O TYM JAK THE WALKING DEAD RYJE BAŃKĘ
I to na moją własną prośbę….
Fanką serialu The Walking Dead jestem zagorzałą.
No dobra szczególnym sentymentem darzę Daryla no ale wiadomo…Ponadto mimo całkowitego braku talentu pedagogicznego ( vide mój syn najukochańszy ) nauczyłam Truflę sztuczki. Przejdźmy zatem do ad remu

Mój dom zaopatrzony jest w kotłownię. Kotłownia posiada okienko które się nie domyka i niekiedy straszliwie wieje po nogach szczególnie zimą. Nieważne. Trufla obok mądrego nawet nie stała wiadomo, ale jakiś tam mózg posiada i tenże niekiedy nawet działa. Zatem wraz z synem mym najukochańszym postanowiliśmy Trufelke nauczyć sztuczki. Pokazaliśmy jej otóż jak wejść do kotłowni przez wyżej wspomniane okienko. Na początku potrzebna była do tego osoba która z własnej i nieprzymuszonej woli klęknie pod okienkiem i posłuży psicy jako stopień. A potem już nie, piesek się nauczył i wchodził sam tłukąc się przy tym jak Marek po piekle.
Sytuacja właściwa: Któryś poniedziałek godzina 1.30 w nocy. Pieski radośnie baraszkują na podwórku. Siedzę sobie w kuchni przy stole, piję piwo i dyskutuję na Skype z kolegą o ostatnio obejrzanym odcinku The Walking Dead (Konkretnie w tym co to Darylowi kuku zrobili. )* snując przy tym mega wredne fantazje o tym co ja bym zrobiła tym świńskim ryjom za mojego Daryla… Kolega mnie uspokaja tłumacząc,że przecież to tylko film, nic mu nie będzie, że tez by wolał żeby ta łajza Rick dostał po łbie w miarę możliwości mocno…
Jebudu pierdut łups. W kotłowni. Oblałam się piwem, adrenalina mi skoczyła, upuściłam papierosa na dywan…. Na szczęście na stole leżała maczeta… Scenicznym szeptem poinformowałam kolegę ( bo jak wiemy sztywnych przyciąga dźwięk… )że muszę na chwilę się oddalić ale zaraz wrócę, ale gdyby nie to niech podskoczy na pięć minut do mnie do domu i skasuje historię przeglądarki Młody poda mu hasło do laptopa…
Ujęłam maczetę w dłoń. Wstałam z krzesła. I na paluszkach podeszłam do drzwi kotłowi.
Łokciem delikatnie naciskam klamkę, coś tam jest w środku ewidentnie bo robi hałas i charczy dziwacznie no sztywny jak w mordę dał mam nadzieję,że tylko jeden z jednym sobie poradzę jak ich będzie więcej to leżę i kwiczę nie mam szans będzie atak na więzienie jak nic… Otwarłam drzwi z buta kopiąc z całej siły i błyskawiczny unik, plecami do ściany, to ważne żeby od tyłu któryś nie pdszedł bo będzie ciepło i nie dam rady… Zamach maczetą coś podcina mi nogi i wpada na mnie całym ciężarem ( nadal nieartykułowanie charcząc ) i śmierdząc przy tym trupem… Przewracam się i uderzam głową o panele z lekka mnie zamroczyło, gdzie ja jestem do cholery co się dzieje czemu toto na mnie siedzi i śmierdzi przeraźliwie i coś mi kapie po szyi rany boskie albo to krew ( mam nadzieję,że nie moja ) albo ten sztywny puszcza soki… Nic to dam radę grunt to trzymać jego zęby z dala od tchawicy zaraz wstanę na nogi i wykończę śmierdziela….
Trufelka. Wraz ze swą cudną oślinioną paszczęką. Siedzi na mnie, wali ogonem o podłogę i stanowczo próbuje mnie polizać po twarzy.
Wypadła mi maczeta. Osłabłam całkiem. A potem wstałam, pochwaliłam psicę za mądrość i opitoliłam za straszenie mamusi. A z laptopa dobiegają mnie dźwięki typu:
-Wal w łeb! W łeb mu daj, utnij mu głowę bo wstanie! Rozwal go Mała, rozwal!
-Eeeej, Mała żyjesz?! Mała odezwij się do cholery! Ilu ich tam jest co się dzieje?! Ej no, powiedz coś!!!!
Kolega się przejął nader… A psica zadowolona nadal charczy jak sztywny….
No bodajby to obesrało przysięgam, ja naprawdę mam zryta banię nie ma co… Ubaw po pachy. Ale plus tej sytuacji jest taki,że przynajmniej wiem,że w razie apokalipsy zombie dam sobie radę i przeżyję. I dzięki Wielkiej Melitele,że nie zrobiłam psicy krzywdy….
I dlatego też, aby na przyszłość ustrzec się takich chorych sytuacji, do października nie oglądam The Walking Dead. Cierpliwie zaczekam na 7 sezon.
Teraz oglądam Grę o Tron…
Może być wesoło…

*No dobra przyznam się… Z okazji że 6 sezon się skończył to obejrzałam hurtem wszystkie poprzednie pięć… Tydzień czasu non stop sztywni…
