Dzięłdooobeeereeek!Witaj Eluś!
Dzięki za pamięć i telefon
Witaj Basiu
Witaj Ewuś
Nie zaginęła, nie zaginęła, tylko ledwo zipie
Moje Kochane Dziewczynki
Dzięki, że odwiedzacie nasz wątek, to dzieki Wam on jeszcze się jakoś turla....
Tak mało mam czasu, a gdy już go trochę złapię, to jestem tak zmęczona, że na siedząco zasypiam....
A to za sprawką mojego kolejnego
pomysła
Najpierw była kuchnia, która zabrała mi ponad 6 tyg.pracy i sprzątania po tym całym bajzlu, potem było uroczyste otwarcie, kolezanki hurtem odwiedzały i chwaliły, jedna to nawet wspomniała, że ona tez by tak chciała, ale nie potrafi......a mnie
ciarki na pleckach wyszli ze strachu, że może zechce abym jej też odnowiła mebelki

Ale ja na to się nie zapisałam, bo wiem, że tym razem to bym padła z przesilenia.
I tak się cieszyłam z nowej kuchni aż się dwa tygodnie temu żle poczułam

Więc poszłam sobie do lekarza. A tam zaskoczenie, ciśnienie krwi 178/85/60.....takiego to ja w życiu nie miałam.....zawsze książkowe 120/80/60 a tu taka niespodzianka.....potem wizyta u kardiologa (ze strachu to zaliczałam wizyty prywatnie bo jak chcieli mnie rejestrować na 2017, to pomyślałam, że mogę nie doczekać

)
Ekg i próba wysiłkowa bez zastrzeżeń, ciśnienie 140/80/60 więc pomyślałam, że już odżyłam, ale dostałam jeszcze "Holtera" na 28-go.....
Mam nadzieję, że ja z tym ciśnieniem to tak
z radości i dumy a nie ze starości
Ale kuchnia wyszła fajnie....




No i nie obyło się bez odbioru technicznego.....


I jeszcze o Andrzejku:)
Oswajamy kocia, oswajamy....




Ale nadal śpi w budzie, boi się przebywać w apartamencie rambusiowym, chociaż już udaje się nam złapać czasem kotka na rączki (coraz mniej się przed tym łapaniem broni:) i zanosimy do apartamentu to jednak kocio jest bardzo wystraszony, u nas w domu był "już" drugi raz, na chwilkę, tylko na jedzonko ale jadł tak szybko aż się zaksztusił i cały się trząsł.....więc nie ma co go na siłę zmuszać, żeby został kociakiem pokojowym chociaż ma do tego predyspozycje, bo się już pięknie do nas łasi, ale tylko w okolicach "swojej budy" i krzaczorów, które ją otaczają. I dziwne, że reaguje pozytywnie na mojego małża, ten gdy go zawoła to kociamber wyłazi ze swojej kryjówki i SAM dochodzi do połowy ogrodu!
A więc jeszcze trochę pracy nad kotkiem i niedługo Ciocie będą oglądały Andrzejka śpiącego na kanapach
Tylko z Kropką mamy kłopot, ona gotowa zjeść każdego kota, który się u nas pojawia......teraz biedna będzie miała więcej pracy....bić dwa koty to już poważny wysiłek!
A jak widzi Andrzejka to warczy jak pies i się jeży jakby ją ktoś do prądu podłączył.....wredna, niedobra i zazdrosna kocica.
I z dobrych wieści:)
Luneczka nam WYZDROWIAŁA!
Dopiero czwarty gabinet (od sierpnia zeszłego roku) wyleczył nam kicię

Latałam z kicią po lekarzach, kupowałam wszystkie zalecane leki i żarełka, robiłam badania.......
I było tyle wersji choroby Lunki, łącznie z tą, że kicia odchodzi z powodu stresu, a stresem miała być obecność Zuczka....(tą wersję usłyszałam od znajomej mojej koleżanki, która przyjeżdżała do mnie przez dwa tygodnie by poobserwować Lunkę)
Luncia znowu jest pełna energii i chęci do życia, wszystko wróciło do normy, do JEJ normy....a więc pańcia znowu ma dla kogo latać z żarełkiem po całym domu, panienka śpi gdzie tylko ma ochotę (czyt. najczęściej śpi z nami w łóżku) z chęcią wychodzi na tarasy i do ogrodu, nie chowa się już po kątach i koszach, dostaje znowu ładną sierść i tyje
A w styczniu myśleliśmy, że już nikt nam Lunci nie uratuje....
A o moim kolejnym pomyśle na "robótki ręczne" następnym razem
