloku obok- niekastrowany krówek. A to pewnie wierzchołek góry lodowej.
Moim zdaniem kluczowe jest najpierw NAMIERZENIE tej kotki, niezbędne do skutecznego złapania. O ile to drugie warto pozostawić komuś kto zrobi to wprawnie, o tyle w pierwszym naprawdę może pomóc każdy, a w pierwszej kolejności powinny osoby za kotkę odpowiedzialne. Wnuczka Państwa powinna była już cały teren zalać informacjami o zaginionym kocie, tymczasem nikt nic nie wie, nikt nic nie widział
Rozstawiać przypadkowo klatek nie ma tam jak i nie ma sensu. To trudny teren. Z resztą tak jak i tego typu inne. Ale być może się mylę- nie jestem łapaczem, nie mam tego rodzaju doświadczenia.