Tak ciężko się tu wraca.
Boli, gdy zaglądam na miau, a raczej na wątek Nikuni.
Minęło pół roku...
Miesiące ciepłe, których Niki już nie zaznała, świeżego powietrza, ptaków i owadów, trawy i ziół na balkonie...
Im więcej czasu mija, tym trudniej o niej myśleć
Pół roku stał drapak w przedpokoju, spakowane zabawki i akcesoria, karma, leki.
Nie miałam siły ani ochoty się tym zająć.
Dopiero teraz zrobiłam z tym
porządek... Trochę jeszcze zostało.
Dałam potrzebującym.
Ale kawałek Nikusiowej rzeczywistości i mojego serca poszło tam, gdzie przypadkowo spotkałam coś znajomego mi - w podzięce?
Nikusiowy zapach
Złapałam się na tym, że szukałam kotów podobnych do Niki - z pyszczka, futra, umaszczenia, ogona, miauczenia, gruchania, zabaw, poruszania się. Małe szczegóły wyłapywałam, porównywałam, ale nie ma kota jak Niki.
Ale ostatnio mogłam trzymać na rękach kotkę, która w niczym zewnętrznie nie przypomina Nikuśki, ale zanurzyłam nos w jej futerku i poczułam Niki. Przez ułamek sekundy uległam złudzeniu, że mam Nikunię.
To głupie
- i nie chcę żadnego tłumaczenia ani pocieszania! - ale tamta chwila była moja.
Zostawione zabawki i rzeczy Nikusi, to dla mnie symbol, że ona tam z nimi też jest...
I tak b. chciałabym zamknąć ten rozdział mojego życia, ale nie wiem czy się tak da...
Nowych zdjęć już nie będzie, a wielu nie pokazałam.
Chcę jeszcze dziś parę wrzucić, bo wciąż o Nikuśce pamiętam.
20 stycznia

22 stycznia

17 lutego

22 lutego
Ogolona, pokłuta, z krwiakami. Nie udało się założyć wenflonu.

Jeszcze się wtedy myła.

28 lutego
Ulubiona podpórka



I moje ukochane pysio

(koniec stycznia)
