U nas dobrze. Ramzesowi nie robiłam jeszcze badań, ale... apetyt ma taki jak zawsze, czyli zjadłby konia z kopytami, wygląda aż za dobrze i przestał wymiotować. Może to była kwestia zarobaczenia, bo przyznać muszę, że ostatnio tę sprawę zaniedbałam, a odkąd podałam tabletkę, jest ok. Wiem, i tak nadszedł czas na przegląd, ale trochę to przeciągam, bo Ramzes dostaje wręcz zadyszki ze stresu, jak tylko go zabieram poza dom.
Zrobię mu najpierw jeszcze jedno badanie moczu, tak na wszelki wypadek.
A propos badań moczu, taka ciekawostka. Odkąd w 2010 roku Nesca miała infekcję pęcherza, nauczyłam się rozpoznawać po zapachu moczu, czy są w nim bakterie. Wiem, że może to brzmieć znachorsko, ale zapewniam, że to metoda naukowa.
Otóż infekcja Neski objawiła się w ten sposób, że jej mocz pachniał inaczej niż zwykle. Mdło, a jednocześnie bardzo mocno, nieprzyjemnie. Od tamtego czasu zawsze wiedziałam, kiedy ma bakterie w moczu, gdy już zachorowała na PNN. Łapałam od czasu do czasu mocz w pojemniczek i wąchałam. Sęk w tym, że nie od razu można było wyczuć bakterie. Mocz musiał postać ze 24 godziny. Niemniej mocz, który jest od bakterii wolny, może stać i kilka dni, i nadal ma zapach moczu po prostu. Ten, w którym są bakterie, po kilkunastu/kilkudziesięciu godzinach nabiera tego specyficznego mdławego zapachu. Oraz robi się nieprzejrzysty. Tak właśnie odkryłam, że z moczem Ramzesa jest nie do końca dobrze i badania potwierdziły to w 100%.