Aia pisze:Podkład może Jej szeleścić. Spróbuj na niego położyć kocyk/ręcznik. Ufajda się, to się wypierze, ważne by nie poszło w wiklinę.
Na podkład zaraz po jego wyścieleniu położyłam jej kocyk, który zawsze tam leży. Nawet tą samą stroną go ułożyłam.
Dzisiaj tam spała, ale coś jej nie pasi do końca
Aia pisze:"Na siłę" będzie pewnie chwilowy regres w zachowaniu, ale czasem nie ma innej rady. Dowiedz się czy są jakieś inne formy podawania leku (zastrzyki długodziałające, tabletki, krople?).
Być może są, ale muszę z nią najpierw jechać, żeby wiedzieć, na co ma być lek. Oridermyl ma dość szerokie spektrum działania. I niestety, ale kosztował 50zł. Podejrzewam, że te silniejsze leki są droższe. Tak więc na ślepo testować to słabo trochę
No ale nawet tego nie wiem
Aia pisze: Może trzeba zamówić wizytę domową?
Też o tym myślałam, ale to na niewiele się zda, bo i tak trzeba ją będzie złapać, żeby zaaplikować lekarstwo. Poza tym kiedy nie wiemy, jakie podłoże ma ta choroba, chyba nie zrobimy zbyt wiele. Może będzie potrzebny mikroskop? Może jakieś środki dziwne? A jakie lekarstwa? Nie wiem.
Aia pisze:Albo poprosić Panią od której jest Tosia, by pomogła złapać Ja do weta?
Też o tym myślałam. To będzie ostateczność.
Pojedziemy do wetki, ale nie wiem, czy dziś, czy jutro, po dalsze... Pomysły.
Jakaś niemoc mnie ogarnęła.
Nie tylko w związku z Tosią, tak ogólnie.
Może dlatego, że tak naprawdę niewiele jem? Staram się warzywa i owoce (surowe), jako jedyne mi nie szkodzą. Tyle że ilości bardzo niewielkie, choć często. Banany, nektarynki. Wczoraj zrobiłam faszerowane pieczarki - zjadłam jedną i prawie pękłam z przejedzenia. Do końca dnia już nic nie była w stanie w siebie wmusić. Mam czasem wrażenie, że mój żołądek jest wielkości orzecha włoskiego
Byle do usg...

przez chwilkę nawet trzymała głowę na stopach, leżąc.