Alija pisze:Ludzie się przeprowadzają , zmieniają nieraz diametralnie warunki, czasem na gorsze. Czy to znaczy, że powinni opuszczać swoje zwierzęta? To tak, jakby oddać swoje dziecko bogaczom, kiedy popadnie się w biedę, niby dla jego dobra. A gdzie uczucia? Ludzie zabierają ukochane koty nawet za granicę
To tylko mój pogląd, pewnie niepopularny. Ja bym nawet nie zadała sobie takiego pytania.
Czym innym jest sytuacja gdy ktoś wyprowadza się a zostawia kota na zasadzie "niech się dzieje, wola niebios", nowy właściciel się zajmie lub nie, to już nie jego sprawa - a czym innym gdy jeden z domowników się wyprowadza z domku i decyduje się zabrać kota wychodzącego od lat, z domu w którym zawsze ktoś jest - do malutkiej kawalerki gdzie kot będzie większość dnia sam.
Mimo przywiązania do człowieka - taka zmiana dla kota to zawsze wielkie przeżycie, część kotów się odnajduje w tak nowych warunkach, część nie, część jakoś tam żyje - ale nie jest szczęśliwa.
Przy silnej więzi kota z człowiekiem, szczególnie przy braku chęci pozostałych domowników do opieki nad kotem - taka decyzja (wspólnej wyprowadzki) jest słuszna.
Ale nie można założyć z góry że kot machnie łapą na dotychczasowe życie, na nieskrępowaną wolność, swobodę której zasmakował przez parę lat - i sama obecność człowieka wystarczy mu do szczęścia.
Realistyczne podejście do sprawy może zaoszczędzić przykrości, zaskoczenia, żalu, może też ułatwić przejście trudnego czasu aklimatyzacji. Pozwala też zrozumieć zachowania kota.
Oczywiście że może być tak iż kotka momentalnie odnajdzie się w nowej sytuacji.
Tak też bywa.
To szczególnie możliwe u kotki wrażliwej, bojaźliwej, mniejszy świat, spokojniejszy, mniej bodźców - może się okazać że tego jej trzeba i rozkwitnie.
Co do teorii odnośnie tego do czego/kogo koty się przywiązują - to wszystko zależy od kota, jego osobowości, doświadczeń, charakteru.
Są takie które fatalnie znoszą przeprowadzki, są takie które nie są z właścicielem bardzo związane, takie "wolne duchy", są koty które nie są w stanie stać się kotami żyjącymi w zamknięciu i na zawsze będą nieszczęśliwe bez możliwości wychodzenia, są koty które mając wolność pod nosem - nigdy nie chcą jej skosztować i mimo otwartych drzwi na dwór nie wychodzą, są takie które bez ukochanego człowieka uschną, nic innego nie jest dla nich tak ważne.
Moje koty gdy wyjeżdżam na dwa tygodnie - nie płaczą zanadto za mną. Nie rozpaczam z tego powodu. Nie mam potrzeby aż takiego uzależnienia od swojej osoby kotów. To miłe ale sie obejdę
Za to Mała Czarna umiera po jednej dobie nieobecności mojego męża. On się spóźnia godzinę z pracy a ona gania, biega, jest cała nakręcona.
Po 3 dniach naszego wspólnego wyjazdu wracaliśmy w dzikim pędzie i ją znaleźliśmy już ledwo żywą. Dosłownie.
Niedawno opiekowałam się kotką znajomych.
Po kilku dniach oczekiwania - wlazła pod zabudowaną wannę i postanowiła się zagłodzić na śmierć, nie jadła, nie piła, nie sikała. Postanowiła umrzeć.
Po rozwaleniu łazienki by ja wyjąć - do czasu powrotu właścicielki odmawiała jedzenia i picia, nawet na nie nie spojrzała, karmiłam ją strzykawką i kroplówkami. Po powrocie właścicielki - rzuciła się na miskę. Zdążyłam w międzyczasie przebadać ją na wszystko
Co kot to inny wszechświat.
Trzeba być na to otwartym