Aia pisze:Właśnie dla mnie trochę zamotałaś sprawę, często sobie przeczysz albo zmieniasz zadnie. Raz że nie dajesz nowości, a masz nowe karmy, innym że Twoja wetka nigdy się nie pomyliła, a później piszesz, że wątpisz w diagnozę... Dlatego pogubiłam się i odniosłam do pierwotnej wersji. Napisałaś, że uważasz, iż stan Marysi się pogarsza, więc odpisałam, co wiem o alergii. Tylko tyle. Nie zgadywałam, co jest Marysi, ani nie mówię, co masz robić.
Ja tak samo... trochę nie nadążam, mam wrażenie, że cały czas są jakies eksperymenty z karmami, ale może po prostu źle doczytałam albo przez to, że koty są trzy, już się gubię, jak tak to przepraszam. Bo cały czas rozumiałam, że wyliniałe łaty były symetrycznie po bokach, a teraz czytam , że na grzbiecie? Alergia tak swoją drogą może się pojawić w każdej chwili życia, na cos co nigdy wczesniej nie uczulało, u ludzi też zresztą. Także akurat to co było przez kilka lat nie ma znaczenia... ale ok, nie upieram się, chyba zwyczajnie nie zrozumiałam co i jak.
Ja bym się trzymała jednej wersji diagnozy jakis czas i tylko tej jednej i próbowała leczenia, jak po jakims czasie nie zadziała to dopiero przeszła do dalszych prób, bo bardzo łatwo się w tym zamotać. A i jedna terapia czy dieta nieraz wyklucza drugą. A stres każdy objaw, dowolnej choroby może nakręcać. Klaudia, ja choruję poważnie na przewlekłą chorobę i własnie silny stres był tym, co ją uruchomiło - predyspozycje musiały być, prawdopodobnie to siedzi w genach, ale stres może być często tym zapalnikiem, po którym organizm już nie ma siły się bronić. Więc pewnie się różne rzeczy nakręcają i nawet powiedzmy delikatna nietolerancja pokarmowa wzmocniona stresem może dać takie objawy. A i sam stres pewnie też, jesli jest długotrwały.
E: Zastanawiam się, czy naprawdę dokocenie zawsze jest dobre

Tak samo przy Stelli - fajnie jej z Ciri ale to jak nas traktuje wskazywałoby, że jednak ma do nas urazę, czyms ją zranilismy w tym dokoceniu... Sama już nie wiem
