Dla mnie ta dyndająca tez najbardziej jest czytelna, suki mają bez imion tylko po dwa nr telefonów na adresówce (mój i tż)
Obroży nie używam. Ale nie wiem, czy bym chciała taki wielki nr telefonu na obroży. Raczej nie.
Mam szmaciane szelki, na nasze 20 kg psy starczą, a łatwo je wyprać.
Alibaba dał się otrzepać z sody, i szczęśliwie nie musiałam go prać/ kąpać.
A poza tym dużo czytam bo mam darmowe legimi w telefonie i mogę sobie ściągać ebooki do czytania.
Czytanie mnie odpręża.
Czytałam ostatnio strażników światła
http://www.wydawnictwokobiece.pl/produk ... y-swiatla/.
Grupa naukowców/biologów obserwuje życie na wyspie, obserwuje, opisuje, ale nie ingeruje w życie zwierząt w żaden sposób. Jest sezon rekinów, wielorybów, ptaków i fok.
Dla mnie to byłoby za trudne. takie nieingerowanie.
I tak sobie myślę jak taka koncepcja ma się do pomocy kotom wolnożyjącym. Kiedy jest to pomoc, a kiedy nadmierna ingerencja.
Mój Ryjek jest takim kotem wolnożyjącym. Został zabrany, bo miał bardzo zaawansowany koci katar, zawalone oczy i uszy i nos całkowicie, czyli bez ingerencji by nie przeżył. Ale, z drugiej strony nie jest kotem domowym, chociaz jest kotem mieszkającym w domu. Czyli może lepiej go było nie brać.
Ale np Zorro zabrany z tego samego miejsca, w tym samym czasie tez z powodu kk,,jest miziakiem nad miziaki. To fenomenalny kot domowy.
Zorro uwielbia pieczarki. Surowe. Jak na chwile położę na stole, to natychmiast przybiega i szybkimi kęsami zjada pieczarkę czy dwie.