Dzień dobry!
Wieki nas nie było i pewnie nikt już nas nie pamięta, ale mamy trochę zmian.
Jakiś czas temu doszliśmy do wniosku, że mamy miejsce i moce przerobowe na czwartego kota. Znaleźliśmy na fejsie Koterii kilkumiesięczne biało-bure, miziaste cudeńko. Wysłaliśmy więc ankietę. Odwiedziła nas wolontariuszka i okazało się, że biało-bure ma innych starających się

No i jej nie dostaliśmy.
Zaproponowano nam czarne. Hmmm, znowu czarne? Ale ok. Poszliśmy do Koterii zobaczyć. Czarny gremlin. Wąski pyszczek, wychudzony, zamorzony wręcz, zrudziałe futro, straszny łupież, sierść wychodząca pęczkami. Trzecia powieka zasłania pół oka. Ma permanentną sraczkę, pardon my French. I skrzeczy radośnie na nasz widok. Wywala brzuch. Gremlin ma ok, roku-półtora i miał już dzieci. Koteria mówi, że nie powinien wracać do miejsca bytowania, bo z wyglądu widać, że sobie nie radzi i zamorzony, a poza tym miziasty.
ALe czy my chcieliśmy czarnego gremlina???
Gremlin był dziewczyną. I tak jakoś wyszło, że trafiła do nas i dostała dumne imię Esmeralda (bo akurat czytałam ostanią, najostatniejszą juz powieść Pratchetta ze Świata Dysku). Tym razem przeprowadziliśmy właściwą socjalizację z izolacją. Gremlin, czyli Esme po dwóch dniach ukrywania się pod łóżkiem wywaliła brzuch do miziania. Po tygodniu wyszła na salony. Okazała się super śmiałą, wesołą, lgnącą do ludzi i kotów koteczką, z dzieciecym jeszcze zamiłowaniem do zabawy piłkami, myszkami, papierkami i tak dalej, Koty przyjęły ją nad wyraz spokojnie, nawet Mela. Ale nie chciały się blisko przyjaźnić

Esme więc uznała, że jej najlepszą przyjaciółką będzie Marian, bo jak wiadomo, Marian kocha wszystkich. I zaczęło się

Gdzie Marian, tam Esme. Zaczepianie do zabawy, podgryzanie, gonitwy - Maniusia czasem ma wyraz pyszczka mówiacy wyraźnie "Litości, niech ktoś zabierze tę smarkulę"

Ale znosi te napady cierpliwie, pozwala małej spać obok siebie, wylizują sobie futerka, na co zresztą nie pozwalamy, o czym za chwilę.
Po dwóch miesiącach Esme nie jest juz ani ruda, ani matowa, ani chuda, nie ma też widocznej trzeciej powieki, Jest silna, aktywna, czarniuteńka, błyszcząca i ma okrągły brzuszek, który nosi na cienkich łapkach. Niestety ma giardie (lamblie) co jest wielką upierdliwością - to dlatego staramy się nie pozwalać Mariance jej wylizywaćm, chociaż to chyba syzyfowa praca. Przecieramy ją sami wilgotnymi chusteczkami, żeby usuwać cysty. Esme jest po dwóch turach leczenia i przed trzecią, Przyjmuje u nas dobry parazytolog, z którym konsultuje się nasza wet. Na razie nie kazali nam leczyć całego stada, ale to się okaże po ostatniej kontroli kup, po trzeciej turze leków. No, ale wierzę, że poradzimy sobie z tym cholerstwem. Jest słodka, proludzka, prokocia, wesoła i szurnięta.
Ufff. Zaraz będzie apdejt o pozostałych, tylko wypiję kawę
