Z Olkiem bardzo źle

Kryśka zadzwoniła do mnie wczoraj, żeby go zabrać do lekarza, bo nie je od paru dni
Kiedy weszłam dzisiaj do mieszkania Kryśki Olek leżał jak szmata na kanapie, a Kryśka oznajmiła, że dzisiaj Olek również nie pije.
Nie wiem, czy Olek z tego wyjdzie, bo dzisiaj zupełnie nie wyglądało na to.
Olek ma tą dziwną nieoperacyjną narośl w gardle, której wycinki zostały wysłane do Niemiec na badania i która nowotworem podobno nie jest. Jest nieoperacyjna, ponieważ jest za bardzo "rozlana". Ta narośl prawdopodobnie urosła i uniemożliwia Olkowi jedzenie. Jedyny sposobem na narośl jest steryd. Mówiłam Kryśce o tym i nawet w lutym ten steryd był podany. Zabrałam wtedy Olka do lekarza, bo po wizji loklnej u Kryśki miałam wrażenie, że Olek schudł. Niestety Kyśka swoim zwyczajem olała sprawę, bo Oluś się tak boi tych zastrzyków i ucieka jak tylko słyszy dźwięk domofonu informujący o tym, że ktoś otwiera sobie drzwi. Bo Oluś je, małymi porcjami, ale je, dopóki je jest dobrze. Ogólenie wysłała mi szereg syganłów, żebym się odczepiła i przestała ciągać Olusia do lekarza, tym bardziej, że ona nie ma pieniędzy na to. A jest kobietą dumną i źle się czuje, kiedy ja płacę, a ona nie może mi oddać pieniędzy. Oddaje mi tylko małą część, a i to jest dla niej kłopot finansowy. Cóż, Olek to jest jej kot nie mój. Nie zamierzam się emocjonalnie angażować w jej koty, bo zawsze jest tak samo. Dzwoni do mnie jak kot już umiera, a na próby wcześniejszej profilaktyki ma jedną odpowiedź "Jak je to jest zostawy kota w spokoju".
W każdym razie Olek dostał kroplówki, leki i zobaczymy co dalej. Może się podniesie z tego może nie. Jutro wyniki krwi, która prawie już nie leciała.
U moich potfforów wszystko ok. Ziutek i Melisa byli na badaniach krwi, jest zielono.