Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon gru 05, 2016 16:14 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

barbarados pisze::201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461
Ja lubię byc w domu sama z kotami . Kiedy chłop się nie kręci , nie marudzi i nie robi zbędnego zamieszania . Cisza . Niektóre śpią , niektóre przychodzą się przytulic . jest tak cicho i ... kocio :wink:


Ja też :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Ja nie noszę skór i nie jem mięsa od kilkunastu lat. Uważam, że mamy wpływ na świat i to my kierujemy popytem i podażą.

Córka piękna a ta sukienka w kwiatki super! Też ją uszyłaś?
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 05, 2016 17:42 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Sukienkę w kwiatki kupiłam w sklepie.
Mam ochotę rozszarpać Zosię.
Nagrabiła sobie. Po prostu krew mnie zalewa.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon gru 05, 2016 17:44 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Ojej!


Skoro tak piszesz, co nigdy Ci sie nie zdarza, to znaczy że cora nieproznowala :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 05, 2016 19:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Czesc Lilianko !
Taka mialam ochote na te wystawe kotow, nawet umowilam sie z kolega i jak wiesz poleglam. No coz jeszcze niejedna wystawa bedzie i sie wybiore.
A coz to sliczna Zosienka Ci uczynila ? Przeciez to grzeczna dziewczynka. :lol:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26791
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 05, 2016 21:22 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Atak złości mnie wyczerpał do imentu. Wypuściłam swoją bestię z klatki, a potem musiałam się z nią szarpać, co okazało się bardzo męczące. Ale emocje na szczęście opadły równie szybko, jak się pojawiły i Zosia ocalała. Jest tylko dzieckiem, które, jak każdy, popełnia błędy. Jej prawo. Ale jeśli, zamiast natychmiast się pokajać i epatować żalem, gra Niemca i zasłania się wybiórczą niepamięcią wsteczną, to w odpowiedzi na jej atak amnezji, ja wpadam w atak szału. Bo wiem, że kłamie. Pamięta doskonale, tylko nie chce się przyznać. Rzadko pluję ogniem, ale jeśli to się już zdarzy, to z winowajcą jest krucho. Nie, nie spuściłam jej lania, chociaż takowe marzenie przyszło mi do głowy. Mnie także obowiązuje zasada, że bicie boli i dlatego jest niedopuszczalne. Ale dostała wszelkie możliwe szlabany. To nawet nie jest kara, tylko naturalna konsekwencja jej decyzji. Albowiem należy ograniczyć przyjemności, jeśli człowiekowi nie starcza czasu na solidne wywiązywanie się z obowiązków. Przez jakiś czas zamierzam również kwestionować wszystko, co Zosia powie, żeby doświadczyła bólu, z którym wiąże się utrata wiarygodności. Kłamstwo musi być nieopłacalne, a jego skutki - nieprzyjemne.
Nie jest łatwo wychowywać dzieci. Trzeba się czasem zdrowo nakombinować żeby uzyskać produkt finalny dobrej jakości, w postaci ogarniętego dziecięcia. Szczęście, że mam dobre geny, bo byłabym już chyba siwiutka, jako ta gołębica.
Okład z Florci dobrze mi robi.
Zamówiłam dziś fontannę dla kotów, bo TŻ sie bulwersuje, że nie dokręcamy kranów i woda się marnuje. Owszem, nie dokręcamy, bo koty piją. Piodełko powinno rozwiać niesnaski. Muszę jeszcze nabyć z jeden drapak, bo kocie kartony lądują w śmietniku o wiele wcześniej, niż bym chciała.
W moim domu była zasada żeby przed pójściem spać pogodzić się ze sobą i puścić waśnie w niepamięć, żeby nie magazynować gniewu. Męczy mnie to, że muszę podręczyć Zosię, ale wiem, że nie mogę się ugiąć. Ona musi zrozumieć, że nie wolno kłamać.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon gru 05, 2016 21:47 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Lilianko... ja jestem pelna podziwu czytajac Twoje posty. Masz cudowne podejscie do dzieci... i bardo odpowiedzialne. Moze jestem odpowiednia osoba, bo o wychowaniu dzieci wiem niewiele ale bardzo podoba mi sie Taka postawa.

Powiem tak... dzis nawet mialam z M. w samochodzie dyskusje o wychowaniu dzieci... jak ciezko teraz w dobie "gimbazy" wychowac dziecko. Dziecko jest narazone na taki wyplw... a rodzice w pogoni za kasą dawają dzieciom wszystko prócz tego najważniejszego - swojego czasu i miłości. Miłość to tylko prezenty ale właśnie takie rozsądne traktowanie... nawet i surowość... ale na pewno Zosi wyjdzie to na dobre.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Pon gru 05, 2016 22:47 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Ja byłam zdumiona i trochę przerażona wczoraj.
Odwiedzili nas znajomi z corka, dziewczyna przecudowna.
W kwietniu 2 latka.
Dostała telefon komórkowy do ręki, ODBLOKOWAŁA, znalazła YOUTUBE, i włączyła sobie bajkę Pepa :strach:

Dzieci da bystre... ale chyba za wcześnie

A corka zrozumie i przeprosi, jest wychowana wzorcowo.
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Wto gru 06, 2016 19:44 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Mówią, że złość piękności szkodzi. Ano: szkodzi nie tylko na urodę. Na zdrowie też nie pomaga. Mam masakryczny katar, taki kapiący, urywający czerwony, jak burak, nos. No i czuję się tak, jakby ktoś wrogo usposobiony przywalił mi cegłą w czaszkę. Jest to dosyć kłopotliwe, zważywszy na to, że muszę odwiedzać ludzi chorych na wszystko, oprócz kataru. Nie chodzi tylko o to, że stanowię chodzący rezerwuar epidemii, ale też o to, że mam spory problem techniczny z kapiącym nosem, przy wykonywaniu opatrunków na czysto. Czyli na jałowo. Porażka. Powinnam siedzieć w domu i przesypiać choróbsko, tak, jak lubię najbardziej. Ale koleżanki z pracy zwyczajnie nie wyrobią się z moimi zabiegami. A doprawdy nie chcę, żeby komuś podgniło coś, co się przyzwoicie goi. Może do jutra trochę mi się poprawi. Nałykam się proszków. Jak nie pomogą, to założę maseczkę i jakoś przetrwam.
Trzymam się z daleka od dzieci i kotów.
To klasyczna sytuacja, jak ta z kozą: jak ci za ciasno, to pomieszkaj z kozą ze trzy tygodnie, a potem ją eksmituj i od razu zrobi się luźno. Narzekałam, że mi ciężko. To teraz leci mi z nosa, jak ze szlaucha. Jak minie, to będzie wyśmienicie. Obciążenie obowiązkami okaże się precyzyjnie dopasowane do moich możliwości.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Wto gru 06, 2016 21:15 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Jak możesz to łyknij tabletkę akatar ,działa szybko i przynosi duuuużą ulgę :ok:

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Wto gru 06, 2016 21:17 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Dziękuję. Jutro kupię i łyknę. :kotek:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro gru 07, 2016 7:42 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

sudafed tez jest niezly... ale komu my to mowimy :P
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87924
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Śro gru 07, 2016 8:13 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Wszystko dobre ale jak to moeia katar leczony czy nie trwa tydzien zdrowka :ok: :ok: :ok:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26791
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 08, 2016 19:56 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Jednak nie poszłam do pracy ani wczoraj, ani dzisiaj. Głową muru nie przebiję i własnych możliwości nie przeskoczę. Nie dało się pracować z kapiącym nosem. To w ogóle nie uchodzi żeby służba zdrowia była bardziej "na wykończeniu", niż pacjent. No to wzięłam zwolnienie lekarskie do piątku, zakupiłam w aptece reklamówkę specyfików, które to mają w cudowny sposób mnie uzdrowić i czekam, aż mi przejdzie. Najchętniej, to bym ten czas przespała, ale to było możliwe, zanim wydałam na świat potomstwo. Zasypiałam, jak choróbsko przychodziło, a budziłam się, jak odchodziło. Teraz tak się nie da. Niezależnie od samopoczucia, muszę się wywiązywać z obowiązków. Ale szkoda życia na narzekanie. I tak nic ono nie pomoże. Zresztą nie jest źle. Po połknięciu wagonu proszków, mój nos przestał masakrycznie przeciekać, pozostało jeno ogólne rozbicie oraz kołowatość umysłowa. Na szczęście nie muszę się wspinać na wyżyny intelektualne. Chociaż dziś, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wybrałam się do koleżanki, z którą byłam wcześniej wstępnie umówiona. I źle zrobiłam, bo trudno jest się efektywnie komunikować, jak człowiek jest w stanie marzyć tylko o tym żeby przylgnąć do własnej kanapy i przykryć się kocykiem. Ale wiem, że ona czekała i może nawet nie do końca wierzyła w mój morderczy katar, toteż się zmusiłam do mobilizacji. Nie wypadało nie jechać. Tyle, że kiepski był dziś ze mnie kompan. Mam nadzieję, że się nie zarazi.
Napędziłam sobie dziś strachu. Rano chciałam zrobić zakupy, ale mi to uniemożliwił brak portfela w kieszeni, w której go zwykle noszę. Pomyślałam, że pewnie go przełożyłam do torby z Zosi nutami. Ale tam też tegoż portfela nie było. Wyobrażając sobie wszelkie możliwe konsekwencje spustoszenia na moim koncie, zrobiłam drobiazgowy rachunek sumienia, z wyszczególnieniem wszystkich miejsc, w których ostatnio za cokolwiek płaciłam. I wyszło mi, że płaciłam w domu kurierowi, jak przyniósł dwie paczki z zooplusa. Ubrałam się ciepło w garderobę syberyjską i poleciałam przeszukiwać samochód. Przy okazji zrobiłam symboliczny porządeczek. Ale portfela tam nie było. I w torebce też nie. Nie leżał także na szafce z butami, ani na komodzie z kluczami, ani na podłodze pod wieszakiem na kurtki. Jak już się porządnie zmartwiłam i wymodliłam do świętego Antoniego, to zajrzałam do reklamówki z nowiutkim metronomem, który to pani fortepianowa kazała zakupić dla Zosi. I tam właśnie był mój portfel, czernił się na dnie, zeszmacony nieco i starannie zakryty beretem. Takim z antenką. Aż mi ulżyło...
Wczoraj przyszła fontanna dla kotów. Szału nie ma. Orbiś dalej sterczy w łazience i prosi o odkręcenie kranu żeby się napić. Muszę polatać z tą fontanną po domu, może ustawiona w innym miejscu wzbudzi więcej entuzjazmu.
Florcia podejrzanie pomiaukuje... Wygląda już jak za panieńskich lat. Wróciła do formy. I futerko ma piękne i oczka jej się błyszczą. Z nadzieją czekam aż się wola Boża we Florciowej duszyczce odezwie. Bo trzy koty, to zdecydowanie za mało.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt gru 09, 2016 14:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Tęsknisz za maluszkami ,co :lol:
ja też :|
Fontanny to temat woda ile kotów tyle miejsc do picia, dzięki różnorodności
kotów mam już z 5 wersji wodopojów ale są i faworyci .
Którą kupiłaś swoim kotkom ?.

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Pt gru 09, 2016 14:38 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

lilianaj pisze:Jednak nie poszłam do pracy ani wczoraj, ani dzisiaj. Głową muru nie przebiję i własnych możliwości nie przeskoczę. Nie dało się pracować z kapiącym nosem. To w ogóle nie uchodzi żeby służba zdrowia była bardziej "na wykończeniu", niż pacjent. No to wzięłam zwolnienie lekarskie do piątku, zakupiłam w aptece reklamówkę specyfików, które to mają w cudowny sposób mnie uzdrowić i czekam, aż mi przejdzie. Najchętniej, to bym ten czas przespała, ale to było możliwe, zanim wydałam na świat potomstwo. Zasypiałam, jak choróbsko przychodziło, a budziłam się, jak odchodziło. Teraz tak się nie da. Niezależnie od samopoczucia, muszę się wywiązywać z obowiązków. Ale szkoda życia na narzekanie. I tak nic ono nie pomoże. Zresztą nie jest źle. Po połknięciu wagonu proszków, mój nos przestał masakrycznie przeciekać, pozostało jeno ogólne rozbicie oraz kołowatość umysłowa. Na szczęście nie muszę się wspinać na wyżyny intelektualne. Chociaż dziś, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wybrałam się do koleżanki, z którą byłam wcześniej wstępnie umówiona. I źle zrobiłam, bo trudno jest się efektywnie komunikować, jak człowiek jest w stanie marzyć tylko o tym żeby przylgnąć do własnej kanapy i przykryć się kocykiem. Ale wiem, że ona czekała i może nawet nie do końca wierzyła w mój morderczy katar, toteż się zmusiłam do mobilizacji. Nie wypadało nie jechać. Tyle, że kiepski był dziś ze mnie kompan. Mam nadzieję, że się nie zarazi.
Napędziłam sobie dziś strachu. Rano chciałam zrobić zakupy, ale mi to uniemożliwił brak portfela w kieszeni, w której go zwykle noszę. Pomyślałam, że pewnie go przełożyłam do torby z Zosi nutami. Ale tam też tegoż portfela nie było. Wyobrażając sobie wszelkie możliwe konsekwencje spustoszenia na moim koncie, zrobiłam drobiazgowy rachunek sumienia, z wyszczególnieniem wszystkich miejsc, w których ostatnio za cokolwiek płaciłam. I wyszło mi, że płaciłam w domu kurierowi, jak przyniósł dwie paczki z zooplusa. Ubrałam się ciepło w garderobę syberyjską i poleciałam przeszukiwać samochód. Przy okazji zrobiłam symboliczny porządeczek. Ale portfela tam nie było. I w torebce też nie. Nie leżał także na szafce z butami, ani na komodzie z kluczami, ani na podłodze pod wieszakiem na kurtki. Jak już się porządnie zmartwiłam i wymodliłam do świętego Antoniego, to zajrzałam do reklamówki z nowiutkim metronomem, który to pani fortepianowa kazała zakupić dla Zosi. I tam właśnie był mój portfel, czernił się na dnie, zeszmacony nieco i starannie zakryty beretem. Takim z antenką. Aż mi ulżyło...
Wczoraj przyszła fontanna dla kotów. Szału nie ma. Orbiś dalej sterczy w łazience i prosi o odkręcenie kranu żeby się napić. Muszę polatać z tą fontanną po domu, może ustawiona w innym miejscu wzbudzi więcej entuzjazmu.
Florcia podejrzanie pomiaukuje... Wygląda już jak za panieńskich lat. Wróciła do formy. I futerko ma piękne i oczka jej się błyszczą. Z nadzieją czekam aż się wola Boża we Florciowej duszyczce odezwie. Bo trzy koty, to zdecydowanie za mało.


Koleżanka ABSOLUTNIE SIĘ NIE OBRAZIŁA. Lilianko kochana ,ja istotnie czekałam bo kto by na Twoja wizytę nie czekał? Napsłąś ,wczesniej ,z e tylko katar a reszta w formie i widac sie rozwinęło choróbsko na maxa :(
Z portfelem to już masz kolejna przygodę...Pamietasz bramke na autostradzie? Ufff na szczęscie wszystko się znalazło
Zdrowiej kochana,zdrowiej. Martwiłam sie o Ciebie bo kompletnnie nie byłas soba, Szarutka byłas i smutna,Zniknął Twój błysk i tak madre słowa które mówisz,
Kwiatek cudowny,Karma tez smakuje,
Zdrowiej kochana.W sobote będe miłą łacznośc

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue, zuza i 10 gości