
Otóż mój Timon ( kot miesięcy dziewięć, od miesiąca kastrat, zdrów jak ryba), nabawił się jakiś czas temu dziwnego zwyczaju wyrzucania jedzenia z miski.
Odbywa się to w ten sposób, że w porze, w której dostaje mokre lub mięsko podchodzi do miski, "nabija" kostkę karmy lub kęs mięcha na pazurek i wystrzeliwuje/ strząsa to, co "nabił" w powietrze .
Niby nic, brzmi nawet zabawnie, ale taka kocia katapulta ma szerokie pole rażenia. Kawałki jedzenia walają się więc po całej kuchni, trafiają w ściany, meble albo ludzi. Timon najspokojniej w świecie śledzi lot jedzenia i konsumuje tam, gdzie akurat spadnie.
Rzecz jest uciążliwa, bo plamy i resztki mam już na wszystkim,w tym na ścianach.
Nie chcę go stresować ( wkładanie mu tego, co "wystrzelił" do miski nie skutkuje, powtarza całą akcję albo odchodzi i wraca za chwilę), ale chciałabym jakoś to opanować.Czasem zresztą je z miski, w zasadzie nie ma reguły kiedy.
Kociaste są dwa, miski mają blisko ( ale nie za blisko) siebie. Brak stresów związanych z rywalizacja o posiłek, jakimiś niepokojami czy hałasami w trakcie jedzenia.
Zresztą gdy Timon je sam ( często dzielą sobie posiłek na kilka podejść, jak to koty), zachowuje się podobnie.
Mokre zwykle 3x dziennie, suche dostępne ciągle.
Ktoś ma może podobne doświadczenia, albo jakieś pomysły?