Współczuję, przerabiałam stratę kota kilka razy w zyciu to za każdym razem bardzo mocno. Jest kilka etapów żałoby i każdy przechodzi je po swojemu i każdy potrzebuje innej ilości czasu na każdy etap. Ostatniego kota, którego straciłam musiałam uśpić, podjąć straszną decyzję
Kilka słów o mojej żałobie:
1. Szok. Gdy jest po wszystkim, nie wierzymy w to co się stało, myślimy, że może można jeszcze wszystko cofnąć. Głaskałam jego martwy łepek i nie wierzyłam, że serce już przestało bić. Kazałam lekarce sprawdzić jeszcze raz, szukając zaprzeczenia, to nie koniec, on żyje tylko śpi.
2. Złość. Często na siebie, że zgodziliśmy się na eutanazję, na innych, byłam wściekła na lekarki (były dwie bo jedna prosiła o konsultacje koleżankę), że zasugerowały uśpienie. Gdy to minie przychodzi czas na:
3. Wyciszenie, odizolowanie się. Chcemy być wtedy sami (leżałam sama w sypialni, po ciemku płacząc, chciałam być sama, tylko kocica Wandzia mogla być obok), powoli dociera do nas to co się stało i to, że życie toczy się dalej, potem następuje:
4. Poczucie winy, ze nas tam nie było, że może udałoby się coś zrobić gdyby (u mnie, że może jednak trzeba było nadal walczyć) Nie wolno się zagłębiać w ten etap.
5. Depresja i słowa "nigdy więcej kota!"
Kiedyś za każdym razem gdy traciłam kota robiłam sobie przerwę i długo nie brałam nowego zwierzaka i powiem Wam, że to był błąd. Brakowało mi kociego towarzystwa a ból po stracie był jeszcze bardziej dotkliwy. Teraz staram się przechodzić szybko do kolejnej fazy
6. Akceptacji. Pogodzeniu się z tym co się stało i zapełnieniu pustki kolejnym mruczącym przyjacielem.
I poradzę Ci bierz nowego kota i to nie jednego a dwa, małe. Będzie to coś innego, nowego, szybko zapomnisz bo stracie, uwierz to działa!