Kot w przeciwieństwie do psa zazwyczaj wymaga uważniejszego przygotowania mieszkania. Są to nie tylko zabezpieczenia okien i balkonu, ale również zamknięcie w niedostępnym pokoju roślin, bo sporo kotów lubi podjadać zieloność. Niektóre robią to pasjami i nawet mało toksyczna roślina staje się niebezpieczna.
Są koty, które do doniczek lubią załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne, chociaż mają kuwetę.
Niektóre koty koniecznie chcą otwierać klamki, więc w którymś momencie trzeba wszystkie pozamieniać na gałki, najlepiej takie z kluczykiem.
Boazeria w domu to zazwyczaj zły pomysł. Pod nieobecność właściciela kot chętnie wypróbuje swoje umiejętności.
Można nauczyć kota, że drapanie kanapy jest mniej opłacalne niż drapanie drapaka, ale większość kotów i tak chętnie od czasu do czasu sprawdzi, jak drapie się kanapę, zwłaszcza pod nieobecność właściciela. Choćby w ramach radosnego przeciągania się a niektóre tkaniny takiej próby pazura (nawet rzadko występującej) nie wytrzymują.
Są koty, które w ekstazie ugniatania właściciela w łóżku zadzierają narzuty (i to chyba zarówno te frotte, jak i płócienne).
Są koty wysokopienne, które z nudów wlezą np. na szczyt drabinki grzejnikowej. Jest to potencjalne zagrożenie uwięźnięcia łapy i złamania przy próbie zeskakiwania.
Niektóre koty włączają pralkę, dlatego przy kotach warto zawsze ją odłączyć od kontaktu. Lepiej też, aby nie była pełna wody, bo w trakcie zabawy mogą wyciągnąć wąż ze ściany, a wtedy cały bęben wody znajdzie się na podłodze.
Koty w przeciwieństwie do psów nie są zwierzętami stadnymi, dlatego nawet jeśli znają jakąś komendę i ją potrafią, niekoniecznie zawsze ją wykonają. Koty dużo częściej "kalkulują", na ile im się opłaca przybiec bo pańcia ma nagrodę w ręku, a na ile wolą leżeć na parapecie. Tymczasem pies jako zwierzę stadne ma zakodowane, aby słuchać przewodnika stada. Dużo częściej i chętniej wykona polecenie nie tylko dla nagrody, ale także dla zadowolenia przewodnika (o ile jest to pies podporządkowany). Dlatego zazwyczaj uczenie psa jest dużo prostsze i przynosi niekiedy spektakularne efekty, podczas gdy uczenie kota najczęściej ogranicza się do: tego nie drap ale drap to, tu nie wskakuj (a przynajmniej jak ja patrzę), przyjdź na wołanie bo będzie żarcie. Oczywiście można osiągnąć więcej, ale mało komu się chce.
Koty są bardzo wrażliwe na stres. Nawet pozornie wyluzowane osobniki mogą nieoczekiwanie zacząć chorować w trudnej sytuacji. Wyjazdy z kotami są też bardzo często trudniejsze niż z psami raz ze względu na niedostosowanie miejsca pobytu do obecności kota, dwa ze względu na reakcję kota na podróż. Moja kota była tak przejęta (a wyjechałam na 2 tygodnie z nią w tym roku), że pomimo podania przed podróżą No-Stressa po dojechaniu na miejsce schowała się pod grzejnik i nie chciała wychodzić. Nie jadła, nie piła, nie załatwiała się. W końcu zwróciła posiłek zjedzony kilkanaście godzin wcześniej zupełnie nie strawiony i po mału zaczęła się ożywiać. Ale przez pierwsze chyba 2 dni jadła i buszowała głównie w nocy, jak było cicho i ciemno. Za dnia nie miała odwagi.
Są koty, które po przeprowadzce i związanej z nią stresem dostają chronicznego zapalenia pęcherza oraz zmienia się ich charakter. Może niewiele takich jest, ale bywają. Z miziaka zrobił się kot spędzający większość dnia pod wersalką, którego trzeba regularnie leczyć na zapalenie pęcherza.
Ponadto koty w przeciwieństwie do psów bardzo często ukrywają swoją chorobę. W zasadzie niuanse naprowadzają właściciela na to, że coś nie gra, a część z nich jest zauważana dopiero po kilku dniach choroby. Kiedy kot panikuje jak to on cierpi, to na ogół wtedy, gdy akurat nic mu nie jest. Kiedy dzieje się coś poważnego, najprostszym do zaobserwowania sygnałem jest kocia chęć ukrycia się przed światem (a pewnie zdarza się, że niektóre koty jeszcze lepiej się maskują).
Pies natomiast zazwyczaj nic nie ukrywa. Bo stado ma się nim zająć.
Nie zniechęcam do kota, absolutnie. Warto jednak mieć świadomość pewnych aspektów i warto moim zdaniem poczytać trochę, choćby na forum