Natura nie znosi próżni, czyli powakacyjne njusy i njusiki. Yoda na pokładzie.Głusza Wakacyjna jak zwykle cudna. Cisza, spokój, lasy, jeziora, strumyczki, bagienka.
Powitał nas Okruch, już trzyletni! Piękna, zdrowa drobniutka Kierowniczka. Pirat odszedł, ale za to na stałe przyszedł Czarny. Też stary, też zabiedzony. Wcześniej nie chciał się "przytulić" (może sie z Piratem nie dogadywali?). Dosłownie na drugi dzień po naszym przyjeździe przyszedł. Głodny-przegłodny, brzydki-przebrzydki, nieufny. Wtrząchnął śniadanie podane w bardzo zwolnionym tempie - "żadnych gwałtownych ruchów, bo ucieknę daleko i na zawsze" - i poszedł. Wieczorem wrócił. Czekał. Podszedł już bliżej. Nawpychał się, "odbeknął" i ... dokończył kolację. Zaczął przychodzić codziennie. Za każdym razem coraz podchodził coraz bliżej. Zajął miejsce Pirata
A tu ... tadam, Szanowne Kuleżeństwo poznajcie Yodę!
Yodę znaleźli rano w garażu faceci budujący na terenie posesji wakacyjnej Składzik-Domek Na Rowery.
Malutki płaczący przegłodny kociak z "trafionym" ogonkiem. Wywabili go ze sterty desek kawałkiem chleba. Podobno aż łykał z głodu.
Przynieśli Koleżance, która opiekuje się Okruchem. A ta do mnie w te pędy. Kotek słodki i , o dziwo, w dobrym stanie - uszy czyste, oczy czyste, pazurki... widać, że były przycięte

. Maluch cały w kulkach rzepowych. Odrzepiłam, obejrzałam. No tak, trafiony ogonek. Jakby drzwiami ktoś przytrzasnął. Ale rdzeń cały. Końcówka działa. Płeć - dziewczyna
Małe dostało puchę, obżarło się i zaległo na rękach jak mała dynia na odnóżach.
- Dalej - mówi Koleżanka - wymyślaj imię!
Patrzę, a małe uszy rozłożyło na boki. Zupełnie jak ... Yoda.
- Yoda - to musi być Yoda. Uszy i filozoficzne podejście do życia wyklucza inne imię!
No to jedziemy do weta.
Zanurkowałam w garażu. Karton po czajniku elektrycznym + folia na dno + poducha Okruchowa = roboczy transporter.
Jedziemy. Yoda grzeczna-przegrzeczna. Koleżanka z każdym przejechanym kilometrem coraz bardziej ... zakochana

Dojechałyśmy do weta. Stawiam kota do przeglądu, wetka pyta: Co z kotem będzie dalej? A Koleżanka - będzie u mnie
Wetka potwierdziła moje przypuszczenia co do stanu ogólnego. I , niestety, również była praktycznie przekonana, że ktoś "zepsutego i niewyględnego" kotka podrzucił. Dlaczego do nas? A bo ludzie wiedzą, że "tam zwierzęta lubią i nie dadzą na zmarnowanie"
Ucieszyła się bardzo z wiadomości, że kot już zagospodarowany. Książeczka jest, a w niej pierwsze wpisy - odrobaczenie, odpchlenie, witaminy

Yoda pojechała do domu. Ma małą koleżankę, Mizię - koteczkę, która zastąpiła zmarłego zimą ze starości Korka - poprzedniego kota Koleżanki. Ma też drugą towarzyszkę - 10-letnią psinkę shit tzu. (zapomniałam imię

). Jest bardzo grzeczna, ładnie się dogadała z Mizią. Rodzina (zwłaszcza mąż i syn

) zakochani... jak widać na załączonym obrazku (już w pokoju syna, na Własnym Kocyku w miejscu, które sobie wybrała)

(jak dostanę więcej zdjęć, w tym Czarnego, wkleję. Niesety, zapomniałam zabrać na wakacje aparat. Kajam się i o wybaczenie proszę)
Znaczy, ogłaszamy podwójny happy end i oszałamiające zwycięstwo!

Niedługo bazar na Czarnego i Okrucha (ze szczególnym uwzględnieniem Czarnego)