Oczywiście macie rację, ale tez nie wiecie wszystkiego i ile noży miałam na gardle. O kotach na tym terenie tj. za delikatesami dowiedziałam sie na poczatku wakcji 2016 od dozorcy z budowy obok. Sytuacja wygląda tak, ze w samym centrum Ozarowa jest posesja mieszkalna, na niej dziurawa się szklarnia, z jednej strony budowa z drugiej delikatesy. Koty rodza sie na posesji mieszkalnej w tej szklarni ale ludzie (pani 95 lat pan 77 lat) o sterylce nie chcieli słyszeć. Pani jeszcze ze mną gadała ale pan jednoznacznie powiedział wypier... żadnej kastracji nie będzie. Kotki sa ładne i zawsze znajdują chętnych co nam jeszcze za kotki podziękują. Tak usłyszałam w czerwcu jak była matka szylkretka i 4 maluchy. Rzeczywiscie cudne bo dwie tricolorki i jeden biało rudy, jeden biało szary. W styczniu dowiedziałam się, ze kotów jest już 10 (żadna tricolorka ani rudzielec nie zostały adoptowane) i żyją tylko dlatego, ze pani Iza mieszkająca nad delikatesami i sklepowe z delikatesów je karmią. 1 duża puszka dla psa starczała dla wszystkich
Zgłosiłam do gminy potrzebę odłowienia. Pan łapacz przyjechał i stwierdził,ze skoro państwo B. nie zgadzają się na postawienie klatek na ich posesji to on pod delikatesami gdzie koty przychodza na jedzenie rozstawiac nie będzie. Gmina miała pomysł aby wystąpic o administracyjny odbiór kotów, ale skoro ich zycie nie było zagrożone to niby na jakiej podstawie? Za milczacym przyzwoleniem gminy dostałam zgodę na odławianie "po cichu". W ciągu 2 tygodni odłowiłam wszystkie 10 kotów. 5 dorosłych trafiło z powrotem do tej szklarni plus dostały duzy domek styropianowy. Kolega przełaził przez płot po pólnocy aby go rozstawić. Gdy rozstawiałam klatki czasami miałam pytanie od mieszkańców czy pan B. wie ze pani łapie jego koty? Gdy wrzuciłam ogłoszenie na lokalne forum to pojawiły sie wpisy, przeciez te koty mają właściciela, tylko on o nie nie dba. Wiec ogłoszenie szybko usunęłam co by ktos panstwu B. życzliwie nie doniósł gdzie są ich koty. Syjamka owszem cudna, prawdopodobnie jej tatą jest rodowodowy kocur mieszkający w pobliskim bloku. I niestety bardzo charakterystyczna i łakomy kasek dla pseudohodowców, wiec majac z jednej strony obawę, ze pan B. może się zorientować, ze mu koty znikają i nawiedzić z policją i domagać się zadośćuczynienia za okaleczenie jego kotów, plus w perspektywie bliski przyjazd mojej mamy na operację zaćmy i jej pogrózki, ze skończę ja Wiletta Willas
Bardzo się więc ucieszyłam, ze rodzina której dobrze z oczu patrzy (młodzi przyjezdzali do mnie kilka razy) i nie obawiali się kotów dzikich i chorych i od razu dali sie przekonać na dwupak, chciała je wziąć, takie prosto z klatki kenelowej, nie czekając aż się udomowią. Nie zgodziłam się tylko na kontunuacje leczenia u nich i czekali 10 dni aż kotom nie trzeba będzie podawać leków i zakraplać oczu. Przez pierwsze tygodnie u nich kotki wiodły tylko nocne życie i oni cierpliwie to znosili. W tym tygodniu Pani chodzi do pracy na 18 wiec wraca nad ranem i dlatego nie mogła pomoc wczoraj w penetrowaniu okolicy czy wieszaniu ogłoszeń. Co pan robi nie wiem ale nie jest kociarzem. Wiem, ze dzisiaj już Pani dzwoniła do mojego znajomego od zabudowy balkonów i umawiają się na założenie siatek w dwóch oknach.
Mlodzi własnie wtedy przeprowadzili się z Mokotowa na Bemowa i koty mieszkają tylko z ich rodzicami. Koty miały zapełnić pustkę w domu po wyprowadzce córki i wnucząt. Wypełniały ale głownie nocami:) Teraz dawały się już pogłaskać ale tylko dwóm osobom: babci i wnuczce i zmieniły tryb nocny na dzienny. Wnuczka jeszcze tam chodzi do szkoły ale jest codziennie wożona, nie nocuje z dziadkami. Mama jest u mnie od 1 marca i chociaż aktualnie mam tylko 5 katów a nie 13 to uważa że i tak o 3 za dużo
Pamiętam jak dokładnie w dniu jej przyjazdu oddawałam znajomej na krótki tymczas 2 kociaki z tego miotu, aby w domu było tylko 5 a nie 7 kotów. Nie oddawałam każdemy kto się tylko zgłosił, przesiewałam ich ankietą adopcyjną autorstwa ASK, i nie zgodziłam się np. na adopcje do domu z zabezpieczeniami i kotem norweskim skoro dom kategorycznie twierdził, że będzie karmić tylko i wyłącznie RC bo tak ma przykazane przez weterynarza. Rudy z szarą dziewczynką też pojechali w dwupaku. U mnie został jeszcze do tej pory czarny Batman.
Od tej karmicielki mieszkającej nad delikatesami wiem, że pan B. myśli, że maluchy zimy nie przeżyły.