Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon wrz 05, 2016 9:01 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Aia pisze:Podkład może Jej szeleścić. Spróbuj na niego położyć kocyk/ręcznik. Ufajda się, to się wypierze, ważne by nie poszło w wiklinę.

Na podkład zaraz po jego wyścieleniu położyłam jej kocyk, który zawsze tam leży. Nawet tą samą stroną go ułożyłam.
Dzisiaj tam spała, ale coś jej nie pasi do końca :roll:

Aia pisze:"Na siłę" będzie pewnie chwilowy regres w zachowaniu, ale czasem nie ma innej rady. Dowiedz się czy są jakieś inne formy podawania leku (zastrzyki długodziałające, tabletki, krople?).

Być może są, ale muszę z nią najpierw jechać, żeby wiedzieć, na co ma być lek. Oridermyl ma dość szerokie spektrum działania. I niestety, ale kosztował 50zł. Podejrzewam, że te silniejsze leki są droższe. Tak więc na ślepo testować to słabo trochę :( Ten Oridermyl dała po to, by spróbować... Bo może by pomogło.
No ale nawet tego nie wiem ;)

Aia pisze: Może trzeba zamówić wizytę domową?

Też o tym myślałam, ale to na niewiele się zda, bo i tak trzeba ją będzie złapać, żeby zaaplikować lekarstwo. Poza tym kiedy nie wiemy, jakie podłoże ma ta choroba, chyba nie zrobimy zbyt wiele. Może będzie potrzebny mikroskop? Może jakieś środki dziwne? A jakie lekarstwa? Nie wiem.
Aia pisze:Albo poprosić Panią od której jest Tosia, by pomogła złapać Ja do weta?

Też o tym myślałam. To będzie ostateczność.

Pojedziemy do wetki, ale nie wiem, czy dziś, czy jutro, po dalsze... Pomysły.



Jakaś niemoc mnie ogarnęła.
Nie tylko w związku z Tosią, tak ogólnie.
Może dlatego, że tak naprawdę niewiele jem? Staram się warzywa i owoce (surowe), jako jedyne mi nie szkodzą. Tyle że ilości bardzo niewielkie, choć często. Banany, nektarynki. Wczoraj zrobiłam faszerowane pieczarki - zjadłam jedną i prawie pękłam z przejedzenia. Do końca dnia już nic nie była w stanie w siebie wmusić. Mam czasem wrażenie, że mój żołądek jest wielkości orzecha włoskiego :roll:
Byle do usg...

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pon wrz 05, 2016 13:43 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Ja ze Stellą mam podobne problemy - przyzwyczajanie do transportera nic nie daje, ona się go w ogóle nie boi, lubi tam spać, za to wyczuwa bezbłędnie jak chcemy z nią wyjsć, jak mamy jakies złe intencje ;) i wtedy się chowa. Nieraz chowa się prewencyjnie po prostu jak widzi że oboje szykujemy się do wyjscia, przebieramy... więc generalnie musimy ją po prostu łapać i zabierać przymusem 8O
Wychodzę z założenia, że nic nie poradzę, jak trzeba to trzeba, a wizyta u weterynarza jest dla jej dobra nawet jesli ona tego nie rozumie. Złapać ją nie jest łatwo, ale we dwoje jakos dajemy radę. Potem jest zawsze mały albo spory regres, ale przynajmniej po kilku takich sytuacjach mam nadzieję, że już wie, że zawsze wracamy do domu i że jej nie chcemy nigdzie porzucić, zostawić itp. Ogólnie nie mogę się rozklejać, litować, żałować, tylko założyć, że jej w ten sposób pomagam i trudno - musi jakos przeżyć tę traumę. Po prostu wydaje mi się, że ta sytuacja jest nie do przeskoczenia, nawet jesli ją zwabisz do transportera i zamkniesz to dla takiego neurotyka to i tak będzie szok i przerażenie i utrata zaufania na jakis czas :( kiedys TŻ zwabiał Stellę na smaczki i potem to w ogóle się go bała - i w sumie nic dziwnego: tutaj jedzonko, przytulasy, miłe słowa, a nagle łaps i do klatki - jak tu potem ufać człowiekowi, skoro potrafią zrobić cos takiego w chwili relaksu? Dlatego nie należy nad tym rozmyslać tylko to zrobić. No chyba że wetka może przyjechać do domu, ale przy Tosi charakterze to chyba będzie tak samo ciężka sytuacja... bo wiesz - ktos obcy wkracza na jej bezpieczne terytorium i robi jej krzywdę :(
Albo podajcie jej ten mocniejszy srodek uspokajający i wtedy zapakujcie do transportera. Zwlekanie z wizytą może pogorszyć jej stan, cokolwiek jej dolega...
A Feliway polecam w ogóle dla takiego lękliwca, zwłaszcza jak trzeba podawać leki to niech cały czas będzie włączony :ok:

Niestety musimy przy tych futrzakach wyhodować sobie grubszą skórę, co nie jest łatwe :(

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon wrz 05, 2016 13:57 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

KatS, powiedz, proszę, czy Stella siada Ci na kolanach? Czy bywa, że ją podniesiesz, albo jakkolwiek wpłyniesz na przesunięcie jej ciała? Jak wtedy reaguje?
Ja Tosię głaszczę, ale tylko, kiedy sama podejdzie. Kiedy biorę ręce pod jej brzuch i delikatnie ją unoszę, ucieka sprintem jak najdalej.

Dziękuję, myślę, że masz rację.

Niezbyt fajną sprawą jest też to, że M kończy pracę o 18-19 (ten tydzień ma do 18), a wet do 20. Tak więc mamy mało czasu na to, by ją spakować. A ja jeszcze nigdy żadnego kota nie wzięłam na ręce siłą :| Nie wiem, na co Tosię stać, skoro jest taką panikarą. Nie wiem, czy mnie mocno pogryzie, podrapie, nie wiem, czy jakoś się zabezpieczyć?

KatS pisze:Albo podajcie jej ten mocniejszy srodek uspokajający i wtedy zapakujcie do transportera.

I chyba tak zrobimy.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pon wrz 05, 2016 14:06 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Ze Stellą to jest różnie. Nigdy nic nie wiadomo. Ma dni, kiedy sama mi wchodzi na kolana (rzadko, za to częsciej przychodzi się przytulić) i kiedy pozwala mi się podniesć. Ma też takie, kiedy nie ma o tym mowy - zwiewa jak tylko widzi wyciągniętą do pogłaskania dłoń. Ostatnio miała kilka dni, kiedy spierniczała na samo podejrzenie, że ludzie są blisko. A teraz znowu jest bardzo bardzo przytulasta.
Na początku długo reagowała ZAWSZE tak jak opisujesz Tosię - zwiewała za każdym razem przy próbie podniesienia. Z czasem zaczęła na to pozwalać, ale pod warunkiem, że sama chce.
Znam te reakcje, które opisujesz... i wiem, że złapanie i spakowanie takiego kota to mega wyzwanie. A do tego potem regres będzie na pewno i znowu trzeba pracować od nowa. Dlatego w sumie jak możecie dać jej procha i wtedy spakować, to chyba nie jest to zła metoda. Tutaj są z lekami tak ostrożni, że nie kupisz nawet 2 opakowań paracetamolu naraz, więc nikt mi nie przepisze leku uspokajającego ot tak, bez konsultacji i badania, nawet dla kota, więc ta metoda odpada, a nie byłaby zła i u nas...

My mamy na szczęscie opcję że wet przyjmuje w soboty. Bo w tygodniu tak samo - TŻ wraca między 18 a 19, a wet czynny do 18 :? Jak trzeba było jechać w tygodniu to albo ja sama taryfą (ale to tylko z Ciri, ona jest prostsza w obsłudze), albo musiał się zwalniać wczesniej.
Co do łapania i zabepieczenia się - nie mam pojęcia. U nas było krwawo już kilka razy i nie mam na to rady. Stella nie atakuje agresywnie, ona próbuje uciec, wije się i rozpaczliwie drapie. No nie jest łatwo. Im bardziej o tym myslę, tym bardziej się skłaniam do tej pigułki faktycznie... w każdym razie powodzenia :ok:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon wrz 05, 2016 14:18 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

M też teraz w sobotę pracował :( Następną ma wolną na szczęście, ale nie wiem, czy tyle czekać :roll:

Trochę mnie pocieszyłaś. Bo z tego, co piszesz, Stella-fochella i Tosia-fochosia to to samo zachowanie. Niby wiedziałam, ale nie sądziłam, że aż do tego stopnia :roll:
KatS pisze: Im bardziej o tym myslę, tym bardziej się skłaniam do tej pigułki faktycznie...

Otóż to.

KatS pisze:w każdym razie powodzenia

Nie dziękuję :ok:

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pon wrz 05, 2016 15:09 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Może zdążycie wieczorem, zanim zamkną lecznicę :ok: Lepiej nie zwlekać i działać szybko.

Mnie też zawsze zadziwia ile w Tosi widzę zachowań Stelli i na odwrót :) Choć Tosia jest chyba trudniejszym przypadkiem mimo wszystko - mam wrażenie, że Stella robiła postępy nieco szybciej, u Tosi jest chyba więcej zahamowań. Może to kwestia dawnych kontaktów z ludźmi, Stella musiała znać ludzi jako kociak a Tosia nie? Ale podobne są bez wątpienia :roll:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Wto wrz 06, 2016 15:28 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

KatS pisze:Mnie też zawsze zadziwia ile w Tosi widzę zachowań Stelli i na odwrót

Prawda?

KatS pisze: Może to kwestia dawnych kontaktów z ludźmi, Stella musiała znać ludzi jako kociak a Tosia nie?

Nie, to nie to.
Ona została złapana w wieku 5 miesięcy i była miziastą, nakolankową kotką. Problemy zaczęły się, kiedy przyszła do domu pełnego innych kotów.
A później była wyciągana z kryjówki kilkukrotnie (m.in. do państwa, którzy adoptowali ją przede mną.
A żeby złapać ją do mnie, została złapana w firanę, która działała jak sieć.
Można sobie wyobrazić, co czuję, myśląc o zabraniu jej do weta :roll:

Tosia jest troszkę spokojniejsza - to pewnie zasługa Zylkene.
Uszy nie są krwiste, niestety sprawa wciąż się pogarsza. Powoli, bardzo powoli.
Wczoraj nie mogłam do weta, dzisiaj też nie.

Czasem chce mi się śmiać, że faszerujemy ją "psychotropami", a ona biedna niczego nie podejrzewa ;)

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Wto wrz 06, 2016 15:48 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

No tak, czyli trauma nabyta w późniejszym życiu - pewnie tak to jest jak neurotyczny kot nie trafi na idealne dla siebie warunki, łatwo skrzywić taki charakterek. Ja przeszłosci Stelli nie znam - nie wiem jak było, ale sądzę, że musiała mieć kontakt z ludźmi, tylko pewnie nie były to najlepsze doswiadczenia. I też jest jak jest. A własnie od wczoraj jest znowu bardziej wycofana, nie tuli się, nie mruczy jak ją głaskam, nawet w zabawie nie umie się wyluzować. No nic, minie jej i to i będzie lepiej...

Emee pisze:A żeby złapać ją do mnie, została złapana w firanę, która działała jak sieć.
Można sobie wyobrazić, co czuję, myśląc o zabraniu jej do weta :roll:

Ja za każdym razem gdy mam już kota w transporterze i jedziemy samochodem, a ja słyszę cichy płacz albo widzę Stellę przerażoną, rozpłaszczoną przy dnie transportera, czuję się jak zbrodniarz. I potem przeżywam i wylewam na forum swoje lęki i wyrzuty sumienia :roll: Dlatego trzeba sobie powtarzać, że to jest dla ich dobra, nieważne jak to wygląda, i tej mysli się trzymać.

Emee pisze:Czasem chce mi się śmiać, że faszerujemy ją "psychotropami", a ona biedna niczego nie podejrzewa ;)

Tylko jej się do niczego nie przyznawaj ;)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia


Post » Śro wrz 21, 2016 7:15 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Halo halo!
Co u Tosi z wąsem?
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Śro wrz 21, 2016 11:58 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Jestem, jestem :)

Dzisiaj przyszedł Feliway - zaczynamy uspokajanie.
Uszy nie lepiej, ale i nie gorzej. Jedyne co, to nie ma już krwistych śladów, więc jakby CIUT lepiej. Liczę na to, że po Feliwayu zrobi się bardziej podatna na wsadzenie jej do transportera.

Wczoraj kiedy ją głaskałam, ocierała się o moje nogi i... Zaczęła mnie po nogach myć językiem <3 przez chwilkę nawet trzymała głowę na stopach, leżąc.
Chciałabym, żeby położyła się blisko mnie, dotykając mnie, choćby łapką, choćby grzbietem.
Coraz więcej gada.
Ona się nadal rozkręca, chociaż to może być dziwne. Wczoraj minęło 7 miesięcy, od kiedy jest z nami. I wciąż robi coś nowego :)
Na jej koncie na Facebooku wrzuciłam fotkę serduszka na łapce i film z poranną pogawędką :)





A ja po usg.
Jestem zdrowa niby.
Skąd bóle, przy których nie mogę funkcjonować? Znikąd. Z powietrza. Albo... Z nerwów.
Poddaję się.
Wczoraj zaczęłam pić kawę, jeść gluta. Wszelkie mniejsze objawy lekceważę. Jak mnie ściśnie tak, że nie dam rady, jadę na SOR i może w trakcie ataku coś wyjdzie.
Ani wrzodów, ani kamicy, ani zapalenia żołądka, ani refluksu, ani zaburzeń wchłaniania. NIC.
No, dzisiaj mam 1szy dzień okresu i dodatkowo złapała mnie mocna grypa - a siedzę w pracy. Dobrze, że nie mam pracy jakoś super wymagającej, bo bym nie dała rady. Podczas grypy temperatura mi spada. Mam 35 stopni.


Ale już nie narzekam.
Wczoraj byliśmy w Ikei <3 i kupiłam znowu mnóstwo "potrzebnych" rzeczy.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Śro wrz 21, 2016 12:05 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

Hej!!

Zdjecie widzialam! Cudowne!!

Co do rozkrecania sie to jeszcze bedzie sie rozkrecac!! Ja mam wrazenie ze dopiero teraz Nicia uczy sie ze moze czlowiek ja poglaskac, ot tak z marszu a nie na spiocha. Czasem jak leze to przychodzi kladzie sie obok tak -20 - 30 cm i sie nadstawia do miziania.
Daje sie pogalskac nawet czasem tak na stojaco, z marszu. A mamy ja rok i 2mc!

Wydaje mi sie ze to sa procesy jakies dlugotrwale... ciagle nabieraja te nasze kicie zaufania do nas. Ja powiedzialam kiedys M. mowie jak ona sie w pelni oswoi, bedzie najcudowniejszym kotem jakiego mieismy. I musze przyznac ze Nicia jest najwiekszym aniolem. Kot bezproblemowy (pod warunkiem ze jedzenie jest na czas)

Kurcze... to z jednej strony dobrze z durgiej nie dokonca ze tak nei wiadomo... tez mamy taka sluzbe zdrowia ze ... :/
A nie mozesz isc na L4? Ja poszlam :D Na brutala! ale poszlam! Moze lepiej odpuscic te pare dni niz potem bylo gorzej?

Taaa w ikei tak jest... niestety...
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9844
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Śro wrz 21, 2016 12:30 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

PixieDixie pisze:A nie mozesz isc na L4? Ja poszlam Na brutala! ale poszlam! Moze lepiej odpuscic te pare dni niz potem bylo gorzej?

Moja praca jest dość specyficzna pod tym względem.
Pozytywów mnóstwo - jeśli ktoś trafił charakterem i sposobem bycia dobrze, to jest to praca idealna (trzeba być spokojnym, poukładanym, pedantycznym, opanowanym, potrafiącym myśleć logicznie). Nudna, ale idealna (finansowo ok). Natomiast wadą jest fakt, że żeby załatwić sobie wolne, to cała firma staje do góry nogami... Urlopy planuje się w styczniu na cały rok i raczej zmian już nie będzie.
Ale jak mówię: mam tu ciepło, cicho, spokojnie, więc się kuruję w pracy. Przystanek pod nosem i tu i przy domu, więc nie jest źle.


PixieDixie pisze:Wydaje mi sie ze to sa procesy jakies dlugotrwale... ciagle nabieraja te nasze kicie zaufania do nas.

Czy nie uważasz, że to kolejna (z wielu, tak licznych... ) zaleta kotów? Uważam, że to rewelacyjne, że tyle jest w nich do odkrycia :) Stwórca kotów był geniuszem :D

Nie mogę się doczekać, aż wetknę feliway do kontaktu. Jestem strrrrrasznie ciekawa, czy zadziała, a jeśli tak, to w jaki sposób!
Czytałam opinie o Feliwayu i jakieś 90% to opinie pozytywne, więc mam ogromną nadzieję, że będzie dobrze :D





I nie mogę się jeszcze doczekać, aż zamontujemy dziś półki w kuchni :D
Jak wiecie, mamy 30mkw 8) W kuchni mam miejsca tyle, że... Nie mam miejsca. Wszystko upchnięte, pozastawiane. Na półkach będę mogła postawić przyprawy i herbaty (które obecnie zajmują miejsce w szufladzie ze słodyczami i lekami...), może jakieś ładniejsze naczynia. No nie mogę się doczekać :)
Aaaa, i zamówiłam sobie poduszkę co wygląda jak herbatnik <3 Też jej nie mogę się doczekać ;)

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Śro wrz 21, 2016 13:17 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

No to ja z góry przepraszam, że znowu będę robić kazania jak stara ciotka, ale za bardzo mi te Twoje dolegliwosci i to "nic mi nie jest" przypominają własną sytuację sprzed kilku lat. Gastrolodzy... trudno trafić na dobrego, naprawdę. Jakas taka specjalizacja pechowa albo co. Mnie "nic nie było" przez 2 lata, aż znalazła się lekarka, która zrobiła mi konsylium, burzę mózgów z innymi lekarzami i jednak cos znaleźli.
Przecież wyszedł stan zapalny na gastroskopii. Może poszukaj innego specjalisty? Wiem jakie to niefajne, ale czasem trzeba zapukać do wielu drzwi, żeby trafić na kogos sensownego.
A jesli to na tle nerwowym, to nie znaczy aboslutnie, że można to lekceważyć. Przy takich nasilonych objawach, które obniżają Ci jakosć życia chyba dosć znacznie, to nie jest "nic", nawet jesli nie ma podłoża gastrologicznego. Nerwica czy zespół jelita drażliwego też jest do leczenia, jesli naprawdę wykluczą wszystko inne. A lekarz, który mimo takich bóli odsyła Cię z niczym a nie drąży dalej, to konował a nie lekarz. Uprzyj się Emee, naprawdę nie warto ustępować pierwszemu lekarzowi, choć wiem jakie to dobijające, zniechęcające i w sumie też upokarzające, bo musisz się napraszać, żeby cos jednak wynaleźli, jak jakas typowa przychodniowa babcia, która spędza u lekarzy pół życia. Ale warto zagryźć zęby i o siebie zawalczyć. Ja straciłam kawał czasu, a jak już cos znaleźli, to byłam na takim etapie choroby, że groziło mi życie ze stomią na brzuchu. Nie mówię, że to akurat u Ciebie się dzieje ;) ale że czas jest cenny. A zwłaszcza jak ograniczasz przez to jedzenie - prędzej czy później dorobisz się chociażby jakichs niedoborów pierwiastków czy witamin...
Poszukaj na forach, w internecie, opinii o dobrych lekarzach gastrologach i spróbuj jeszcze raz...
To mówię ja, podobno też zdrowa, tylko że jednak nie :|


U mnie Feliway działał tak hmm, dosć symbolicznie. Był, wyparował, Stella nic się nie zmieniła ;) Ale kto wie, własnie opinie są głownie dobre, może to tylko ten mój osobnik taki wybitnie odporny ;)
A pomysł z mocniejszym lekiem uspokajającym nie wypalił?

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Śro wrz 21, 2016 13:31 Re: Antonina Kotojewska - wąsaty wąsacz

KatS, masz rację, powinnam walczyć o siebie. Masz też rację pisząc, że to upokarzające, zniechęcające i dobijające - serio, czuję się, jakbym na siłę czegoś szukała. Swoją drogą przed chwilą zjadłam danie z kaszą bulgur (sama pszenica, jakieś trzy łyżki tego było) i powietrze mi buzuje w jelitach, mam kolkę, zaraz chyba eksploduję.
Ten gastroenterolog powiedział, że owszem, stan zapalny może i był, ale na pewno go wyleczyłam tym antybiotykiem, poza tym zapalenie żołądka nie jest odczuwalne (?) i że te bóle to nie było żadne zapalenie żołądka. A helicobacter pyroli ma jakieś 90% ludzi i to nic takiego. Z wynikami usg jeszcze u niego nie byłam. I chyba już nie pójdę. Może faktycznie poczytam w necie opinie na temat innych gastroenterologów.
Jeszcze nigdy nie spotkałam lekarza, który o mnie zadbał. Nie licząc obecnego ginekologa (młody facet, ale mam wrażenie, że jedyny lekarz, który mnie po prostu polubił i zależy mu na moim zdrowiu).



KatS pisze:A pomysł z mocniejszym lekiem uspokajającym nie wypalił?

Trochę się boję - to nie są leki obojętne zdrowiu kota :|

Dopóki nic się okropnego nie dzieje, spróbuję feliwaya. Zobaczymy.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aania, Paula05, Sylwia_mewka i 10 gości