Moja kochana dziewczynka (około 7 lat, nie wiem dokładnie, ponieważ wzięłam ją ze schroniska) zachorowała. Nie jadła około tydzień - półtora tygodnia. Na początku trudno było mi stwierdzić, bo mam dwa koty, więc z miseczki ubywało. Po kilku dniach stwierdziłam, że może karma nie smakuje - akurat zmieniłam na Purizon. Kupiłam następną karmę - Disugual, ale też nic, a nigdy wybredna nie była. Czuć było, że troche schudła, ale boki dosłownie zapadły jej się z dnia na dzień. W środę wróciłam do pracy i zobaczyłam, że ma zapadnięte boczki. Ona zawsze była chudzinka, ale teraz to już po prostu została sama skóra i kości

Wczoraj dużo czytałam o żółtaczce u kotów i w większości kończyło się to niestety śmiercią kotka (wszystkim właścicielom, którzy pisali o tym serdecznie współczuję, bo ja cały dzień płaczę z powodu choroby mojej kocinki, to co Wy musieliście przeżywać po śmierci Waszych kotków

