Witam wszystkich,
Jestem tu nowa- przekopałam się od początku tego wątku ponieważ mój kocurek Romek (lat prawie 7, cudak widoczny na avatarze) najpewniej ma PNN, ale to dopiero za tydzień powinniśmy wiedzieć.
To forum jest wielką kopalnią wiedzy i pomocy i jestem pełna podziwu w jaki sposób funkcjonuje.
Będę dozgonnie wdzięczna jeśli ktoś przeczyta mój przydługi post, zapozna się z historią mojego kociaka i może coś doradzi.
A więc Roman to kot zgarnięty z osiedlowego podwórka w wieku kilku miesięcy (może z 6). Przygarnęliśmy a wahaliśmy się bo już mamy kotkę o zupełnie innym temperamencie (ale historia ich trudnej miłości to inny temat;) ).
Niemniej mimo ogłoszeń nikt się nie zgłaszał przez miesiąc, więc zdecydowaliśmy, że zostaje. Potem jednak ktoś się odezwał, ale nie interesowało nas, że chce kota spowrotem, bo była to osoba z tego samego podwórka i jakimś cudem przez wiele tygodni nie widziała miliona wiszących ogłoszeń ani nie słyszała płaczu kota, o którym poinformowali nas robotnicy. Okazało się, że kot wypadł im z balkonu i nazywa się Wąsik, lecz argument "dzieci tęsknią" nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia.Zaszczepiliśmy, odrobaczyliśmy, wykastrowaliśmy no i tak już został u nas.
Przez pierwsze lata wszystko było ok, poza pojawiającym się szybko kamieniem na zębach oraz niezbyt ładną sierścią (miejscami szorstka, łupież czasami). Kamień miał usuwany i orozyme do pyszczka, a na sierść kwasy Omega podawane + badanie zeskrobiny nic nie wykazało. Morfologia też ok była. Zdarzyło mu się zachorować na drogi moczowe, co było leczone - nie dawał objawów, to wychodziło przypadkiem bo druga kotka cierpiała na chory pęcherz z powodów stresowych więc i Romkowi badaliśmy wtedy mocz przy okazji. No ale w 2014 znowu ponowiliśmy badanie na skórę, bo niepokoiło nas, że wciąż jest taka sobie ta sierść i wyszły jakieś minimalne grzyby. Dostał leki do wcierania w ciałko + odkaziliśmy całe mieszkanie. Przy okazji postanowiliśmy go przebadać wzdłuż i wszerz i wyszły złe rzeczy tzn. nadczynność tarczycy (leczona z początku metizolem, a od paru tyg lek ze szwecji specjalny dla kotów, w tej chwili nazwy nie pamiętam), kardiomiopatia przerostowa (dostaje atenolol oraz plavix), lekko stłuszczona wątroba (szybko wyleczona i już w normie) i niewydolna trzustka a w zasadzie zaczopowany przewód już nie operacyjny, co skutkuje dożywotnim podawaniem Amyladolu, czyli enzymów. Z usg wynikało, że nerki są ładne. Do tego zalecona karma Intestinal (wcześniej jadł Urinary ze względu na pojawiające się bezobjawowe kłopoty z pęcherzem). Choć te wyniki wskazują na coś potwornego i byłam przerażona, to po kocie nie dało się poznać absolutnie niczego, był zawsze w świetnej formie, krótka charakterystyka:
- gaduła
- wesoły
- psotny
- obżartuch (zawsze sucha karma, ze względu na problemy z kamieniem, nigdy nie wybrzydzał)
- duuużo energii
- mruczący i kochający się przytulać
- wielbiciel kapiącej wody
- o nic się nie obrażał i nie miewał gorszych chwil nigdy
- jedyna dziwna rzecz, zdarzało mu się lizać ściany, gryźć żwirek i plastikową zmiotkę, ale wet nie był w stanie mi wyjaśnić tego
Ale jakoś latem 2015 zauważyliśmy płytkę eozynofilową na szyjce rozdrapaną i od tego zaczęły się testy alergiczne, badania, które wykluczyły alergię na czynniki zewnętrzne. Nie było jasne o co chodzi. Najpierw myślałam, że to wina aspiryny na serce, więc włączyłam Plavix zamiast niej. Potem że metizol, więc sprowadziłam lek ze Szwecji. Potem uznałam, że może zmienię karmę na dla alergików, niemniej zbiegło się to z moim wyjazdem służbowym z początkiem stycznia na aż 1,5 miesiąca i bywałam tylko na weekendy w domu. Kot drapał się i wylizywał więc wet zaproponował aby dać mu steryd aby mu ulżyć, kiedy ja muszę wyjechać. Bardzo byłam sceptyczna i tydzień o tym myślałam, ale zgodziłam się widząc, że kolejna płytka się pojawiła koło ucha i widząc jaki kot robi się nerwowy od tego swędzenia. Uznałam, że zaleczymy objaw, damy alergiczną karmę, a jak wrócę to weźmiemy się do obserwacji i ustalimy nowy plan. Kot wyglądał na tak samo szczęśliwego, choć nie chciał od samego początku jeść tej karmy alergicznej więc dostawał z mokrym jej odpowiednikiem, który mu smakował. Mój TŻ cudownie się nim zajmował, bardzo regularnie wszystko podawał rano i wieczorem (Romek to prawdziwy lekoman zważywszy na jego schorzenia), wstawał wcześniej, aby mieszać mu mokrą karmę, co wieczór pozwalał kotu siedzieć na nim 2 godziny i się przytulać itd. ale że pracuje od rana do wieczora, to nie mógł go tak obserwować jak ja. Z kolei ja będąc tylko w weekendy wielu rzeczy nie mogłam widzieć, poza tym, że sierść mu się znacząco poprawiła, że się nie drapie no i że memla suche kulki alergicznej karmy i woli swoją starą karmę lub mokrą alergiczną. Nadal był wesoły i mruczący.
Gdy w końcu wróciłam na stałe, czyli jakieś 3 tyg temu, to coś mi nie pasowało, bo przede wszystkim schudł ok 1kg na moje oko (w niecałe 2 mce), obserwowałam go kilka dni i uznałam, że już na pewno coś nie gra skoro apetyt mu słabnie aż w końcu każdego dnia trzeba było mu dawać inną karmę, aby zechciał ją zjeść. Nie mogłam tego już uzasadniać tym, że alergiczna karma mu nie podchodzi, bo już nie wyjadał drugiej kici jedzenia (ma Hill's Urinary stress). Co prawda dalej się bawił itd. ale był jakiś taki wycofany bardziej jak na niego. Myślałam, że to zęby więc zaglądałam do pyszczka ale tam nic się nie działo – zero zaczerwienień, ani ubytków, co prawda kamień na zębach ale nie jakiś straszny. Zaczęłam się poważnie martwić, gdy nie chciał zjeść mokrej karmy z supermarketu i gdy zobaczyłam lekkie opuchnięcie wargi z lewej strony. Ostatecznie jadł ale mneij niż zwykle. Od razu na drugi dzień poszliśmy do weta, mimo iż opuchlizna zniknęła. W jamie ustnej wszystko okazało się ok. Poprosiłam o badanie krwi, czyli tarczyca, wątroba, trzustka i nerki.
Poniżej wyniki Romka (dysk google)
https://drive.google.com/open?id=0BzsZqW-WLWnNcjJhSWlCaGphN2c ogólne
https://drive.google.com/open?id=0BzsZqW-WLWnNLWdJUGcxMENHdUU morfologia
Strasznie płakałam jak usłyszałam, ze z nerkami jest problem. Wet powiedział, aby najpierw nie wyrokować o niczym i przepisał mu na dwa tyg:
- pronefra 2 x dziennie
- renalvet 1x dziennie
Nie chcemy kroplówek skoro kot pije i je, bo Romek nienawidzi weterynarza, okropnie się stresuje, a widok igły go przeraża i nieraz wyrywał ją sobie z łapy, gdy miał pobieraną krew. Także im mniej stresu dla niego, tym lepiej. Choć umówiliśmy się na jutro po południu ze członkiem rodziny, który jest wetem, że poda mu w domu podskórnie 150ml soli fizjologicznej, tak na wszelki wypadek, abyśmy zobaczyli jak kot na to reaguje i abym ja zobaczyła jak się to robi.
Następnie ok 15 marca mamy go zbadać dokładnie, czyli mocz, usg jamy brzusznej (głównie nerki ale chcę pozostałe narządy też i przewody moczowe) i oczywiście krew.
Kot odkąd daję mu samo mokre jedzenie i je zjada (jak ma ochotę, to też daję mu suche kulki, bardzo mnie cieszy gdy ma aż taki apetyt) jest w zasadzie taki sam jak kiedyś, jedyna zmiana to fakt, że nie bawi się już tyle wodą i z misek prawie w ogóle nie pije a jedynie z kranu czy fontanny. Kiedyś robił jedno wielkie siku, a teraz robi 2 mniejsze. Kupki czasem twarde ale też robi. Nie wymiotuje, chyba że się zostanie mu na języku któregoś leku w tabletkach np. na serce, co jest gorzkie i go odrzuca. Ale tak bywało zawsze, to nic nowego. Mam wrażenie, że odkąd się odżywił porządnie, bo daję mu coś co mu smakuje (różne rzeczy Trovet Renal w puszce, RC dla rekonwalescentów, wcześniej tacka z reala 60% mięsa), to czuje się dobrze i jego osowiałość wynikała z osłabienia z małej podaży pokarmu, a nie z powodu złego samopoczucia przez nerki.
Co o tym wszystkim sądzicie?
Przepraszam za tak masakrycznie długi post, ale szukam pomocy a obraz jego choroby jest skomplikowany :/