RadekBe - bardzo mi przykro z powodu koteczki. Wiem co czujesz, poniewaz nie tak dawno mialam podobna sytuacje. Zawsze sie obwiniamy i mamy poczucie winy w takich sytuacjach. Np. w moim przypadku, moj kotek nie przezyl tez z niewiedzy - weterynarka podala mu zbyt silny lek na odrobaczenie a on byl slabym kociakiem, niedawno przygarnietym z ulicy. Doszla zatem tez jej niewiedza. Poczatkowo obwinialam ja, ale w koncu zrozumialam, ze to ja bylam winna. To byl moj kotek i nawet mialam intuicyjne przeczucie, ze to nie jest dobry moment na podanie leku. Na poczatku wizyty to ustalilysmy, ze jest zbyt wczesnie na taki lek a ona i tak go podala na koniec wizyty a ja nie zlapalam jej za reke... Pozniej zrozumialam, ze to wlasciciel jest odpowiedzialny za kotka tak jak rodzic za dziecko i wcale nie musimy sie zgadzac na wszystko co zaproponuje lekarz. (Z tym, ze moj nawet nie zapytal zatem szanse mialam slabe...)
Kotek sie udusil w meczarniach na moich oczach - prawdopodobnie robaki uciekaly do pluc miedzy innymi, byl to szok po podaniu mocnego leku, ktorego kociatko nie przezylo.
Potem przeczytalam w necie, ze takiego leku sie nie podaje wycienczonym kotkom. A widzisz, ja jej zaufalam, ze podaje lek lagodny wiedzac dodatkowo, ze kotek
ma problemy zoladkowe ostatnio... Ale nie zapytalam o to, nie bylam czujna. I tez mam do dzis wyrzuty sumienia. Po jakims czasie jak sie troche otrzasnelam (kotek zmarl na moich rekach bardzo bolesna smiercia
) zaczelam tak jak ktos tu podpowiada na forum pomagac innym glodnym, bezdomnym kotkom... To juz nie jest oczywiscie moj ukochany kotek, przygarniety z ulicy - moje male, wypieszczone szczescie, ale i tak sie ciesze jak sa zadowolone, nakarmione i maja pelne brzuszki i sile bawic sie beztrosko i skakac po drzewach w ogrodzie.
Czasu niestety nie cofniemy, nie umiemy tez wskrzeszac zwierzat zatem nasz bol, ktory po stracie zwierzatka jest tylko nasz i to my nosimy go niejako ´pod nasza skora´ trzeba przekuc finalnie na cos pozytywnego. Inaczej mozna zwariowac...naprawde. Ja np. przeczytalam wszystko na temat leku, ktory zabil mojego kotka, wszystko na temat odrobaczania kociat, ale bylo juz po fakcie a zycia tez to nie zwrocilo mojej kruszynie. Zajelo jednak troche czasu i pomoglo - patrzac z perspektywy - sie otrzasnac z uwagi na czas jaki mi to zajelo. A teraz juz nie raz pomoglam komus lub zwierzakowi swoja obecna wiedza na ten temat. Czasem po prostu cena naszej kociej wiedzy ma bardzo wysoka cene, najwyzsza...
I powie Ci to pewnie kazdy kociarz, ktory jak TY czy ja stracil zwierzatko w okrutny sposob i w okolicznosciach w ktorych zabraklo troche szczescia a troche moze trzezwej oceny sytuacji i zwyklego zdrowego rozsadku... Musimy zatem zyc ´do przodu´ myslac oczywiscie czasem cieplo o naszych ´skrzatach´, ktore brykaja za TM. I jak ktos tu kiedys napisal na forum - "Nie smuć się że minęło, ciesz się że było"...´ Mielismy szczescie spedzic czas ze wspanialymi kotami. Byly kochane i na pewno to czuly bardzo mocno.
Niestety tak to juz jest, ze zwierzeta odchodza najczesciej wczesniej niz my zostawiajac ogromna wyrwe w naszym sercu - i w sumie nie ma znaczenia, czy kot mlody czy starszy. Czy zyl kilka miesiecy czy 11 lat - zawsze boli przeogromnie.... I zawsze jest: za wczesnie... I nigdy tak naprawde nie jestesmy na to gotowi. To jest chyba wlasnie ´cena´ milosci do zwierzat...
I dedykuje wszystkim tutaj z podobnej sytuacji ten ponizszy wiersz, gdyz jest przepiekny i w tlumaczeniu i w oryginale...
Przybłęda
Francis Witham
Cóż za zbieg losu zły
Przyprowadził cię, bezdomnego do mych drzwi?
Drzwi, gdzie kiedyś inny stał
Prosić o dach nad głową, ciepło i miskę strawy
Od tego dnia przestałem być
Panem mego losu
Podczas gdy on, mruczeniem i welwetową łapką
Stał się w mym domu prawodawcą
Drapał meble i gubił sierść
Łóżka mi zostawił pół
Rządził dumnie i arogancko
I złamał mi serce, gdy zmarł
Więc jeśli sądzisz, o Kocie,
Że chcę to przeżyć jeszcze raz…
Boś taki biedny, wychudzony
Cóż… nie stój tam tak…
Wejdź…
Stray Cat
by Francis Witham
Oh, what unhappy twist of fate
Has brought you homeless to my gate?
The gate where once another stood
To beg for shelter, warmth and food
For from that day I ceased to be
The master of my destiny.
While he, with purr and velvet paw
Became within my house the law.
He scratched the furniture and shed
And claimed the middle of my bed.
He ruled in arrogance and pride
And broke my heart the day he died.
So if you really think, oh Cat,
I'd willingly relive all that
Because you come forlorn and thin
Well....don't just stand there...
Come on in!