Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 25, 2016 23:05 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Też chodze ze sobą do weta :wink:
I też nie wiem , jak zwalczyć posiadaną nadwrażliwość na światło i wiatr . Łzy mi ciurkiem lecą . Latem pomagaja okularki a teraz nie bardzo pasują .

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Pt lis 25, 2016 23:09 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

O 100 stuknęła 8O

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26794
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 26, 2016 17:18 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

lilianaj pisze:Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Unowocześniona wersja-Wlazł kotek na.....pianino i mruga :ok: Dla kotów to zapewne wygodna ,wydajaca dżwieki półka
Zosia cudownie wyglada w łowickim stroju :ok:

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Sob lis 26, 2016 20:30 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

barbarados pisze:Też chodze ze sobą do weta :wink:
I też nie wiem , jak zwalczyć posiadaną nadwrażliwość na światło i wiatr . Łzy mi ciurkiem lecą . Latem pomagaja okularki a teraz nie bardzo pasują .

Mam to samo.O mrozie już nie wspomnę.Płacze jak bóbr

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Nie lis 27, 2016 10:05 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Napisałam ten post w nocy, ale forum u mnie nie działało, więc wysyłam go teraz. :mrgreen:

Potrzebny mi własny reproduktor. Z oczywistych względów nie może być to kocurek z naszej hodowli... Tyle, że jak zacznie znaczyć, to będzie bieda. TŻa by krew zalała. Pachnielibyśmy wszyscy kocurowym aromatem na kilometr. No i Orbiś mógłby się nie ucieszyć. I kociątka miałabym tylko z takiego samego połączenia. Jednak nie... Nie ma co kombinować. Póki nie mam willi, płodnego kocura mieć nie mogę. Muszę szukać zięcia po hodowlach. Orinek Pani Ewy dał nam cudne dzieci, ale on jest rudy, jak wiewiórka. Potrzebny mi słodki, czekoladowy pan, któremu tylko jedno w głowie. Właściwie to nie mi jest potrzebny, tylko Florci i to jeszcze nie teraz, ale takie rzeczy trzeba zawsze załatwiać wcześniej. Siedzę i przeglądam oferty. Ragdolle są przepiękne, samo patrzenie pieści oczy. To jedyna przyjemność na jaką sobie dziś pozwoliłam. Cały dzień sprzątałam w domu, choć strasznie mi się nie chciało. Rano przyszła mi do głowy bzdura, że chyba nic dobrego i ciekawego mnie już w życiu nie czeka i do samej śmierci będę tak jeździć na szmacie, prać, gotować i wychowywać dzieci. Bo mój czas nie należy do mnie. Zazwyczaj nie mogę robić tego, na co mam ochotę, bo czasu z ledwością wystarcza mi na konieczne obowiązki. Nie mogę pojechać tam, gdzie bym chciała, bo ciągle tkwię w swoim kieracie. Ale potem mój Anioł Stróż naszeptał mi prosto do mózgu, że miliony kobiet marzy o tym, żeby móc robić to, na co ja narzekam. Żeby spokojnie wstać, nakarmić koty, ogarnąć własną kuchnię, otworzyć pełną lodówkę i zrobić dzieciom na śniadanie to, na co mają ochotę, usiąść przy stole i zjeść razem w sympatycznej atmosferze. Nieśpiesznie i bez strachu. Miliony kobiet marzy o tym żeby móc zadbać o własny dom i nie martwić się o jurto, żeby mieć za co żyć i gdzie się schronić. Żeby nie drżeć z trwogi o życie dzieci i męża. A ja to wszystko mam i jeszcze marudzę. Po takich refleksjach marazm przeszedł mi, jak ręką odjął i teraz mam porządeczek w chałupce. Nawet koty wyczesałam na błysk, aż mam różowe placki na przedramionach. Od szorstkich jęzorków. Bo czesany ragdoll liże czeszącego. A potem jeszcze poprawia, do momentu, aż jest zadowolony z efektu. Takie kocie spa...
Od jakiś dwóch tygodni miałam problem z telefonem: zamilkł i nie słyszałam, jak ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Tak po prawdzie, to aparat fiknął sobie koziołka na podłogę, zanim zaniemówił. Jak mnie już zniecierpliwiła konieczność ciągłego oddzwaniania, to poszłam nawet do operatora żeby zreanimował dzwonek w telefonie. Pan Obejrzał ustawienia i stwierdził, że głośnik padł. Kazał mi szukać paragonu i oddać aparat do naprawy gwarancyjnej. Ale przecież gwarancja nie obejmuje uszkodzeń mechanicznych, a poza tym musiałabym przerzucić tonę papierów żeby ją znaleźć. A na to brak mi czasu. Ale wczoraj zapomniałam podłączyć telefonu do ładowarki i nieborak skonał z braku energii. A dzisiaj, po ładowarkowej reanimacji, przemówił. Znowu głośno dzwoni, gra i pika. Zmartwychwstał. Bardzo się ucieszyłam. Żebym była wiedziała, że to mu pomoże, to już bym go dawno wykończyła i nie miotała się po operatorach.
Jutro przychodzi nowa studentka tłumaczyć Zosi interwały. A wieczorem pobawiłam się we fryzjerkę i ostrzygłam włosy Pawła. Nożyczkami. Dobrze wyszło.
Florcia ślicznie śpi na biurku, obok klawiatury. Też powinnam pójść spać, ale oczu nie mogę od niej oderwać.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Nie lis 27, 2016 19:13 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

:kotek: :kotek: :kotek:
U mnie też padło miau - cieszę się, że u Ciebie też, bo bałam się, że dostałam bana za spamowanie zdjęciami nie na temat :D
Masz rację z tym miliony kobiet chciałoby mieć jak Ty. A na swoje sprawy będziesz miała czas jak dzieci podrosną, a to już niedługo :ok:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie lis 27, 2016 19:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Bardzo dobrze, że przypomniało Ci się, co masz, i że to co masz, to najwspanialsze, co można mieć. Spokój, ciszę i poczucie bezpieczeństwa.

Kocie spa to spa-niała rzecz :)

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Nie lis 27, 2016 23:25 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Sobota i niedziela minęły galopkiem, a ja znowu nie zdążyłam odpocząć, albowiem jestem nie tylko panią tego domu, ale też jego ochmistrzynią, pokojówką, kucharką, praczką, szoferem, felczerem i nie wiem kim jeszcze. Zawsze czekam do piątku z nadzieją, że w dni wolne porobię coś fajnego, a potem odkładam plany na "za tydzień" i znowu czekam. Miała być wycieczka, ale musieliśmy czekać na panią od interwałów, która nie przyszła, bo ją przewiało i zafluczyło. Nie było wyjścia, trzeba było zorganizować korepetycje z wujaszkiem Google i samemu zaczerpnąć ze źródełka wiedzy muzycznej... Takie sobie to źródełko, średnio przyswajalne.
A dzisiaj na basenie popływałam sobie z godzinkę tam i spowrotem, po czym pierwszy raz w życiu, złapał mnie za nogę taki skurcz, że zobaczyłam aleję gwiazd i myślałam, że z wrażenia zrobię "bul, bul, bul, bul". Gdyby taka sytuacja zdarzyła się na środku jeziora, to mogłabym się znaleźć w paskudnych tarapatach, ale na basenie nie ma co się wygłupiać z topieniem. Zwłaszcza, jak się ma wyporność wieloryba i umie pływać, a brzeg jest tuż obok. A jak nie brzeg, to przynajmniej sznurek. Przy skurczach zawsze pomaga mi obciążenie obolałej kończyny, ale na głębi nie da się zastosować tego sposobu. Pewnie mam za mało magnezu i muszę jakiś połknąć. Najlepiej przyswajalny i najsmaczniejszy jest w czekoladzie, ale nie po to od tygodnia katuję się i morzę głodem, żeby teraz wcinać smakołyki. Uwielbiam słodycze, ale na czekoladzie raczej nie schudnę. Niestety. A w maju jest Zosi komunia, przyjadą goście, w związku z czym pragnę ukryć swój stan skrajnego zapuszczenia i wyglądać, jak gwiazda filmowa. Trzymajmy się realiów: gwiazda filmowa po liftingu, odsysaniu i przeszczepie, a przed emeryturą. Póki co ciuchy jakby odrobinkę, leciutko i subtelnie stały się luźniejsze. Zasada jest prosta: nie jem - chudnę, uszczęśliwiam się kulinarnie - tyję i wpadam w kryzys estetyczny...
Byłam dzisiaj z Florcią w Canfelisie. Pojechałyśmy na umówione echo serca do doktor Katarzyny Kraszewskiej. U ragdolli to badanie robi się, a przynajmniej powinno się robić, profilaktycznie i systematycznie, nawet, jeśli kot ma ujemny wynik badań genetycznych na HCM. Albowiem strzeżonego Pan Bóg strzeże. A ragdolle miewają skłonność. Florcia bardzo nie lubi jeździć do lecznicy, o czym mi raczyła dobitnie przypomnieć przy wchodzeniu do transportera. Ale nie pytałam jej o zdanie i nawet nie uszanowałam oporu, tylko bez ceregieli zapakowałam królewnę do karety, albowiem jej zdrowie jest dla mnie ważniejsze, niż moje własne. A w kwestiach zdrowia i bezpieczeństwa obowiązują twarde zasady i nie ma dyskusji. Dotyczy to wszystkich moich dzieci bez wyjątku. I ludzkich i kocich. Ale Florcia mnie kocha i od razu mi wybaczyła odrobinkę fizycznej przemocy. W lecznicy okazało się, że musimy poczekać, bo u poprzedniego pacjenta wynikły komplikacje. Zachodziłam w głowę, do jakich to komplikacji może dojść przy macaniu klatki piersiowej zwierzęcia, głowicą do USG... W końcu to nie inwazyjna koronarografia. Echo, to procedura całkowicie bezpieczna, ale skoro wypadki chodzą po ludziach, to najpewniej po zwierzętach też mogą. Florcia bała się przeokropnie. Zwinięta w najciaśniejszy kłębuszek, cała drżała. Tylko oczy, wielkie i okrągłe, świeciły jej przerażeniem. Starała się zniknąć, zapaść w czeluście transportera. Jakby miały ją spotkać wszelkie nieszczęścia, które wsiąkły w ściany lecznicy i zostawiły w jej atmosferze swoją pieczęć. Ta moja kocina jest jak odsłonięta, gąbczaście chłonna, tkanka nerwowa: wyłapuje wszelkie emocje, może ślady jakichś wydarzeń i je przeżywa. Ona musi mieć jakiś specjalny, dodatkowy układ w duszy, o którym ludzie nie mają zielonego pojęcia. Szósty zmysł, siódmy zmysł... Nie wiem, co to jest, bo ja tego nie mam, ale to u niej wyczuwam. I ona wie, że ja wiem. Sama również bez żadnych zakłóceń odbiera moje myśli i uczucia. Trudno słowami opisać kocio - ludzkie porozumienie... Czysta ezoteryka. Aż się bałam, że jej ta nadwrażliwość zaszkodzi, że mi się z tego stresu rozchoruje i denerwowałam się, że musimy czekać. I gdy tak siedziałam z transporterem na kolanach i ręką w tym transporterze, z jednego z gabinetów wyszli kobieta i mężczyzna. Ona płakała, a on ją tulił. Za chwilę z jednego gabinetu, do drugiego lekarka przeprowadziła ich psa. To nie był duży pies, nie sięgał nawet do kolana. Krótkowłosy. Miał czarny grzbiet i spuszczony smętnie ogon. Był dosyć szczupły. Jedenastoletni. Ze strzępów rozmów i jej szlochu wynikało, że kardiolog właśnie wykryła w mięśniu sercowym psa, krwawiącego do osierdzia guza. Zwierzę zabrano na salę operacyjną w celu odbarczenia tamponady serca. Przyjechał ich dorosły syn. Widocznie nagle wybiegł z domu, niespodziewanie, bo był w takich szarych, powyciąganych dresach, w jakich jest najwygodniej szwendać się po własnych kątach. Napięcie krążyło w powietrzu. Za jakiś czas ich wezwano, a potem, gdy wyszli, płakali już wszyscy. Oczywiście, w takich sytuacjach, zawsze się możliwie dyskretnie przyłączam. W mojej głowie ożył obraz, jak sama trzymałam w ramionach umierającego Maurycego. Płacz tych ludzi był taki sam, jak mój własny skowyt wtedy, w maju. Pragnęłam powiedzieć tej pani żeby poszła do tego psa, żeby on tam nie umierał sam, bez niej, ale zabrakło mi odwagi. I bardzo dobrze, bo przecież pies był na sali operacyjnej i może by jej tam nie wpuszczono... Przyjechała jeszcze ich córka z mężem. Spóźniła się i nie zdążyła się pożegnać... Nie zdążyła. Psa uśpiono po tym, jak odciągnięto z osierdzia cztery strzykawki krwi, a krwiak dalej narastał. Myślę, że po prostu nie wybudzono go ze znieczulenia żeby nie cierpiał.
Ale moja Florcia żyła. Jej serduszko trzepotało się, jak zamknięty w klatce ptak: szybko i mocno. To czysta rozkosz, ulga, ukojenie, jak się w takim momencie czuje w ukochanej istocie cały potencjał życia, całe kipiące istnienie. Bo to jeszcze tym razem nie my, nie nasza kolej, nie nasze nieszczęście.
To śmierci tak bardzo bała się Florcia. Śmierci tamtego psa. Kiedyś w podobnej sytuacji, Orbiś reagował podobnie.
Echo wyszło nam doskonale. Serduszko Floruni jest w idealnym stanie i jeszcze bardzo długo nam posłuży.
O co ja Cię Panie Boże bardzo proszę. I proszę jeszcze żebyś raczył przygarnąć tego psa.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon lis 28, 2016 10:37 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Dla zębatego (*)
Piękne są takie rodzinne pożegnania a zarazem straszne ,że to już ten czas i nikt nie był gotowy,
no bo jak się tu przygotować ,przyszli tylko na badania .

Się popłakałam .

I dla Florci :ok: :ok: :ok: aby długo ,długo była zdrowa.

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Pon lis 28, 2016 10:43 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Dobrze, ze bolace dziaslo Szarej wykrylismy na tyle pozno, ze do canfelisu dotarlismy pozniej...

Biedny psiulek, biedni ludzie :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87932
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pon lis 28, 2016 12:59 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Basen koi wszystkie zle mysli, złości i smutki. Ja sie dosłownie wyłączam pływając. Ostatanio odkryłam strefę SPA i zbawienne sauny dla mego ciała. 45 minut pływam na basenie sportowym w te i nazad a pózniej spędzam 15 minut w saunie parowej.

Smutna historia pieska :placz:

Teściowa moja pracowała z ludźmi, którzy na jej rękach umierali. Mówiła ze jak skończyła specjalizacje położnictwa to pracowała z noworodkami. Ta praca dawała kopa do zycia i mnóstwo radosci.Pózniej dostała ofertę pracy bliżej miejsca zamieszkania i wyższe stanowisko, pracowała w domu starości DPS. Mowi ze ta praca zniszczyła jej psychikę i zabrała radość z życia.
Od kilku lat siedzi na emeryturze..
ale na miejscu nie wysiedzi.
Z takim bogatym doświadczeniem wyruszyła na zarobek na zachód.
Opiekuje sie starsza osoba. Wczoraj przerwała Panu smierć... całkiem nieświadomie.

Takie jest życie.
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pon lis 28, 2016 19:10 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Droga Lilaj,
na bieżąco czytam Twoje wpisy, są takimi wspaniałymi promykami na koniec dnia.
Uwielbiam je czytać, masz świetny styl pisania i poczucie humoru. Przyłączam się do powszechnych postulatów abyś może pomyślała o napisaniu książki.
Przepraszam, że zawracam głowę, ale mam do Ciebie prośbę o udzielenie mi rady w ogromnie dla mnie ważnej sprawie.
Od zawsze marzę aby mieć kotka, czytam wszystkie kocie fora, wszelkie dostępne informacje o kotkach i ich rasach. Mam nadzieję że niedługo warunki mieszkaniowe pozwolą mi na posiadanie kotka. Jestem jednak w 3 miesiącu ciąży i zastanawiam się kiedy będę mogła przygarnąć kotka. Moja pani doktor powiedziała, że w ciąży absolutnie nie:( Jak to jest z tą toksoplazmozą, do kiedy jest zagrożeniem? Tak sobie myślę, że przecież kotki niewychodzące nie mają możliwości złapania tego. Od kiedy mogę spokojnie przygarnąć mojego wymarzonego kotka?
Bardzo proszę o rady również pozostałe forumowiczki. Będę za nie dziewczyny bardzo, bardzo wdzięczna:)
Całuję Cię Lilaj i Was dziewczyny.

M.

Magdzik88

 
Posty: 4
Od: Śro lip 20, 2016 21:32

Post » Pon lis 28, 2016 19:57 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Na toskoplazmoze w czasie ciazy musisz sie badac bez wzgledu na to czy masz kota czy nie. Najczesciej sie ja lapie wcale nie od kotow. Pamietaj o badaniach.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87932
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pon lis 28, 2016 22:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Madzik88, tu masz sensowny artykuł na temat toksoplazmozy: http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/c ... 40611.html
http://www.zoonozy.pl/choroby-odzwierze ... soplazmoza
Toksoplazmą wcale nie jest tak łatwo się zarazić, jak się powszechnie uważa. Wychowałam się na wsi, wśród zwierząt wszelakich gatunków, jadłam truskawki z piachem, prosto z krzaka, tudzież marchewki wyrwane prosto z ziemi i otarte o spodnie, albo wypłukane w krowim pojniku, obcałowywałam całą generację wychodzących kotów Maćków, a i z myciem rąk na polu różnie bywało i mimo to mój organizm nie wytworzył przeciwciał przeciw Toksoplazmozie, co oznacza, że nigdy nie uległam infekcji. Naszego Maurynia dostałam w prezencie ślubnym. W czasie każdej z ciąż normalnie opiekowałam się kotem, który regularnie sypiał na skaczącym brzuchu, a potem tulił noworodki i nie miał nic przeciwko całusom, którymi hojnie obdarzały go pełzające maluchy. W czasie mojej dwudziestoletniej praktyki zawodowej spotkałam zaledwie kilka przypadków kobiet, które miały określone miano przeciwciał przeciw Toksoplazmie gondii, natomiast nie widziałam zakażonego noworodka.
Decyzja kiedy przygarniesz kota należy wyłącznie do Ciebie. Zrób to wtedy, gdy będziesz na to gotowa. Gdy nie będziesz się obawiać. Ogólnie zaleca się kobietom w ciąży, aby nie sprzątały kuwet i nie wymieniały żwirku, Żeby robił to ktoś inny. A jeśli nie ma takiej możliwości, to przecież zawsze można użyć gumowych rękawiczek. Należy unikać surowego mięsa, można też je przemrozić przed gotowaniem. Myć ręce i warzywa, czyli przestrzegać ogólnych standardów higieny żywienia. Kota można również przebadać na wszystkie strony. Uważam, że Laboklin robi dobrze parazytologię i zawsze tam oddaję do badania bobki moich milusińskich. W wynikach nigdy nie wyszła nam Toksoplazmoza gondii.
Z pewnością dzieci wychowywane ze zwierzętami rozwijają się emocjonalnie znacznie lepiej, bo mają więcej osób do kochania. W każdym razie moje dzieci wiedzą o kotach wszystko, znają ich zwyczaje i potrzeby, czują się za nie odpowiedzialne. I serca mają bez dna. Jestem pewna, że osoby naszego Maurycego, a potem Gustawka, Orbisia, Florci i kociątek miały znaczący wkład w wychowanie moich dzieci, w kształtowanie ich osobowości, a przede wszystkim wrażliwości i empatii. Różnie w życiu bywa, ale myślę, że brak zwierząt w domu jest pewnego rodzaju zubożeniem, odebraniem szansy na miłość i przyjaźń, na porozumienie. Wśród starszych lekarzy pokutuje przesąd, że koty są niebezpieczne dla kobiet w ciąży. Co bardziej okrutni, albo bezmyślni, doradzają usunąć, czyli wyrzucić kota z domu ciężarnej. To nie tylko jest nieludzkie, ale nie ma też naukowych podstaw w świetle współczesnej wiedzy medycznej. Mądrze kochany, zadbany, niewychodzący i niepolujący kot absolutnie nie stanowi dla nikogo żadnego zagrożenia. Chyba, że się wkurzy, to wtedy stanowi. Potrafi bowiem spuścić niezłe manto współbratu, tak jak moja subtelna Florcia, kiedy ma dzieci.

Nie wiem nic o wydawaniu książek. Różne rzeczy mi się przytrafiały, ale ta, jeszcze nie. Nie mam również kłopotu z opędzaniem się przed szturmem wydawców.

Ale dziękuję za miłe słowa. I życzę Ci pięknej i najdłuższej na świecie kocio - ludzkiej miłości.
I szczęśliwego rozwiązania, jak przyjdzie Twój czas.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon lis 28, 2016 22:59 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Nie mogę się napatrzeć na zdjęcia :1luvu:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości