Witajcie, bardzo dziękuję za odzew, to budujące. Z lekkim opóźnieniem pojawiają się moje odpowiedzi. W tzw międzyczasie ogarniam, siebie, obiad, i roczne dziecko

no i szukanie Kotki.
Akcja zakończona sukcesem

na szczęście klatka nie była potrzebna. Ledwo przywiozłam klatkę, udało mi się ja wystawić w miejscu karmienia i kolejny raz wyszłam na "obchód" i wołałam moją Kotę. Sczzerze mówiąc nie wierzyłam, że znajdę ją w ciągu dnia, bardziej nastawiałam się na to, że w nocy odezwie się jak będę ją wołać. A tu niespodzianka, miauki dochodziły z samochodu sąsiada. Schowała się w nadkole. Na szczęście udało się ją wyciągnąć. Przy pomocy męża i sąsiada, który otworzył maskę. Bo sama nie dałabym rady. Była mocno wystraszona, ale w domu po 5 minutach ogon do góry i jakby nic się nie stało

.
W nagrodę za to, że się znalazła dostała swojego ulubionego gotowanego kurczaka z rosołu. Została wygłaskana i wycałowana.
Od razu zabrałam się za udoskonalanie zabezpieczenia balkonu.
Wnioski:
- każda najmniejsza i wydawało by się, że niedostępna dla kota szpara w siatce na balkonie to potencjalne zagrożenie
- kot był pod samym nosem, słyszała mnie, wołanie co mniej więcej godzinę w ciągu dnia i 2 godz w nocy okazało się kluczowe w jej znalezieniu - nie oddaliła się od bloku
- poza domem spędziła jakieś 36 godz. W tym czasie poznałam kilku nowych sąsiadów, zaczepiając ich , zostawiając nr tel - informowałam każdego kogo napotkałam. Przy tym ludzie są bardzo serdeczni. Przynajmniej ja miałam szczęście takich spotkać.
- bardzo cenne okazały się wskazówki ochroniarza z osiedla obok, którego poinformowałam o zaginięciu kotki, widział ją w nocy i wskazał miejsce i okazało się to bardzo pomocne.
także trzeba wierzyć do końca i szukać, szukać i szukać. nie poddawać się, bo kot jest, bardzo się boi ale słyszy nas i często widzi wtedy, kiedy wydawało by się nam, że zapadł się pod ziemię.
Mam nadzieję, że to koniec moich przygód.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam i bardzo dziękuję za odzew.