kotelsonciorny pisze:Kochane Pyszczki moje, ratujcieOd zawsze jestem cholernym alergikiem z alergią opanowaną. Raz na jakiś czas jakiś AZSik się pojawi, jakiś katarek sezonowy. A tutaj nagle POKRZYWKA IDIOPATYCZNA. Ręce spuchły mi do tego stopnia, że pierścionek zaręczynowy praktycznie wrósł. Przez 40 godzin próbowałam go zdjąć. Wysypka w ciągu kilku godzin zamieniła się w obrzęk naczynioworuchowy. Dostałam bardzo silne leki w zastrzykach, ale nie mam zielonego pojęcia co dalej robić. Autoagresja? Mój układ immunologiczny zwariował? Ja się k****a wykończę.
Powiem Ci tak - sama o mało się nie przekręciłam przez pokrzywkę. Alergia pojawiła się mnie nagle w 23 roku życia. Nie, nie nagle, skłamałam. Zawsze byłam uczulona na nikiel. To zwykła kontaktówka, więc nawet tym się nie przejmowałam za bardzo, po prostu zaklejałam od wewnątrz guziki i napy od jensów, nosiłam tylko zegarki na szerokich, paskach tak aby nawet mikromilimetr metalu nie dotykał skóry a biżuterię mam tylko ze złota lub srebra.
Będąc na studiach pewnej nocy obudziłam się ze swędzącym brzuchem na którym było masę bąbli, jakby mnie komary, pchły itp. pogryzły. Nie muszę Ci tłumaczyć jaki to świąd, jak pali, piecze, puchnie itd. Wściekłam się wtedy, bo akurat zmieniliśmy wynajmowane mieszkanie i myślałam, że pogryzło mnie jakieś robactwo! Tylko, że ugryzień nie było widać... Odrobinkę przeszło i na drugi dzień to samo, tylko jeszcze na udach, w okolicach miejsc intymnych, twarzy. Masakra. Drapałam się i puchłam, piekło, swędziało, paliło, drapałam się i puchłam. Nie pamiętam co wtedy robiłam, ale byłam w szoku. Wpadłam na to, że coś mnie chyba uczula i kupiłam w aptece Alerik - pomgło! Wysypka ustąpiła, ciało pozostało tylko obolałe. Co z tego jak musiałam już zażywać Alerik codziennie, później już paczkę dziennie, później leki przypisywane przez alergologa ...to był chyba Zyrtec, później i to przestało działać. Przerobiłam sporo leków antyhistminowych - działały juz słabo, lub wcale. Oczywiście odstawiłam wszelkie, potencjalne alergenny, kosmetyki, produkty spożywcze, chemię gospodarcza itp. Alergolog zapowiadał sterydy - niestety. Wcześniej polecił odstawić wszystko (!!!!!) i zrobić testy. Jak to pięknie brzmi...odstawić leki na kilka tygodni, tylko jak przeżyć?!!! Wróciłam do domu, do mamy, bałam sie być sama w Krakowie (tam studiowałam i chodziłam do lekarza). Dostałam cos w razie zagrożenia, cos co miałam szybko zażyć, ale to było na tzw. czarna godzinę. W ciągu tych kilku tygodni odstawienia nie wychodziłam z domu, po prostu nie mogłam. Wyglądałam jak potwór. Powieki puchły mi tak jakbym pod nie jajka wsadziła, wargi przypominały orzechy, Nie mieściłam sie w spodnie, tak spuchłam. Wyłam z bólu i świądu. Myślałam, że popęka mi skóra na ciele. Miejsca intymne były tak wysypane, że nie mogłam siedzieć. Najgorzej było jak puchł mi język, mogłam sie wtedy udusić. Przetrwałam! Pojechałam do Krakowa i zrobiłam testy i skórne i z krwi. Nic z nich nie wyszło konkretnego, jakieś trawy, jakieś pojedyncze produkty spożywcze, ale bez jakichś wysokich wskaźników. Już u lekarza, na korytarzu zażyłam leki, odrobina ulgi po kilku tygodniach. Lekarz przypisał mi sterydy. Tyle mógł mi zaoferować. Ryczałam z rozpaczy. Trzymałam ta receptę, ale powiedziałam sobie, że dopiero za kilka dni ja wykupię, jak anthistamina przestanie juz pomagać.
I teraz to o czym chce Ci napisać... poszłam na zakupy do głupiego TESCO w Krakowie i na półce obok gazet, wśród romansów itd. zobaczyłam jakaś głupia książkę pt. Alergie pokarmowe. Jakieś takie nic z półki w markecie. Autorem był jakiś hamerykański

Ne miałam nic do stracenia, brałam antyhistaminę, recepta na steryd była w portfelu, wprowadziłam oczyszczanie wg jego zaleceń. Przez jakieś 3 tygodnie jadłam tylko gotowany w wodzie ryż i suchą bułkę, ale taką PRLowską, bez polepszaczy, kupowaną w tradycyjnej, małej piekarni. Piłam tylko wodę. Cały czas brałam leki antyhistaminowe. Po jakichś 10 dniach, przestało mnie wysypywać, więc zmniejszyłam dawkę antyhistaminy. Nadal nie wysypywało. Po 3 tygodniach odstawiłam leki - NADAL NIE WYSYPYWAŁO. Minął jeszcze tydzień i będąc u znajomych wypiłam pół szklanki soku pomarańczowego.... matko, po godzinie byłam cała w bąblach. Natychmiast zażyłam leki, przeszło. Widziałam jedno - to działa! Było jeszcze za wcześnie na wprowadzanie takich produktów. Nie pamiętam już jak długo byłam jeszcze na tym ryżu. W każdym razie z czasem zaczęłam wprowadzać, bardzo powoli i w małych ilościach różne inne produkty i było ok.
Od tego czasu minęło kilkanaście lat. Żyję bez leków. Alergia na nikiel nadal występuje, ale mam to gdzieś, to nie problem. Pilnuje się, nie jem za dużo tych samych produktów w krótkim czasie, ale jem wszystko, wszystko!!! Piję sok pomarańczowy, jem czekoladę, orzechy itd. Czasami cos mi wyskoczy, ale wtedy wiem, że trzeba szklankę odrobinę opróżnić i będzie ok.
Może to dziwna historia, ale prawdziwa. Moja.
Trzymam kciuki za Ciebie. Ja dzisiaj walczę z ciężką alergia u mojego kota
