Kiedy zarejestrowałam się tu w 2002 w moim domu były już trzy czarne koty, zwane Pirackim Czarnym Trio.
Rodzeństwo: Brucek i Hrupka oraz młodszy od nich Rysio, każdy z nich uratowany.
Na naszej wspólnej drodze założyłam tu mnóstwo wątków o moich kotach, ich chorobach, prośbach o rady, w tym jeden całkiem zabawny, do którego może kiedyś powrócę
:
**PIRACKIE CZARNE TRIO ;-].
Niestety czas dla nikogo nie jest łaskawy.
I tak jako pierwszy odszedł nasz najmądrzejszy i najwspanialszy kot Brucek-Wódz, 9 kwietnia 2015 roku. Umarł na raka - międzybłoniaka opłucnej.
Złamał nam serce. Był z nami niecałe 14 lat.
Następna niedawno odeszła jego siostra, wieczna aktywna i trochę sfiksowana, ale równie kochana - Hrupka-Helenka, 23 lipca 2016 roku. Umarła na raka - chłoniak zaatakował jej wszystkie narządy wewnętrzne. Znowu pękło nam serce. Była z nami niecałe 15 lat.
Został z nami Rysio-Misio - całe życie traktowany przez Brucka i przez nas jako kocie dziecko, bo tak też się czuje. Ma 14 lat, 7 kilogramów i jest cudownym ciamajdą.
Wpadł w depresję po śmierci Brucka tak, że skończyło się na podawaniu psychotropów, bo stracił chęć do życia.
Teraz odeszła Hrupka i znowu zaczęliśmy podawać leki. Stracił wszelką aktywność
Mój mąż, mimo alergii, uznał, że mi i Rysiowi należy się kolejny towarzysz. Bardzo nam było smutno... Poza tym Piotr i ja kochamy zwierzęta.
Za radą pani dr Gójskiej (miała być kotka, zsocjalizowana, zdrowa, odrobaczona, zaszczepiona, przebadana etc.) po raz pierwszy w życiu zdecydowaliśmy się na wzięcie kota z hodowli. Chodziło tu przede wszystkim o dobro Rysia.
W piątek (12.08.) pojechaliśmy do hodowli pod Lublin.
Mała jest 3,5 miesięczną syberyjką z rodowodem, której daliśmy w domu własne imię (te rodowodowe są takie egzotyczne) - Wiórka (bo wygląda i zachowuje się jak mała Wiewiórka).
To urocza i słodka dziewczynka.
O akcji dokocenia Wiórka ws. Rysio, która wciąż się dynamicznie i humorystycznie rozwija, napiszę niedługo. W każdym razie Rysio odżył.
Na dziś koniec wstępnej relacji.