Na razie Femcia chora. Zaraz napiszę więcej.
EDIT:
to do adremu.
Pisałam, że nie mogę opanować zakłaczenia u Femci. Jakiś czas temu. Od wczoraj jednak zaczęła się pojawiać biegunka (a raczej kosmiczna sraczka) i wymioty już nie tuż po posiłku (jak to przy kłakach) i bez kłaków. No to razem z Nerutkiem (zdjęcie szwów) na wycieczkę do weta pojechała Femcia, która w czasie drogi wrzeszczała przynajmniej tak, jakbym jej po troszeczku urywała łapkę. I gdyby przyszło nam dłużej jechać (np. byłyby korki), prawdopodobnie skończyłoby się to albo urwaniem łapki albo oddaniem Femci wolności w środku miasta. Zasadniczo staram się zwierząt nie krzywdzić, ale do cholery, mam swoją wytrzymałość

Co za jazgot.
Po dojechaniu do lecznicy okazało się, że w soboty tylko do 18, a właśnie było 18.10. Na szczęście (dla mnie, nie dla weta), było jeszcze otwarte, a w środku
przedłużony pacjent. Na szczęście też ja i moje zasrańce w tej lecznicy jesteśmy znani i traktowani jako stali pacjenci. Doktor był bardzo uprzejmy i powiedział, że nie ma sprawy. Ale i tak mam kaca jak stąd do Szczecina, nie cierpię albowiem naciągania uprzejmości i korzystania z jakichś przywilejów.
Doktor raz dwa pozbawił Nera nitek. Piesek zniósł dzielnie. Nic panu doktorowi nie odgryzł.
Femcia natomiast dostała jakiś zastrzyk i tabletki do domu. Podobno w ostatnich dniach koty przyjeżdżają z identycznymi objawami i to jakiś wirus. Ale doktor Femcię najpierw zbadał. Jak się dowiedział, ile Femcia ma lat, najpierw zrobił tak

, a potem skomplementował kotkę, że zupełnie nie wygląda, a ostatnie kły, jakie Femci zostały w paszczy, swoim stanem potwierdzają doskonałą kondycję koteczki. Spuchłam z dumy. I tylko ta opuchlizna spowodowała, że nie zaznaczyłam, iż ta uroda Femcina oraz jej doskonały - jak na swoje lata - wygląd, ma po pańci

Co przecież widać gołym okiem. Ale wybaczam wetowi, że skupiał się głównie na mojej ślicznotce. Będzie jeszcze okazja upomnieć się o równorzędny komplement
W drodze powrotnej koncert się powtórzył. Ale zniosłam go o wiele lepiej uspokojona, że Femci nie dzieje się nic wielkiego. Wydarzenia ostatnich tygodni spowodowały, że gdy pojawia się jakiś drobny objaw, w ogóle nie przychodzi mi do głowy, że to może być jakiś wirus czy zwykłe przeziębienie. Serce skacze do gardła, że to na pewno coś strasznego. Tym bardziej, że Femcia to już staruszka.
Pisałam wcześniej, że Nero rzyga jak kot w samochodzie i zupełnie nie pomaga aviomarin. No skoro tak, to już przy poprzedniej wizycie u weta nie szprycowałam go lekarstwem. Dzisiaj także nie. I co? Nero się nie porzygał. Wygląda na to, że faktycznie albo się bał podróży samochodem, albo po prostu nie był przyzwyczajony. W miarę oswajania z blaszanym potworem piesek się uspokoił. Co mnie cieszy niebywale, bo mimo dwuletniego wieku auta, stan tapicerki jest wciąż dziewiczy i chciałabym, żeby tak zostało.
Wieczorem jeszcze pojechałam do biedry, bo okazało się, że nie mam w domu kropli wody mineralnej. I co? Uwaga, uwaga, w biedrze są rewelacyjne "oddychające" kurtki funkcyjne za 49 zł (z kapturem) i 59 zł (bez kaptura). Zostały dwie, na szczęście jedna w moim rozmiarze. Polecam, są super.
Z Moniką są jaja. Lekarz powiedział jej, że krwi ma tyle, że gdyby cała spłynęła na dół, to byłoby jej od kolan do stóp. Reszta gdzieś zniknęła

W poniedziałek będą sprawdzać, co się stało z jednostkami wlanymi w nią wczoraj. Gdy w środę miała bóle w klatce piersiowej, to był efekt deficytu krwi i serce już nie miało czego pompować.
Dowcip polega na tym, że w stanie Moniki najprostszym wytłumaczeniem byłby jakiś krwotok i utrata krwi. W związku z tym każdy odwiedzający ją lekarz wypytuje (uważnie patrząc w oczy), czy przypadkiem nie jest ofiarą nielegalnej aborcji

Raz nawet wypytywali męża Moniki

No nie. To byłoby proste w gruncie rzeczy. Będę informować na bieżąco.
Najlepsze jest to, że Monika się czuje bardzo dobrze, już nic jej nie dolega. Tylko te wyniki. Powinna być trupem.
I to byłoby na dzisiaj wszystko.
p.s.
Maryla, czy mnie się zdaje, czy rozpoczęłaś proces wpierania mi piątego kotka? Zapomnij. Stan, jaki jestem w stanie w ostateczności obrobić, to cztery sztuki, w tym trzy stare, a czwarta mocno sfatygowana życiem pod chmurką. Nie ma opcji na powiększanie stada.