Mam identyczne zdanie jak Ewa.
Dla Pixiastego wizyta u weta to jest straszna trauma. OD czasow tasiemca. On praktycznie nie daje sie dotknac. I prawie zawsze ktos jest dziabniety... bo on dostaje szału chyba jak Krowa.
Nie bagatelizujemy problemu. Jestesmy w stalym kontakcie z wetem. Nawet sam wet mowi ze jak sie nie pogarsza to nie ma sensu go taszczyc bo widzi co sie dzieje.
Sytuacja z frontu:
Dzisiaj rano byl mniej dotykalski. Przylazd pod kołdrę ale - nie dotykaj mnie kobieto. Ale jadl, chyba Coco wyjad nawet mokre ... bo gastro juz mu traci myszka. Na 3 suche chrupki gastro wprost sie rzucil i prawie odgryzl mi reke.
Rano byl jk by wstal lewa noga. Wczoraj wieczorem sie intensywnie bawilismy wiec moze to troche tez dlatego. Bo hupsał jak małe dziecko. Na otwarcie drzwi przyszedł więc nei jest obojętny na to co się dzieje w otoczeniu.
Zobaczymy co bedzie po naszym powrocie.
Dzisiejsze zalecenia weta:
- redukujemy ilosc przeciwymiotnych do 1x dziennie przez (2-3 dni bo na tyle nam zostalo)
- zaczynamy karmic normalna mokra
- zaczynamy powoli, pooowoli wprowadzac suche gastro.
Gdyby po weekendzie problem powrocil, po odstawieniu lekow, czy cokolwiek innego
- kot za frak i na badania krwi.
Dla mnie brzmi rozsądnie. Przez weekend bedziemy mieli wiecej pola do obserwacji
Ja generalnei bardzo sie stresuje tym wszystkim i staram sie nei bagatelizowac zadnego objawu.
Przerobilam bialaczke i odejscie kota wiec jestem swiadoma pewnych konsekwencji takich czy innych.
Moze jestem przeczulona nawet. Bo Pixiasty humorzasty zawsze byl

Taka jego natura chyba

Raz nie potrafi sie odkleic ... a raz jest "kobieto nie dotykaj mnie, daj tylko jesc i wyjdz"
Moglabym sie tu doszukiwac ...
Czasem mysle o powtorzeniu testu bialaczkowego... ale...
ale...
ale...
Docieraja do mnie tez informacje ze panuje jakis paskudny wirus ... no zobaczymy... musze byc dobrej mysli.